W Bundeslidze najważniejsze sprawy jak zwykle zgodnie ze znanym i zgranym już scenariuszem. Bayern trzyma stały, 8-punktowy dystans względem Borussii Dortmund (jak wygrywają to wspólnie, jak tracą punkty to zazwyczaj również wspólnie), a BVB już dziś może powiedzieć, że przynajmniej skończy druga.
Tabela wygląda tak:
Bayern – 62 pkt.
Borussia D – 54 pkt.
Hertha – 39 pkt.
Taki układ sił pokazuje, że w Niemczech – przynajmniej na krajowym podwórku – znów rządzi duet z Monachium i Dortmundu. To samo po spojrzeniu w klasyfikację strzelców, gdzie Robert Lewandowski ma 23 gole, a Pierre-Emerick Aubameyang 22. Na tym etapie rozgrywek to kapitalne wyniki i zapowiedź świetnej rywalizacji.
Podopieczni Thomasa Tuchela w meczu z Hoffenheim wyglądali jednak mizernie, byli ospali, trochę zmęczeni ostatnim maratonem. Przy uderzeniu Vollanda w środek bramki, Burki odbił piłkę i Rudy musiał tylko dokonać poprawki. Borussia momentalnie dopuściła gości do kolejnej sytuacji, instynktownie obronił Burki, ale 0:2 wisiało już w powietrzu. Odpowiedź Reusa z rzutu wolnego tuż przed zejściem na przerwę to było zbyt mało.
Pół godziny przed końcem wyleciał Rudy, który wślizgiem od tyłu zatrzymał pędzącego Aubameyanga. W Niemczech już wybuchła dyskusja, czy sędzia trochę z tą decyzją nie przesadził. Ten moment znacząco jednak otworzył mecz, choć już na początku drugiej połowy Gundogan trafił w słupek. Potem poszło już jednak gospodarzom łatwo: przy pomysłowo rozegranym rzucie rożnym trafił Mchitarian, Ramos wykorzystał kapitalną wrzutkę Piszczka, a po dograniu Mchitariana tylko stopę dołożył Aubameyang (chwilę wcześniej marnując „setkę”). Ale taki Piszczek – serio, zobaczcie sobie tę asystę – mógł się dziś naprawdę podobać, to był wysoki poziom.