Nie będziemy was okłamywać, że śledziliśmy z wysokości trybun sparing Arki Gdynia z Gryfem Wejherowo. Po prostu uznaliśmy, że nie wydarzy tam się za wiele ciekawego. Tymczasem optyka nieco nam się zmieniła, kiedy przeczytaliśmy relację z tego spotkania na portalu trojmiasto.sport.pl. A konkretnie, naszą uwagę przykuł opis nowego zawodnika Arki, Yannicka Kakoko.
Jak wyglądała sobotnia gra Niemca z kongijskimi korzeniami? Zacytujmy fragment:
To bezapelacyjny obecnie lider Arki. Brzmi to może i dziwnie, bo Yannick w Gdyni pojawił się przecież niedawno, ale bardzo szybko odnalazł się w żółto-niebieskim mechanizmie. Wygląda to nawet tak, jakby on dyrygował środkiem pola i decydował, gdzie rozdzielać piłki. Stał się też ulubieńcem publiczności. W meczu z Gryfem walczył o każdą piłkę, którą potem pieszczotliwie rozdzielał na skrzydła. Piłkarsko można się nim podniecić.
Zastanawiające, że dziennikarzowi sport.pl dziwnie zabrzmiało nazywanie Yannicka liderem, a nie ustosunkował się już do brzmienia pieszczotliwego rozdzielania piłki i piłkarskiego podniecenia. Nie ulega jednak wątpliwości, że autor relacji postanowił zadbać o kibiców, którzy nie mogli na własne oczy zobaczyć tego widowiska i pokrył ich oczekiwania. Korzystając z pełnego wachlarza literackich trików, powiódł czytelników od piłki nożnej, przez podręcznik techniczny, aż po Kamasutrę. Spróbujmy prześledzić tok rozumowania naszego autora-poety. Przejście od mechanizmu do pieszczot mogło się odbyć wyłącznie za pomocą smarowidła. A od pieszczot do podniecenia już bardzo krótka droga. Właściwie wszystko wydaje się tu jak najbardziej zrozumiałe. Dzięki tej barwnej relacji poczuliśmy się, jakbyśmy sami weszli w Kakoko i wystąpili w tym sparingu.
Nie wiemy tylko, czy to bliskość walentynek tak zadziałała na błyskotliwego autora, czy jednak coś innego. Właściwie to bez znaczenia, bo i tak bijemy mu wielkie pokłony. Nie chcąc pozostawać w tyle za dziennikarzami sport.pl, sami spróbujemy nieco ubarwić język naszych relacji. Chociażby przy okazji dzisiejszego meczu Legii z Jagiellonią, w którym będziemy śledzić seksowne rajdy Kucharczyka i stymulujące strzały Nikolicia. Będziemy namiętnie obserwować fikuśne dryblingi skrzydłowych Jagiellonii i penetrujące podania Vassiljeva. Wreszcie będziemy obserwować, jak Bartek Drągowski… Chociaż nie, akurat Drągowskiego w tym kontekście wolimy jednak pominąć.