Coraz lepiej rozumiemy, jak doszło do współpracy Wisły z Tadeuszem Pawłowskim i czym były trener Śląska urzekł nowego pracodawcę. Ano niepoprawnym optymizmem i nieco oderwanym od rzeczywistości spojrzeniem. Sympatyczny pan Tadek niezmiennie unosi się kilka metrów nad ziemią.
Pawłowski zaczął pracę w Krakowie od przemówienia, że na ten sezon pierwszym celem jest miejsce w ósemce, a potem to już tylko gra o puchary. Wielu pukało się w czoła, w tym również my. Liga ruszyła, słabiutka Wisła dostała w czapę od Śląska Wrocław, ale trenerowi ciężko zarzucić brak konsekwencji. Pytany o przyszłość Arkadiusza Głowackiego, odpowiada: – Uważam, że tylko zespół jest w stanie przekonać go, że nie warto jeszcze kończyć. Awans do europejskich pucharów byłby bodźcem, który dałby mu dodatkowe pokłady energii (za: Przegląd Sportowy).
Europejskie puchary, ciągle te europejskie puchary… Wiadomo, papier przyjmie wszystko, a chlapać jęzorem na lewo i prawo można zawsze. Pytanie tylko, po co. Spoglądamy w tabelę, Wisła zajmuje w niej przedostatnie miejsce, a gdyby Górnik wygrał wczoraj z Ruchem – byłaby na samym dnie. Mimo to, zamiast skupiać się na wyjściu ze strefy spadkowej, zyskaniu odrobiny spokoju, ludziom się opowiada bajki i próbuje zaprosić ich do życia w bajce. To mniej więcej tak, jakby dziś o pucharach zaczęli opowiadać w Niecieczy.
Tymczasem krakowianie zanotowali przed tygodniem szóstą porażkę z rzędu, a ostatniego gola zdobyli w derbach 29. listopada (515 minut temu!). Od początku grudnia Cracovia z Legią trafiały do siatki po czternaście razy, Górnik Zabrze z Jagiellonią po dwanaście, za to Wisła – ani razu. Pawłowski robi jednak dobrą minę do złej gry. Jego zdaniem, zespół ma tak doświadczony, że poradzi sobie z presją i szybko wyjdzie z opresji, a obecny terminarz też może pomóc „szybko dźwignąć się w tabeli”.
Skoro już teraz jest tak dobrze, kiedy jest tak źle, to boimy się pomyśleć, co w Krakowie powiedzą, gdy w końcu zaczną zbierać punkty. Sarki pójdzie co najmniej do Galaty, Guerrier znów będzie wymierał między Dortmundem, Leverkusen i Benfiką, a Małecki z marszu wróci do kadry, wciskając się jeszcze na Euro wspólnie z Pawłem Brożkiem. Ale w porządku… Wyobrażamy sobie jednak, jak ta rozmowa z Głowackim musiała wyglądać. W klubie zapytali: co musiałoby się stać, byś został? Facet chwilę się zastanowił, nie chciał ich z miejsca odsyłać na drzewo, więc rzucił – puchary! Tak, wobec tego będą puchary!
Sam mecz z Górnikiem Łęczna nie zapowiada się zbyt pasjonująco. Podopieczni Jurija Szatałowa trzymają się w tym sezonie dzielnie, cały czas krążą wokół miejsc pomiędzy grupą mistrzowską a spadkową. Przed tygodniem zremisowali z Piastem, zostawili po sobie lepsze wrażenie, ale oni mają w zwyczaju przeplatać dobre mecze słabymi. Dziś w przypadku wygranej wskoczą do grupy mistrzowskiej, Wisła – co najwyżej zrobi kolejny krok w kierunku Europy wygrzebie się ze strefy spadkowej.