Reklama

Bogusław Cupiał sprzedał Wisłę Kraków Jokerowi z Batmana

redakcja

Autor:redakcja

14 marca 2016, 16:10 • 4 min czytania 0 komentarzy

Bogusław Cupiał sprzedał Wisłę Kraków. Przegapiliście to wydarzenie, bowiem aby je odnotować trzeba posiadać nie prenumeratę „Przeglądu Sportowego”, a komiksów DC Universe. To na ich łamach znajdziecie jedyne racjonalne wytłumaczenie tego, co wyrabia się w Wiśle: rządy na Reymonta objął Joker z Batmana i włada Białą Gwiazdą dokładnie tak, jak można się było tego po nim spodziewać.

Bogusław Cupiał sprzedał Wisłę Kraków Jokerowi z Batmana

Zatrudnienie Wdowczyka to klasyczny dla Jokera przykład gaszenia pożaru benzyną. Wokół Wisły, drużyny, która w walce o utrzymanie potrzebuje jak najwięcej spokoju, a jak najmniej pozaboiskowych awantur, jedną decyzją wzniecił tuzin huraganów. Nie da się zacząć bardziej na kontrze, cóż, do wszystkiego. Bombardowanie popędza bombardowanie i na swój sposób to nominacja wyjątkowa, która ma szansę być wspominana latami.

Gdy Cupiał przejął Wisłę, chciał uchodzić za rycerza na białym koniu. Tak, polska piłka to układy, układziki, korupcja i bagno. Ale ja nie będę brał w tym udziału. Jestem ponad to o głowę. Będę wygrywał wbrew wszystkim krętaczom, zmontuję taki skład, który da radę grać i przeciw czternastu. Ten wizerunek pielęgnowano przez lata, ale teraz  – nie owijajmy w bawełnę – czar prysł i nie sposób nie zastanawiać się na ile ta postawa była pozerstwem. Kategorycznie odcinano się od tych, na których padał cień korupcyjnych zarzutów, rysa z Gargułą nie była dość znaczna, by całą tę konstrukcję podważyć, ale już zatrudnienie Wdowczyka – wyburzenie fundamentu. Cios w tył głowy. Zaprzedanie czegoś, co wydawało się, że jest częścią wiślackiego kręgosłupa, żelaznym elementem filozofii klubowej.

Trybuny storpedowały kandydaturę Smudy, ale należy zakładać, że gdyby klub się uparł, przeforsowałby Franka. Ugięto się. Jaki jest więc kolejny ruch? Wybór jedynego na świecie szkoleniowca, który jest w stanie kibiców Wisły wkurwić jeszcze bardziej. Na swój sposób czapki z głów. Czysty geniusz i makiawelizm. Wydawało się to niemożliwe, a tu proszę: jeszcze facet treningu nie poprowadził, a kibice już są o krok od spalenia kukły Wdowczyka na krakowskim rynku. Wielu wiślaków życzy sobie spadku, bo inny scenariusz wydłuża mordęgę z Wdowczykiem. Dla przeważającej większości jego obecność to potężny dyshonor, bo złamano markę klubu grubą kreską odcinającego się od korupcji, a jeszcze wcieraniem soli w rany fakt, że przecież zatrudniono człowieka, który bardzo możliwe, że przekręcał także Wisłę.

Jakie to wymowne, że status zadeklarowanego legionisty – co samo w sobie jest przy Reymonta pocałunkiem śmierci – to najmniejszy z problemów Wdowczyka. Jak pokazuje to skalę wzburzenia kibicowskiego obozu „Białej Gwiazdy”.

Reklama

I jak kontrastuje z wypowiedziami piłkarzy, którzy sto tysięcy razy mówili jak szkodzi formie zespołu wojna z kibicami.

Zatrudniono Wdowczyka, mistrza dokręcania śruby, tuż po laureacie Orderu Uśmiechu. Żelazna konsekwencja. Jakby tego było mało Wdowczyk przyznał, ze z Wisłą rozmawiał już w dniu, w którym Pawłowski debiutował. Znowu napięcie tylko rośnie, znowu stawia pod znakiem zapytania poczytalność szefostwa.

Zatrudniono Wdowczyka, który niedawno przyznał, że trudno mu sobie wyobrazić, aby Wisła nagle się podniosła – przecież zupełnie poważnie jeszcze przed chwilą piłkarze Wisły mogli motywować się chęcią udowodnienia Wdowczykowi, że jest błaznem. Teraz natomiast to on ma być wodzem prowadzącym ich do boju.

Zatrudniono Wdowczyka, który w tym samym wywiadzie jechał z Głowackim i Brożkiem. Nie ma to jak wejść do szatni świeżo po jebnięciu w dwie klubowe ikony, a zarazem fundamenty aktualnej drużyny: Głowackiego, który zapieprza za trzech i łata dziury po pięciu jak tylko Głowacki w tej lidze umie, a także Brożka, najlepszego asystenta i strzelca Wisły, bez którego „Biała Gwiazda” ma w tym sezonie bilans: 0 zwycięstw, 0 remisów, 7 porażek.

To zdumiewające jak z absolutnie każdej strony zatrudnienie Wdowczyka w Wiśle jest usłane przeciwpiechotnymi minami. To już nawet nie wygląda na prowizorkę, brak planu, chaos. To wygląda, jakby celem przyświecającym włodarzom było konsekwentne podsycanie wszelkich możliwych konfliktów i problemów. To wygląda na próbę wywołania jak największego dymu, na upiorny happening, wyszukaną prowokację.

Na robotę Jokera z Batmana.

Reklama

Wisła Kraków jest dziś niestety klubem, który ma wielką wartość edukacyjną. To najlepszy w regionie przykład tego jak nie zarządzać klubem. Z całej Europy powinni się tu zjeżdżać na staże by dotknąć organizacyjnej patologii, a potem uczyć się na krakowskich błędach.

Zwykłym kibicom z Gotham City Wisły zwyczajnie należy współczuć. Ludzie, którym Biała Gwiazda jest bliska sercu, czują się dziś tak, jak pasażerowie samolotu, którzy usłyszeli przez interkom „Proszę państwa, tu kapitan. Mam przyjemność poinformować, że przyjąłem zakład stewardessy: lecimy na Marsa”.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...