Była kiedyś taka legenda ludowa, że Bogusław Cupiał tak bardzo brzydzi się korupcją, że nigdy nie zatrudnia ludzi w nią umoczonych. Pierwszy znak zapytania, czy jest w niej odrobina prawdy pojawił się przy sprawie Łukasza Garguły. Ale teraz mamy już całkowitą jasność – to kit. Trenerem Wisły Kraków został Dariusz Wdowczyk.
Kilka lat temu do Krakowa przyjechał Winfried Schaefer, negocjował i negocjował, aż nagle mu powiedziano: – Wiesz co, Winfried? Wracaj do siebie, zmieniliśmy zdanie!
Wtedy zza parawanu wyszedł Henryk Kasperczak, pomachał ręką i po chwili był szkoleniowcem „Białej Gwiazdy” (kazano mu jeszcze przeczytać list z przeprosinami wobec Cupiała, co było większą żenadą niż teledyski Nataszy Urbańskiej).
Teraz historia się powtórzyła: znowu przyjechał zagraniczny szkoleniowiec, Krunoslav Jurcić, nawet pojawił się na jednym treningu, ale w porę mu powiedziano: – Ty, Krunoslav, zmiataj, bo zmieniamy koncepcję.
I niczym królik z kapelusza wyciągnięty został Wdowczyk.
Jak to się skończy, zgadywać nie będziemy. Generalnie Wisła ma kilku klasowych piłkarzy i w końcu jakiś mecz wygrać musi. Wdowczyka trudno lubić, ale coś tam o trenerce wie. Ujmijmy to więc następująco: szanse na utrzymanie wzrosły. Jeśli drużynie potrzebny był wstrząs, to właśnie się dokonał.
Gorzej, że sam Wdowczyk jeszcze kilka dni temu nie podejrzewał, iż poprowadzi Wisłę i zdobył się na moment szczerości. Na łamach katowickiego „Sportu” w piątek powiedział: – Trudno mi sobie wyobrazić, że Wisła nagle się podniesie.
Nie wygląda to na wyznanie człowieka, który ma pomysł na tę drużynę.