Walka o przestrzeganie prawa jest nieskuteczna, a pieniądze, które także fajnie byłoby przeznaczyć na inwestycje sportowe, mijają nas bokiem. – Podobne rozwiązanie sytuacji jak duńskie, także w Polsce, według naszych szacunków, mogłyby w ciągu czterech lat przynieść dodatkowo od około miliarda do ponad 4 miliardów złotych wpływów budżetowych – mówi w dzisiejszym „Przeglądzie Sportowym” Joanna Dzios z Europejskiego Stowarzyszenia Gier i Zakładów.
FAKT
Dział sportowy apeluje: dla dobra polskiego sportu należy zmienić ustawę hazardową. Trudno się pod tym postulatem nie podpisać.
– Bukmacherzy zostawiają w sporcie około 11 milionów złotych rocznie. W ostatnim roku przed zmianą przepisów było to 40 milionów – mówi Joanna Dzios (32 l.) z EGBA, czyli Europejskiego Stowarzyszenia Gier i Zakładów. (…) 90 procent obrotów bukmacherskich odbywa się nielegalnie przez internet. Instytucje państwowe nie umieją sobie z tym poradzić, a budżet państwa jest uboższy o grube miliony. – Podobnie sytuacja wyglądała w Danii, ale duńskie władze dostrzegły problem i wprowadziły zmiany, dzięki którym tylko 5 do 10 procent rynku to szara strefa. Firmy płacą 20 procent podatku, ale od dochodu, nie od obrotu – dodaje Dzios.
Wywiad z Piotrem Nowakiem. Nie brakuje trudnych pytań.
Swoją karierę trenerską rozpoczynał pan w USA, zdobywając w 2004 roku mistrzostwo ligi z DC United. Jednak w 2012 roku, po tym jak zwolniono pana z Philadelphii Union zaczęły wychodzić na jaw informacje o pana specyficznych metodach treningowych. Według dokumentów sądowych miał pan kazać piłkarzom biec 16 kilometrów bez podawania płynów, a niektórych z nich miał pan obrażać i bić.
Na pierwszym treningu Lechii dwóch piłkarzy powiedziało: „Trenerze, żeby nie było na pana”. I później tłumaczą, że chcieli się wody napić, ale ze względu na minusową temperaturę woda zamarzła.
Pytamy poważnie.
Jest takie powiedzenie, że jak chcesz uderzyć psa, to kij się zawsze znajdzie. Myślę, że ono dobrze pasuje do tej sytuacji. Zawsze byłem bezpośrednim człowiekiem. Oczywiście mogłem popełnić jakieś błędy, ale najważniejsze było i jest dla mnie to, by zawsze być fair. I tego się trzymam.
Fakt pisze także o zesłaniu Vrdoljaka do rezerw, ale to najlepszy dowód, na jak straconej pozycji względem internetu jest prasa. Pisaliśmy o tym już w czwartek
GAZETA WYBORCZA
W „Wyborczej” jeden piłkarski tekst – o zawodnikach zsyłanych do rezerw.
Szczególnie niepokojącym obyczajem jest jednak właśnie karanie tych, którzy sportowo zasługują na podstawowy skład lub uchodzą wręcz za gwiazdy i nie dali merytorycznego powodu, żeby ich degradować. Zgrzeszyli wyłącznie chęcią rychłej zmiany miejsca pracy. Jak zdrajca Cierzniak. I w najgorszym razie nie tylko przestają grać, ale też poważnie – albo w ogóle! – trenować. Na pół roku odbiera im się możliwość wykonywania zawodu. A sportowcy pozostają aktywni na rynku pracy nie do 67. roku życia, lecz przez maksymalnie kilkanaście lat. Co więcej, pół sezonu nieróbstwa może wyraźnie wpłynąć na ich formę, czyli zdolność do wykonywania zawodu – w skrajnych przypadkach karierę hamuje lub wręcz załamuje. (Przed 33-letnim Cierzniakiem być może ostatni poważny kontrakt w życiu). Oczywiście kluby niekoniecznie łamią przepisy, nie sposób przecież udowodnić trenerowi, że odsuwając podwładnego, nie kieruje się względami merytorycznymi, lecz np. zemstą. Ale utrzymują fatalne standardy. Fatalne i w poważnych ligach właściwie niespotykane, gdzie indziej zdarzają się co najwyżej ponure epizody – jak szantaż stosowany przed laty przez właściciela Udinese wobec piłkarzy niechętnych do przedłużenia kontraktu na każde żądanie szefa, natychmiast po odmowie wyrzucanych na trybuny. Ewentualnie zdarzają się sytuacje podobne tylko pozornie – gdy trener Louis van Gaal wysyłał niedawno na banicję Victora Valdesa, hiszpański bramkarz był w Manchesterze United rezerwowym i miał odmówić gry w zespole młodzieżowym, czyli zbojkotować polecenie służbowe.
SUPER EXPRESS
W „Superaku” rozmówka z Bogusławem Leśnodorskim który stanowczo zaprzecza, że Vrdoljak został przesunięty do rezerw, bo jest już klubowi niepotrzebny.
Vrdoljak od maja leczy kontuzję kolana. W drugiej drużynie są lepsi piłkarze niż w pierwszej, postawią go szybciej na nogi?
Za zdrowie zawodników obu zespołów odpowiada ten sam sztab medyczny. W przesunięciu Ivicy do drugiej drużyny nie ma co się doszukiwać sensacji. Wszystko wskazuje na to, że rekonwalescencja po operacji kolana się przedłuży i zawodnik wiosną nie pomoże kolegom walczącym o mistrzostwo Polski. Dlatego trener Czerczesow zdecydował, żeby Ivo w spokoju wracał do sił w rezerwach. Nikt go nie pogania, nie naciska ani nie wywiera presji. Ma się spokojnie leczyć.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Okładka:
Podobnie jak „Fakt”, „Przegląd” alarmuje, że potrzebna jest nowa ustawa hazardowa.
