Reklama

Tragedia na Ibrox – odcinek pierwszy, niestety nie ostatni

redakcja

Autor:redakcja

05 kwietnia 2016, 10:29 • 2 min czytania 0 komentarzy

Piłka nożna to kocioł emocji i mieszanina uczuć, dramat potrafi przeplatać się ze szczęściem kilkanaście razy w trakcie jednego meczu. To jest piękne i za to kochamy futbol – nie chcemy jednak, by dramat z boiska wędrował na trybuny – a tak dokładnie było w 1902 roku, gdy na Ibrox Park zawaliła się jedna z trybun.

Tragedia na Ibrox – odcinek pierwszy, niestety nie ostatni

Mecz Szkocji z Anglią oglądało około 70 tysięcy ludzi – jakoś pomieścili się na zbudowanym za 20 tysięcy funtów (dziś nie do wyobrażenia) stadionie. To były inne czasy, nikt nie myślał wtedy o montowaniu osobnych krzesełek dla każdego widza, ludzie siedzieli na długich, drewnianych ławach – gdzieś w tym wszystkim uciekła kwestia bezpieczeństwa. Co gorsza, przed spotkaniem Glasgow nawiedziła ogromna ulewa, która nadwyrężyła konstrukcję. W 51 minucie jedna z trybun nie wytrzymała – konkretnie zachodnia, zawaliła się jej górna część. Kibice zajmujący te miejsca spadali na ziemię z 12 metrów, a spanikowani fani z niższych sektorów wbiegali na murawę i spotkanie przerwano.

Zginęło 25 kibiców, 517 zostało rannych.

Co najdziwniejsze, ten mecz dokończono! Organizatorzy nie chcieli by tłum ludzi, jaki miałby nagle opuścić obiekt, przeszkadzał w pracy ekipie medycznej. Na boisku padł remis 1-1, ale wtedy ten rezultat nikogo nie obchodził, zresztą wynik unieważniono, a drużyny spotkały się ze sobą jeszcze raz miesiąc później, na Villa Park. Trzeba było znaleźć winnego, ktoś musiał przecież za tę tragedię odpowiadać – typy były dwa, przed sądem stanął architekt Archibald Leitch i wykonawca, Alexander MacDougall. Oczywiście, żaden nie chciał wziąć winy na siebie, panowie przerzucali się oskarżeniami, na przykład Leitch twierdził, że przy budowie zbytnio oszczędzano, używając tańszego, ale mniej trwałego drewna. Ostatecznie sąd nie wskazał żadnego z nich i obu oczyszczono z zarzutów – za śmierć tylu osób nikt nie poniósł odpowiedzialności.

Po tragedii stadion zmodernizowano, projektem ponownie zajął się Leitch – drewniane konstrukcje zastąpiła stal. Ibrox wciąż było jednak stadionem pechowym, w 1961 roku zginęły dwie osoby po zawaleniu się schodów, jednak najgorsze przyszło 10 lat później w derbach Glasgow. Ludzie zmierzali już do wyjścia, nie wierząc w korzystny rezultat, ale wyrównującą bramkę zdobył Colin Stein – zapanowała euforia, która podpaliła lont do tragedii. Widzowie zaczęli się tratować, upadać jeden na drugiego – wszystko na tych samych schodach, co dekadę wcześniej. Śmierć poniosło wtedy 66 osób.

Reklama

Po wszystkim byłem wściekły, że schody, na których już wcześniej ginęli ludzie, doprowadziły do śmierci tak wielu – mówił Craig Smith, który stracił na Ibrox ojca. Czasem nie uczymy się na błędach, nawet gdy chodzi o tak ważną sprawę, jakim jest ludzkie życie.

Najnowsze

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
0
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...