Reklama

Szedł spać, gdy alkohol dopiero zaczynał się rozlewać. Urodziny “Papieża”!

redakcja

Autor:redakcja

18 marca 2016, 11:20 • 3 min czytania 0 komentarzy

Wiadomo, z czym kojarzy się polska piłka lat dziewięćdziesiątych. Kiedy o niej myślimy, od razu nasuwają nam się trzy skojarzenia – ustawianie meczów, zapyziałe stadiony i przede wszystkim oporowe chlanie wódy przez piłkarzy. Wyobrażacie sobie, jak zareagowałaby ówczesna reprezentacja z Kowalczykiem czy Świerczewskim, kiedy zobaczyłaby, że jakiś piłkarz po awansie na Euro wyciąga z szafki buraczki?! Za lekkiego oszołoma uważano także Jerzego Brzęczka. Gościa, który totalnie różnił się od reszty piłkarzy. Nawet ksywkę miał osobliwą. Wołali na niego “Papież”.

Szedł spać, gdy alkohol dopiero zaczynał się rozlewać. Urodziny “Papieża”!

Drużyna dopiero się rozkręcała i zaczynała odpalać piwka na rozgrzewkę? „Brzękol” wstawał od stołu i mówił: „sorry, chłopaki, idę spać!”. Ewentualnie: „idę spać, a wy razem ze mną”. Nie raz zdarzało się tak, że cała drużyna łoiła browary, a Brzęczek siedział z nimi przy herbacie. Był maniakiem dyscypliny. Ze swoimi kolegami z pokojów ustalał żelazne zasady – gasimy światło o 22 i koniec. Nie był przeproś.

Grzegorz Mielcarski: – Na początku śmialiśmy się z tych zasad, bo chcieliśmy jeszcze obejrzeć film czy pogadać. On nas strofował, gasił światło i kazał spać. Miał z nas zdecydowanie największą świadomość, zorientowany na to, żeby coś osiągnąć w piłce („Przegląd Sportowy”).

Wojciech Kowalczyk w autobiografii: – Jedno trzeba mu oddać – profesjonalista. Nawet profesjonalista do bólu. Przed meczami czynił straszne przygotowania. Ciągle brał jakieś kroplówki, witaminy, masaże. Ja zawsze wychodziłem z założenia, że żadna kroplówka nie sprawi, że zagrasz lepiej, niż mogłeś. Ten, kto potrafi grać, nie musi się godzinami szprycować. Wchodzisz na boisko i musisz mieć jaja, a nie czekać, aż poziom glukozy będzie odpowiedni. I z Brzęczka nie będzie Zinedine Zidane, choćby miał od niego sto razy lepsze wyniki krwi.

Brzęczek już wtedy miał sobie to, czego tamtemu pokoleniu brakowało najbardziej – dbałość o detale. Z czasem stawał się dla innych wzorem – wprowadzał piłkarzy w świat nowinek, które pozwoliły mu grać prawie do czterdziestki. Na najwyższym poziomie Brzęczek grał ponad dwadzieścia lat! W polskiej, izraelskiej i austriackiej ekstraklasie zaliczył łącznie ponad 600 meczów. Kosmos. Ten fakt imponuje tym bardziej, że piłkarzem wybitnym wcale nie był. Grał w środku pomocy, ale nigdy nie był rozgrywającym na miarę Piotra Nowaka.

Reklama

Miał za to w sobie inne cechy. Był naturalnym przywódcą. W każdej szatni miał posłuch, także u tej zabawowej części reprezentacji. Jego zdania słuchał nawet „Wujo” – gość, który przecież wszystko wie najlepiej. Pierwszy raz opaskę kapitana „Papież” nałożył w wieku… 18 lat. W Olimpii Poznań. Przez całą swoją karierę pełnił tę funkcję wręcz etatowo. Choć pojawiają się głosy, że do trenerki na wysokim poziomie brakuje mu pokerowej duszy, genu ryzykanta, wszyscy podkreślają jedno – to urodzony lider.

Dziś Brzęczek świętuje 45 urodziny. Wszystkiego dobrego!

Najnowsze

Hiszpania

Media: Gavi miał zastrzeżenia do gry Lewandowskiego w meczu z Atletico

Bartosz Lodko
3
Media: Gavi miał zastrzeżenia do gry Lewandowskiego w meczu z Atletico

Komentarze

0 komentarzy

Loading...