Rafał Wolski i Filip Starzyński po raz kolejny zabawili się z ekstraklasowymi rywalami i należeli do wąskiego grona najlepszych piłkarzy ostatniej kolejki naszej ligi. Już jakieś 78. razy wyrażaliśmy zdziwienie ich postawą, wszak za tym duetem okres, w którym dostawali odcisków od siedzenia na dupie w belgijskich średniakach, ale musimy to zrobić jeszcze raz. No bo wiele wskazuje na to, że za chwilę dojdziemy do momentu, w którym będziemy mogli powiedzieć: to najlepszy czas Starzyńskiego/Wolskiego w karierze.
O ile już nie możemy tego zrobić! Weźmy Figo ze Szczecina z Chorzowa z Lubina. Osiem spotkań w lidze od momentu powrotu do Polski i ANI JEDNEGO słabego. Ba! ANI JEDNEGO średniego. We wszystkich wypadł co najmniej dobrze. Jego najniższa nota za występ? Szóstka, a jak wiecie jesteśmy dość rygorystyczni. Do tego świetny mecz w kadrze, który mocno przybliżył go do wyjazdu na Euro. No i sami powiedzcie, czy pamiętacie lepszy okres, dłuższą serię takich występów w karierze tego chłopaka? Nam nie udało się nic znaleźć, może kibice Ruchu nas oświecą, ale wątpimy.
Z Wolskim sprawa niby jest bardziej złożona, chyba jeszcze za wcześnie, by powiedzieć, że już osiągnął pułap z najlepszego czasu w Legii. No ale z drugiej strony, gdy patrzymy na suche liczby…
W Legii Warszawa: 25 meczów w Ekstraklasie, 6 goli i 2 asysty.
W Wiśle Kraków: 6 meczów w Ekstraklasie, 3 gole i 5 asyst.
W klasyfikacji kanadyjskiej już jest remis. Stał się niesamowicie produktywny, a to jednak na dłuższą metę chyba trochę ważniejsze niż wrażenia artystyczne.
A wszystko to po straconych miesiącach w Belgii… Jeszcze chwila i z przymrużeniem oka zapytamy: może w tym szaleństwie jest metoda? Może powinniśmy wysyłać tam na pół roku wyróżniających się ligowców – Lipskich, Maków i Janickich – ci dostaną w kość i wiosną będą jeszcze lepsi niż przed wyjazdem? Jakby co – pamiętacie, kto wymyślił ten patent!
Wolski i Starzyński oczywiście lądują w naszej jedenastce kozaków ostatniej kolejki. Tym razem gramy bez klasycznego napastnika, to była seria gier pomocników.
Do tej Belgii mógłby też udać się na przykład Maciej Gajos. Może w końcu dowiedzielibyśmy się, na co stać tego piłkarza. Na razie ciągle – pomimo tego, że w Ekstraklasie jest już od dawna – mamy mieszane uczucia. Fakty są takie, że to najskuteczniejszy piłkarz z kadry Lecha w tym sezonie (12 goli, oczywiście pamiętamy, że 5 zdobył jeszcze dla Jagiellonii), ale gdy przychodzą mecze, w których powinien być liderem drużyny – np. takie jak te z Legią czy Śląskiem – zakłada czapkę-niewidkę. I dlatego nie możemy zgodzić się chociażby z Wojciechem Kowalczykiem, który wczoraj po golu Gajosa w Pucharze Polski napisał na Twitterze, że dla niego Gajos wciąga nosem Starzyńskiego i Wolskiego. Sam fakt, że już po raz trzeci ląduje w naszej jedenastce badziewiaków jest wymowny (w kozakach też był trzy razy).
Fot. 400mm.pl