Dominik Furman zawsze był dla nas swego rodzaju fenomenem. Zawodnik cieszący się naprawdę niezłą opinią w polskiej piłce, wręcz była nadzieja naszego futbolu, tymczasem nikt nie potrafił wskazać większych atutów u tego zawodnika. Niezła wrzutka ze stałych fragmentów i to by było tyle. Bez prostopadłego podania, strzału, fizycznie też raczej kiepsko. Idealny zawodnik na środek tabeli Ekstraklasy, bo też nigdy nie dawał tak wiele, by można było go rozpatrywać w kontekście pucharowicza. Ani tym bardziej zagranicznego transferu.
Jak się okazuje – w Furmanie coś jednak na Zachodzie widzą. Co? Tego jednak nie wiedzą nawet sami zainteresowani. Najpierw Toulouse wyłożyło za niego niemal trzy miliony euro – co okazało się chyba największą wtopą transferową w historii klubu – po czym dało mu zagrać w pięciu meczach Ligue 1. Teraz natomiast na Furmana skusiło się Hellas Verona i mamy powtórkę z historii. Podczas gdy Wszołek buduje sobie całkiem solidną markę na Półwyspie Apenińskim, Dominik wymazuje kolejną rundę z życiorysu. Jego dorobek w Serie A wygląda tak:
Atalanta – ławka
Inter – ławka
Lazio – ławka
Chievo – ławka
Udinese – ławka
Deja vu z Francji. Nawet nie dziwimy się chłopakowi, że znów porywa się z motyką na słońce, bo raz – zarobi lepsze pieniądze, dwa – pożyje w ładniejszym miejscu niż Warszawa, trzy – wreszcie zobaczy na żywo kilku prawdziwych zawodników, ale kariera stricte piłkarska ucieka mu w zawrotnym tempie. Dziwi to tym bardziej, że Furman po powrocie wyglądał w Legii naprawdę znośnie. Oczywiście, że nie imponował liczbami, ale wbił się – powiedzmy – do pierwszej piątki środkowych pomocników Ekstraklasy. W końcu jednak przyszedł Czerczesow, skasował Dominika i trzeba było szukać czegoś nowego. Zamiast jednak wybrać Jagiellonię czy inny klub tego pokroju ten rzucił się z szabelką na czołgi i de facto zawiesił karierę.
Co najgorsze trener Luigi Delneri zupełnie nie traktuje Polaka jako tego, który mógłby pomóc wyjść z kryzysu. Hellas zajmuje ostatnie miejsce w Serie A z absolutnie tragicznym bilansem 2-12-13, do bezpiecznego miejsca traci już dziewięć punktów, prawie na pewno zleci z ligi, ale akurat duet środkowych pomocników się nie zmienia. Delneri konsekwentnie stawia na Marrone i Ionitę. Tylko w jednym meczu dał szansę ich konkurentowi, Greco, ten odwdzięczył się golem z Lazio, po czym znów wrócił na ławkę. Wnioski są proste – musiałoby wysypać się dwóch-trzech środkowych pomocników, żeby Furman w ogóle był rozważany…
… co w sumie naprawdę jest przykre, bo nie mówimy tu o żadnych potentatach. Najpierw siedemnasta drużyna Ligue 1, teraz czerwona latarnia Serie A. Póki chcą płacić, czas skasować ile się da, kupić pięć mieszkań w centrum Warszawy, nauczyć się języka i – kiedy już nie będzie chętnych – wracać do Ekstraklasy. Na poważne granie zwyczajnie chłopaka nie stać.
Fot. FotoPyK