Reklama

Zaginiony James, Ronaldo bez błysku. Atletico rządzi w Madrycie!

redakcja

Autor:redakcja

27 lutego 2016, 18:37 • 3 min czytania 0 komentarzy

Nowy trener, stare problemy – mogą po przegranych derbach powiedzieć kibice Realu. Królewscy znów nie potrafili wygrać spotkania z zespołem z europejskiej czołówki, James Rodriguez znów zawiódł przeciwko Atletico, a strata do Barcelony zamiast sukcesywnie maleć, regularnie się powiększa. Dziś Los Rojiblancos do pokonania ekipy Zinedine’a Zidane’a wystarczyła konsekwencja w obronie i ledwie jeden odpalony pocisk, który uciszył całe Bernabeu.

Zaginiony James, Ronaldo bez błysku. Atletico rządzi w Madrycie!

Dzisiaj w zespole Realu było co najmniej dwóch hamulcowych, którzy mocno utrudniali całej drużynie rozwinięcie skrzydeł. O ile Isco jeszcze błysnął jednym ciekawym, otwierającym podaniem i parę razy ze zmiennym skutkiem spróbował stworzyć przewagę minięciem rywala, o tyle aż przykro było dziś patrzyć na Jamesa Rodrigueza. Kolumbijczyk był cieniem samego siebie. Straty? Jakoś po dziesiątej przestaliśmy liczyć. Celność podań? Dramatyczna. Żeby nie być gołosłownym, oto wszystkie jego ofensywne akcje z dzisiejszego spotkania, aż do momentu w którym wędkę rzucił mu Zidane:

Image and video hosting by TinyPic

Jedno celne podanie w pole karne, jeden zablokowany strzał. Real miał dziś z Jamesa mniej więcej tyle pożytku, co z oglądającego spotkanie w kapciach Jerzego Dudka.

Na domiar złego, w Realu w ogóle ciężko było dziś o lidera ataku. Wymowne, że Benzemę już w przerwie zmienił Borja Mayoral. To z pewnością nie był też mecz, po którym Cristiano Ronaldo z zadowoleniem spojrzy w lustro. Portugalczyk oddał kilka strzałów, ze dwa naprawdę groźne – w pierwszej połowie gdy odpalił swój tomahawk z wolnego i na samym początku drugiej, gdy chciał pocelować po długim słupku i minimalnie chybił. Ale to znów był Ronaldo sprzed lat, na którego w najważniejszych momentach nie można liczyć. Chwilami mogło się nawet wydawać, że poszedł do szatni poszukać Isco i Jamesa.

Reklama

Rojiblancos również takiego lidera poszukiwali bardzo długo. Wliczając poprzednie spotkania – przez ponad 320 minut. Wtedy to piłkę podholował Griezmann, wymienił ją z Felipe Luisem i przypomniał, że wszędzie dobrze, ale… na wyjeździe najlepiej. Zdobył bowiem swojego piątego z rzędu gola poza Vicente Calderon.

Dobrze, że ten gol padł, bo wcześniej można było uwierzyć w słowa Felipe Luisa, że Atletico w zasadzie to nie liczy się już w walce o tytuł i że te derby nie będą mieć takiej stawki, jak zwykle. Strzałów było jak na lekarstwo. Emocji – również. Mecz podgrzewany z każdej strony, a okazał się być mocno letni – bynajmniej nie z powodu wiejącego dziś w Madrycie porywistego wiatru.

Po golu zaczęło się dziać nieco więcej, ale obrońcy jednej i drugiej drużyny potrafili w końcowej fazie popsuć niemal każdy atak. Ci z Atletico często za wszelką cenę, balansując na granicy przepisów, łapiąc kolejne żółte kartki i ryzykując nawet karnego gdy w szesnastce jak długi wyłożył się Danilo. Z każdą kolejną powtórką nabieramy coraz mocniejszego przekonania, że sędzia powinien wskazać na jedenasty metr.

Reklama

Ten defensywny wielbłąd był jednak ostatnim tak ewidentnym i tak potencjalnie tragicznym w skutkach dla ekipy Diego Simeone. Po profesorsku zagrał szczególnie Jose Jimenez, który tym razem wyglądał lepiej nawet od swojego rodaka i mentora Diego Godina. Urugwajczyk popełnił na początku faul na granicy nawet czerwonej kartki, gdy skasował wychodzącego na pozycję Benezmę, później jeszcze parę razy wyglądał jak na siebie dość niepewnie, ale ostatecznie wraz z młodszym kolegą nie dał rywalom poszaleć.

Atletico może tym samym jeszcze mieć nadzieję, że mistrzostwo jest w zasięgu. Realowi to prawo zostało dziś na dobre odebrane. Dziewięć punktów straty i jeden mecz do rozegrania mniej – rozpędzona Barcelona jutro ma szansę w tym ligowym maratonie kompletnie zniknąć Królewskim za horyzontem. Rojiblancos wciąż gdzieś w zasięgu wzroku będzie jeszcze majaczyć bordowo-granatowa koszulka.

Najnowsze

Niemcy

Marcel Lotka rozważa odejście z Dortmundu. Nie wszystko zależy od niego

redakcja
0
Marcel Lotka rozważa odejście z Dortmundu. Nie wszystko zależy od niego
Ekstraklasa

Powrót Marka Papszuna do Rakowa. Ile zarobi? Kogo kupi? Czy dogada się z dyrektorem?

Szymon Janczyk
5
Powrót Marka Papszuna do Rakowa. Ile zarobi? Kogo kupi? Czy dogada się z dyrektorem?

Hiszpania

Komentarze

0 komentarzy

Loading...