Dwa strzały z gatunku tych, które byłyby ozdobą dowolnego stadionu nie tylko piłkarskiego, ale także ligi rugby czy NFL. Błyskotliwe kluczowe podanie przy golu otwierającym wynik, regulowanie tempa gry, innymi słowy: Darko Jevtić show. Do perfekcji zabrakło tylko żeby wybił piątkę przewrotką. Cały występ Szwajcara był taki, jakby swoją dyspozycją chciał przekazać: ej, pamiętacie jeszcze czasy, gdy w zasadzie ode mnie w Lechu zaczynało się ustalanie składu? Gdy potrafiłem ciągnąć ten wózek w trudnych chwilach? Ja pamiętam. Wy zaczynajcie sobie przypominać.
Pierwsza połowa była wyjątkowo nonsensowna nawet jak na wyśrubowane polskie realia. Nie dlatego, że stała na niskim poziomie: ani trochę, póki co w tej kolejce słaby mecz to absolutna rzadkość. Chodziło o to, że Ruch był generalnie lepszy, przeważał, potrafił sprytnie przedostać się pod pole karne Lecha, poklepać na jego połowie, zepchnąć Kolejorza do defensywy. System Fornalika funkcjonował, a potem patrzymy w przerwie na tabelę ze statystykami i nie tylko widnieje tam 0:1 dla Lecha (piękna akcja w trójkącie Jevtić – Kownacki – Gajos, kapitalny strzał tego ostatniego) ale Ruch z zaledwie jednym strzałem, bez ani jednego celnego! Niepojęte. Aż przypomina się ten cytat z Sampaoliego: Pewnej nocy poszedłem z kobietą do baru. Rozmawialiśmy całą noc. Śmialiśmy się, flirtowaliśmy, kupiłem jej mnóstwo drinków. Około piątej rano, wszedł jakiś gość, chwycił ją za ramię i poszedł z nią do łazienki. Tam odbyli stosunek, a potem razem poszli do domu. Czy to mnie zmartwiło? Absolutnie! Przecież większość czasu spędziłem z nią ja.
Pierwsza część gry ma drugie dno, a mianowicie naznaczona jest sędziowskimi kontrowersjami. Zgoda, Oleksy był na minimalnym spalonym, tamto trafienie słusznie nieuznane. Ale Kadar bez dwóch zdań popchnął Konczkowskiego w polu karnym jakby w zemście, że ten tak go łatwo minął. Do tego sytuacja, w której Marciniak nie uznał gola, bo niby faulowany przez Grodzickiego był Trałka. Przepraszamy, wtedy przede wszystkim zapaśniczy chwyt wykonał Kamiński na Grodzickim, jak niby i gdzie tam faulował?
Nie był to na pewno najlepszy mecz naszego reprezentacyjnego arbitra, bo fani Ruchu mają prawo być rozgoryczeni, ale i kibice Lecha będą mieli pretensje o uznanie gola Stępińskiego, który w opanowaniu futbolówki pomógł sobie ręką. Tak czy inaczej akcja młodego strzelca mogła zaimponować: to jak wyprzedził Buricia, jak przerzucił nad nim piłkę – duża klasa. A już gol, cóż, jajami – instynkt strzelca.
Kontrowersje kontrowersjami, ale ani trochę kontrowersyjne nie jest powiedzieć, że gdy Lech przyspiesza to jest w stanie wyprodukować coś z lepszego piłkarsko świata. To zaważyło na wyniku – Lech grał przez większość czasu tylko solidnie, ale jak już zaskoczył – błyskało. Akcje nie do zatrzymania w Ekstraklasie. Ruch trudno ganić za dzisiejszy mecz, walczył do samego końca, a zespół działał. Lipski znowu pokazał, że widzi więcej niż 99% ligowców, Mazek że ma ewentualnie przyszłość w lekkoatletyce, Surma że będzie grał do siedemdziesiątki. Ale nie mieli dostatecznie dużo argumentów na takie zrywy Lecha i takie okoliczności.
Tak czy inaczej Kolejorz w pokonanym polu właśnie zostawił Cracovię i Ruch, dwa poważne skalpy. Urban i jego ferajna meldują się w czołówce, a od podium dzieli ich dystans jednego meczu.