Rzadko zdarza się, żeby obcokrajowiec grający w Ekstraklasie zrobił karierę w silniejszych ligach. Takie przypadki można policzyć na palcach jednej, maksymalnie dwóch rąk. No bo kto? Kalu Uche – tu wszystko się zgadza. Paulinho – droga całkowicie absurdalna, ale jednak kariera przez duże „K”. Od biedy można byłoby do tego wora wrzucić Marcelo Sarvasa, który poradził sobie w MLS, ewentualnie Rudnevsa za kilka przebłysków czy Kosanovicia, który przed chwilą przebił się do Standardu Liege. To wszystko jednak wyjątki. Większość – ostatnio Paixao, Sa, Stilić czy Tonew – przy pierwszej okazji wali głową w ścianę, traci przytomność i już się nie podnosi. Tym bardziej warto docenić karierę jednego z byłych wiślaków…
Dzisiaj kontrakt z Besiktasem podpisze Marcelo. Brazylijczyk wczoraj przyleciał do Stambułu, właśnie teraz przechodzi testy medyczne (foto niżej), klub w zasadzie wszystko już potwierdził i kwestią czasu wydaje się złożenie parafki na umowie. Część z was pewnie powie, że to pierwszy krok w kierunku emerytury i koszenia kapusty w Emiratach czy innym Katarze, ale… chyba raczej niekoniecznie. W Hannoverze od początku sezonu śmierdzi spadkiem, drużyna – o czym TUTAJ opowiadał Artur Sobiech – stanęła w miejscu, do bezpiecznej lokaty traci pięć punktów, tymczasem po Marcelo zgłosił się klub, który ma wielką szansę na mistrzostwo Turcji. Być może zamiana Bundesligi na Super Lig nie brzmi okazale, ale perspektywa gry w drugiej lidze i Champions League – to już zupełnie inna bajka.
Trener Senol Gunes (tak, to ten od brązu na MŚ02) wprost przyznał, że stoper Alexander Milosević się nie sprawdził i trzeba było poszukać alternatywy. Marcelo ma zostać wypożyczony z opcją wykupu. Jeżeli jego aklimatyzacja przebiegnie bez zarzutu, wówczas dojdzie do transferu definitywnego. Akurat z tym jednak nie powinno być problemu – Marcelo to bowiem piłkarz, do którego wątpliwości związane z adaptacją zwyczajnie nie pasują. Trafił do Wisły, zaczął grać praktycznie od początku, a po sezonie był gwiazdą. PSV? To samo. Sto meczów i opaska kapitańska. Hannover? Tu już pojawiało się więcej krytyki, ale byle ogór nie rozegrałby 2,5 sezonu w Bundeslidze, niemal od dechy do dechy. Zwyczajnie by go pogoniono. Po drodze łączono go jeszcze z przeżywającą wówczas kryzys Borussią Dortmund, ale ostatecznie do transferu nie doszło.
Co czeka go w Stambule? Oprócz wspomnianej walki o debiut w Lidze Mistrzów – dzielenie szatni z Ricardo Quaresmą i Mario Gomezem, a także… kompletny szał. Facet jeszcze nie zdążył podpisać kontraktu, a już w jednym z telewizyjnych programów poświęcono mu niemal pół godziny. Kibice Besiktasu tworzą tymczasem kolejne dziesiątki kompilacji o Marcelo, tysiące fanów witają go w mediach społecznościowych… Generalnie panuje klasyczna, sympatyczna turecka głupawka towarzysząca każdemu poważniejszemu piłkarzowi, który trafia do tamtejszej ligi. A potem wóz albo przewóz. Albo cię pokochają, albo znienawidzą. Nad Bosforem stany pośrednie nie istnieją.
Przy Reymonta wobec Marcelo też nie istniały…