Warto zwrócić uwagę, że w przypadku działania w naszym kraju firm oferujących możliwość zawierania zakładów na wydarzenia sportowe chodzi jednak o znacznie większe zjawisko niż tylko pozyskiwanie sponsorów przez poszczególne kluby. To także kwestia dochodów do budżetu państwa wynikających z podatków. Firmy bez licencji naprawdę działają w Polsce, ale fiskusowi nie oddają nawet grosza… Walka o przestrzeganie prawa jest nieskuteczna, a pieniądze, które także fajnie byłoby przeznaczyć na inwestycje sportowe, mijają nas bokiem. – Podobne rozwiązanie sytuacji jak duńskie, także w Polsce, według naszych szacunków, mogłyby w ciągu czterech lat przynieść dodatkowo od około miliarda do ponad 4 miliardów złotych wpływów budżetowych – dodaje Dzios. Dla porównania przypomnijmy, że szeroko dyskutowana w mediach sprawa zadaszenia toru łyżwiarskiego na warszawskich Stegnach przesuwa się w czasie o kolejny rok, bo najzwyczajniej w świecie ministerstwo sportu nie ma brakujących do sfinansowania inwestycji 60 milionów złotych.
Rozszerzona wersja wywiadu z Piotrem Nowakiem.
Gdyby pana osiągnięcia w karierze trenerskiej za oceanem pokazać na wykresie, wydaje się, że linia stopniowo opadałaby. Najpierw były sukcesy z DC United, później praca z Bobem Bradleyem w reprezentacji USA, z kadrą olimpijską, a następnie Philadelphia Union, z którą tylko raz awansował pan do play-off.
Naprawdę panowie tak uważacie? W 2007 roku cała Ameryka chciała, by reprezentację objął Juergen Klinsmann. „Klinsmann, Klinsmann!”, powtarzali tylko. Ale wtedy jeszcze nie dogadali się z nim, więc postawiono na dwóch trenerów ligowych, którzy mieli wówczas największe osiągnięcia. A takim duetem byliśmy Bob Bradley i ja. Kiedy obejmowaliśmy reprezentację, była na 31. Miejscu w rankingu FIFA. A wiecie, która była dwa lata później? Nigdy wcześniej nie notowano jej równie wysoko, nawet za czasów Bruce’a Areny, który doprowadził ją do ćwierćfinału mundialu w Korei i Japonii. W eliminacjach mistrzostw świata zdobywaliśmy komplet punktów, potrafiliśmy radzić sobie z Meksykiem, pokonywaliśmy Kanadę po 3:0. A z reprezentacją olimpijską, którą też prowadziłem, zakwalifikowałem się do igrzysk w Pekinie.
Dziennik radzi piłkarzom, co robić, kiedy wylądują w tzw. „Klubie Kokosa”.
Po pierwsze – czy tego chce, czy nie – musi wypełniać polecenia klubu. Powinien także poprosić o pisemną argumentację decyzji o przeniesieniu do rezerw. Przed Izbą mogą być także przydatne wypowiedzi, tak jak te Tadeusza Pawłowskiego, który pod koniec stycznia mówił, że Cierzniak jest zdecydowanym numerem jeden, a w lutym po przeniesieniu piłkarza do rezerw, że wszystkie decyzje w tej sprawie należą do zarządu. Albo Romualda Szukiełowicza. Trener Śląska kilkakrotnie stwierdził, że skoro Paixao mógł podpisać kontrakt z Lechią, on miał prawo odesłać go do rezerw.
Oprócz tego:
– Komisja ds. licencji klubowych utrzymała punkt karny dla Ruchu i Lechii,
– Cernych wraca na szpicę,
– Legia zalicza ostatni test,
– Piast znowu rozgrywa tajny sparing,
– Gajos i Loverencsics spośród zawodników Lecha zaliczyli najwięcej minut podczas zimowych sparingów,
– City walczy z Leicester, wielki egzamin na mistrza,
– Leverkusen ma patent na Lewego.
Na koniec fragment felietonu Krzysztofa Stanowskiego. Dziś o piłkarzach, którzy są traktowani przez kluby jak popychadła.
Bardzo lubię posiłkować się przykładem Gorana Pandeva. Latem 2009 roku podjął decyzję, że odejdzie z Lazio, co nie spodobało się prezesowi klubu. Zabroniono mu trenować z zespołem, jednocześnie nie przyjmowano ofert, które napływały z innych krajów (uznano je za zbyt niskie). Ostatecznie nie dość, że władze ligi rozwiązały kontrakt z winy klubu, to jeszcze zawodnik otrzymał 170 000 euro odszkodowania za poniesione straty moralne. Tak się sprawy mają w cywilizowanym kraju. A u nas zsyłka do rezerw funkcjonuje niczym… areszt tymczasowy, nieprzerwanie od lat jedna z polskich patologii. Ot, taka odsiadka, niekiedy całkiem bezpodstawna, ale skuteczna, gdy trzeba spacyfikować niepokornego gracza, a i innym pokazać, co się dziś robi z awanturnikami. Może od razu zakuć w dyby i w przerwie meczu chłostać na gołe dupsko? Będzie rozrywka w sam raz – akurat dla kibiców, którzy twierdzą, że jeśli piłkarzowi płaci się pensję, to można poczynać sobie z nim do woli.