Michał Probierz przez ostatnie pół godziny stracił mnóstwo nerwów, sił, głosu i pewnie jeszcze trochę wyłysiał. Do samego końca dyrygował zespołem, ciągle pokrzykując zza linii, donośnie przekazując wskazówki, które – choć w Białymstoku było prawie dziewięć tysięcy ludzi – doskonale było słychać w telewizji. Jagiellonia, nasz tegoroczny pucharowicz, robiła w meczu z Górnikiem Łęczna wiele, by skomplikować sobie drogę do pierwszej ósemki, ale w końcu pozostaje w grze o grupę mistrzowską.
Przez 60 minut Probierz powodów do radości miał niewiele (zwłaszcza że nie odgwizdano przewinienia Bogusławskiego na Tarasovsie w polu karnym). Tak naprawdę to tylko jeden, kiedy po mocnym strzale Pitrego i lekkim rykoszecie po nodze Burligi świetną interwencję zaliczył Drągowski. Jaga dobrze wyglądała dziś w tyłach, para Tarasovs-Guti nie popełniała prostych błędów, daleko było od powtórki z Warszawy (cztery stracone gole) czy Gdańska (pięć straconych goli). A z przodu? Do przerwy zero celnych strzałów, po przerwie – uderzenie Grzyba obok bramki, Romanczuk prosto w bramkarza i Vassiljev wpadający w pole karne, kiedy przypadkowe podanie do Świderskiego zaliczył Bogusławki, a ten spudłował z bliska.
Zaczęło się więc dziać dopiero w 60. minucie. Grzyb sprzed „szesnastki” trafił w poprzeczkę, nieskutecznie poprawiał Tomasik, a po chwili wyleciał Jakubik – z byłego obrońcy Dolcanu wiatrak robił dziś Frankowski, żółte kartki złapał na Burlidze i Romanczuku. I kiedy liczyliśmy, że Jaga pójdzie za ciosem, kolejne zmiany (Grzelczak, Mackiewicz, Góralski) coś wniosą do ofensywy, jej gra wyglądała dość bezradnie. Górnik, mimo że przebywał na murawie w dziesięciu, starał się utrzymywać przy piłce, a przede wszystkim zabezpieczać tyły. Dlatego gospodarze wciąż mieli spore problemy z dochodzeniem do sytuacji, pozostawały im strzały z dystansu.
W końcu na jeden zdecydował się też Vassiljev – zabrał piłkę Nowakowi, przymierzył z dystansu i trafił w samo okienko. Bartkus był bez szans, 1:0.
Jagiellonia była dziś lepsza, ale to zwycięstwo wymęczyła. Mimo że gra w tyłach została uporządkowana, znów problemy były w ofensywie. Ustawiony na szpicy Świderski to wciąż gość, który ma na koncie w tym sezonie Ekstraklasy tylko trzy gole. Tyle samo ma ich ustawiony na prawym skrzydle Cernych, na lewym – Frankowski może i z lepszymi liczbami, ale zaliczający duże wahania formy, dziś mimo niezłej gry był mało efektywny. Pozostało więc liczyć na Vassiljeva, najlepszego w tym roku piłkarza Jagi. Spisał się, przesądził o wygranej, ale… No, tych „ale” sporo już wskazaliśmy. Probierz w dwóch ostatnich kwadransach miał zawodnikom do przekazanie tyle uwag, że najlepiej byłoby, gdyby po prostu wyszedł z nimi na boisko.