Czerwone kartki jak narkotyk. Zebrał ich 46 i jeszcze mu mało!

redakcja

Autor:redakcja

24 marca 2016, 18:13 • 2 min czytania

Ulubiony zespół? Czerwone Gitary. Ulubiona piosenka? Czerwony jak cegła. Ulubiona drużyna? Oczywiście Czerwone Diabły. Szczególna liczba? 46. Właśnie tyle kartek w swoim ulubionym kolorze podczas całej swojej kariery zarobił piłkarz, do którego jak ulał pasuje nadany mu w Kolumbii pseudonim. „La Bestia”. Mimo że od roku Gerardo Bedoya jest na emeryturze, wczoraj do jego kolekcji dołączyło kolejne wykluczenie.

Czerwone kartki jak narkotyk. Zebrał ich 46 i jeszcze mu mało!
Reklama

Liga kolumbijska. Mecz Independiente Santa Fe – Junior FC. Kilka minut po wyrównującym golu dla gości nowy asystent trenera, facet dopiero co awansowany z pozycji szkoleniowca klubowej młodzieży, nadal nie może się pogodzić z decyzją o nie odgwizdaniu spalonego napastnika rywali. Jak się pewnie domyślacie, tym asystentem jest Gerardo Bedoya. Nie będziemy zgadywać, jak wiele obelg musiało w ciągu kilku minut po stracie bramki polecieć ze strony „Bestii” w kierunku arbitrów. Ci w końcu nie wytrzymali. Bedoya wrócił tam, gdzie jego miejsce. Z dala od normalnych ludzi poruszających się po boisku i w jego najbliższych okolicach.

Sędziowie doskonale zresztą wiedzieli, z kim mają do czynienia. Trudno było nie wiedzieć. Bedoya jest w kraju owiany sławą, z której on sam raczej nie jest szczególnie dumny. W równej, a nawet większej mierze pamięta mu się zagrywki rodem z piątkowej napierdalanki pod klubem i zdecydowanie zbyt częste traktowanie boiska jak oktagonu. – Gdy patrzę na powtórki, nie potrafię dostrzec w nich siebie. To nie jestem ja – mówił w jednym z wywiadów. Chwilę po otrzymaniu 15 meczów zawieszenia za uderzenie łokciem i poprawienie kopnięciem w głowę leżącego rywala.

Reklama

 

Chwilowy brak zasilania? Nagłe zerwanie połączenia na linii mózg-łokieć i chwilę później mózg-stopa? Pewnie można by było tak powiedzieć, gdyby tamten incydent nie był już 41., za jaki Bedoya w swojej karierze wyleciał z boiska. Mimo ponad tuzina meczów, które Bedoya musiał w ramach kary obserwować z trybun, przez kolejne trzy lata udało mu się z palcem w nosie uzbierać kartki numer 42., 43., 44., 45. i 46. Najwięksi futbolowi rzeźnicy mogliby zapisywać się do niego na korepetycje, a taki Lee Cattermole, uważany za klasyczny przykład brytyjskiego łowcy kości, mógłby mu co najwyżej buty czyścić.

Czy więc wywalenie go z ławki rezerwowych po nieco ponad kwadransie ligowego debiutu w nowej roli może dziwić? No nie. Znacznie bardziej zastanawia nas, jaki proces myślowy musiał zajść w głowie prezesa klubu z Santa Fe, który zaakceptował kandydaturę Bedoyi na jakiekolwiek stanowisko nie przewidujące pracy w odosobnieniu.

Najnowsze

Anglia

Kolejne zwycięstwo Aston Villi! Błąd Casha nie przeszkodził [WIDEO]

Wojciech Piela
0
Kolejne zwycięstwo Aston Villi! Błąd Casha nie przeszkodził [WIDEO]
Polecane

Polski talent błyszczy w PŚ. Tomasiak z nawiązaniem do Małysza

Wojciech Piela
3
Polski talent błyszczy w PŚ. Tomasiak z nawiązaniem do Małysza
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama