Dzisiejsza lista powołanych przez Adama Nawałkę potwierdza, z jak dużym problemem zmaga się selekcjoner na pozycji rozgrywającego. Przywrócenie Filipa Starzyńskiego do reprezentacji Polski po miesiącu gry na niezłym poziomie przypomina wołanie o pomoc.
Starzyński… Nie no, nigdy byśmy tego nie wymyślili. Patrzymy po komentarzach w sieci, przeglądamy Twittera, spoglądamy na znajomych – same zdziwione twarze. Można było obstawiać różne nazwiska, ale akurat to miało w mediach naprawdę niskie notowania. I, jeśli mamy być szczerzy, trudno się dziwić.
Mówimy przecież o piłkarzu, który:
– w trzy mecze po przyjściu do nowego klubu z zawodnika pierwszego składu zdążył przesiąść się na ławkę i ostatecznie na trybuny
– w trzecim spotkaniu wszedł w 83. minucie, by po czterech kolejnych mieć na koncie dwie żółte kartki
– wychodził w pierwszym składzie pięć razy na 23 możliwe
– uzbierał 342 minuty przez całą rundę
– od końcówki października do drugiej połowy stycznia, gdy rozegrano 10 spotkań, ani razu nie zameldował się na murawie
To wszystko liczby Filipa Starzyńskiego z jesieni. Spędził ją nie w Anglii, Niemczech czy Hiszpanii, ale w Belgii. I to też nie w Anderlechcie – tylko w Lokeren, ósmym zespole poprzedniego sezonu i jedenastym obecnego. Teraz, spoglądając w tabelę po sezonie zasadniczym, widać że klubowi, z którego wypożyczyło go Zagłębie, bliżej do spadku niż Europy. A tam Starzyński brutalnie odbił się od ściany.
Pewnie, zdarzały się mecze, gdy na tego chłopaka – jeszcze w barwach Ruchu – patrzyło się z dużą przyjemnością. Ale dobre występy ciągle przeplatał słabymi, nie potrafił utrzymać formy na jednakowym poziomie. Jasne, możemy teraz zacierać ręce, że chłopak odżywa w Zagłębiu, ale przecież dopiero co wrócił do Polski z podkulonym ogonem. Jeden miesiąc, sześć występów i kilka dobrych liczb (dwa gole, trzy asysty) w Ekstraklasie nie wymażą tego wstydliwego okresu z jego CV. Starzyński to jeszcze długo będzie nasz rodzimy Figo, którego odstrzelili w belgijskim średniaku. Skoro więc nie sprostał poziomowi, jaki narzuciło Lokeren, jak zamierza poradzić sobie na tym międzynarodowym w kadrze? Tutaj mamy największe wątpliwości.
Jest i druga strona medalu. W reprezentacji Polski powtarzana dość często – że jak nie on, to kto? Zieliński, wiadomo, a dalej? Mila słabo wyglądał od początku roku i znów przykuli go do ławki rezerwowych. Selekcjonerowi podpadł swego czasu Mierzejewski i nie trafiają do niego osiągnięcia zawodnika w Arabii Saudyjskiej. Sposób gry Cetnarskiego – czego nie potrafimy pojąć – ewidentnie nie przekonuje Nawałki. Poza tym Majewski kopie sobie w Grecji, Klich podróżuje między boiskiem a ławką w drugiej lidze niemieckiej, Wolski też dopiero się odbudowuje.
Jednym słowem: bieda. Może więc ten Starzyński pokaże jednak, że więcej w nim dyspozycji z Zagłębia niż z Lokeren?
Fot. FotoPyK