Reklama

David Rocastle przegrywa z chłoniakiem, ale wygrywa szacunek

redakcja

Autor:redakcja

31 marca 2016, 09:29 • 2 min czytania 0 komentarzy

Fani Tottenhamu przyjeżdżają na Highbury i oklaskują legendę Arsenalu – przyznacie, taki obrazek dość mocno wyważa ramy codzienności i ogólnie przyjętych zasad. Ale to nie był normalny dzień. Akurat w dzień derbów Północnego Londynu, dokładnie piętnaście lat temu, angielską piłkę obeszła straszna wiadomość – walkę z chłoniakiem przegrał David „Rocky” Rocastle. Jeszcze mógł w zasadzie grać w piłkę, a już musiał zbijać piątkę ze świętym Piotrem.

David Rocastle przegrywa z chłoniakiem, ale wygrywa szacunek

Sytuacja powtarza się co rok w okolicach 31 marca. Z telebimu bije twarz Rocky’ego pokazującego okejkę, a w oklaskiwanie zaangażowany jest zawsze cały stadion. No bo skoro oklaskał go nawet Tottenham, to już chyba nikt się nie wyłamie?

rocky

Martin Keown: – To był szok. Nikt nie sądził, że tak to się skończy. Czułem się winny, że byłem w podobnym wieku, a jeszcze grałem w piłkę. Dave’a już nie było z nami. Kilka tygodni po tym jak odszedł rozgrywaliśmy finał Pucharu Anglii z Liverpoolem, a syn Rocky’ego przebrany był wtedy za maskotkę. Graliśmy dla naszego przyjaciela.

Czym tak rozkochał w sobie fanów Arsenalu? Arsene Wenger po latach wyznał, że Rocastle wyprzedził swój rocznik o dekadę. Twierdził, że gdyby tamten piłkarz wybiegł dziś na mecz Premier League, bez problemu dałby radę, mimo że piłka poszła przecież do przodu. Przez niektórych nazywany jest nawet „Cristiano Ronaldo tamtych czasów”. Rocastle imponował przede wszystkim warunkami fizycznymi – nie dość, że był szybki, to jeszcze mega silny, a do tego zjadał wszystkich ambicją i determinacją. A takich piłkarzy trybuny kochają najbardziej.

Reklama

W Londynie wybaczyli mu nawet to, że w najlepszym dla siebie okresie zwinął manatki i poszedł do Leeds. Tak, to był wówczas transferowy rekord na Wyspach, ale nawet dwa miliony funtów nie zrekompensowały kibicom straty swojego idola. Dla Rocky’ego też nie było to łatwe – najpierw przez długi czas w swoim samochodzie odbywał rozmowę z Georgem Grahamem (ówczesnym trenerem Arsenalu), a potem… po prostu się w nim zamknął i się rozpłakał. Później tułał się trochę po klubach. Był w Leeds United, Manchesterzie City, Chelsea, Norwich, Hull czy malezyjskiem Sabah FA – nigdzie nie zagrzał jednak miejsca na dłużej niż dwa sezony.

Choć nie jest to piłkarz powszechnie znany, za niedługo prawdopodobnie znów na Emirates Stadium usłyszymy aplauz dla klubowej legendy. Spoczywaj w pokoju.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...