Reklama

Gary stracił wszelkie argumenty. Karnawał Barcelony

redakcja

Autor:redakcja

03 lutego 2016, 22:54 • 3 min czytania 0 komentarzy

Do dzisiaj tylko jeden argument pozostawał na ewentualną obronę Gary’ego Neville’a. Copa del Rey. W Primera División eksperyment z analitykiem na ławce zakończył się (?) kompromitacją, Valencia walczy o utrzymanie, kibice żegnają Anglika białymi chusteczkami, ale on – skoro został na stanowisku – dostał czytelny sygnał. Trzeba zrobić wszystko, żeby chociaż wygrać puchar. I tu jednak się wyłożył – Barcelona zaprosiła Valencię na wykład z futbolu i awansowała do finału. Co prawda do rozegrania pozostaje jeszcze rewanż, ale Valencia jest dziś w takiej ruinie, że zasadne jest pytanie, czy dla zachowania twarzy nie byłoby lepiej oddać walkoweru. 

Gary stracił wszelkie argumenty. Karnawał Barcelony

Miał być wielkim odkryciem rynku trenerskiego, został pośmiewiskiem. Jakkolwiek Neville będzie wypadał w telewizji po ewentualnym powrocie – wszyscy mu to wytkną: a sam co zrobiłeś? Dziś jednak angielski Przytuła (komentowany przez polskiego Przytułę!) mógł przeżyć szok kulturowy. Siedząc w studiu SkySports on zwyczajnie analizował inną dyscyplinę sportu. To nie jest piłka nożna. To zbiór maszyn zaktualizowanych o patcha z niemal stuprocentową perfekcją. Ktoś powie, że na Camp Nou przyjechały ogóry i coś w tym pewnie jest, ale to nie zmienia faktu, że Barcelona w pierwszej połowie grała niemal idealnie. Niemal, bo sielankowy obraz lekko pobrudził Neymar marnujący karnego. Podszedł bez rozbiegu i walnął w słupek. Pech i nonszalancja w jednym.

Poza tym było wszystko. Neymar. Messi strzelający 499., 500. i 501. gola w karierze. Cztery gole Suareza. Iniesta. Świetne podłączenia bocznych obrońców (Vidal i Alba), perfekcyjny w defensywie Mathieu, który także niemal wbił gola wolejem z dwudziestu metrów. Pique szarżujący pod bramkę rywala. No i ten Busquets – wielu ocenia go przez pryzmat symulek sprzed kilku lat, ale chyba nikt regularnie oglądający Primera División nie ma wątpliwości – to dziś zdecydowanie najlepszy środkowy pomocnik na świecie. Podanie do Vidala na 2:0 – palce lizać. Do tego 10 odbiorów w 35 minut, co stanowiłoby świetny rezultat patrząc nawet na cały mecz. Kompilacja dzisiejszych zagrań „Busiego” powinno się wprowadzić jako obowiązkową lekturę w każdej akademii piłkarskiej. Dajesz mu brudną piłkę, on ci oddaje czystą.

Neville miał jakiś pomysł na ten mecz. Wystawił przecież czterech nominalnych bocznych obrońców (Cancelo i Barragan po prawej, Gaya i Siqueira po lewej), żeby zatkać korytarze Vidalowi i Albie oraz zapewnić asekurację przy Neymarze i Messim. Kompletnie nic to jednak nie dało. Facet mógłby dziś oddelegować trzydziestu obrońców na plac gry, ale co z tego, skoro Neymar włączył tryb karnawału i gra dziś najbardziej atrakcyjny futbol na ziemi? Żeby nie było – nawet taką Barcelonę da się powstrzymać, co przecież pokazało Deportivo lub nawet ostatnio Malaga, ale akurat dziś brakowało tylko, żeby ten bezradny Aderllan Santos położył się na murawie i zwyczajnie rozpłakał. Albo Ryan. Albo Cancelo. Albo Parejo. Połowa Valencii dostała dziś solidne argumenty, by zwyczajnie wpaść w depresję.

7:0. Nie będziemy się silić na inną puentę.

Reklama

Najnowsze

Hiszpania

Komentarze

0 komentarzy

Loading...