Albo hiszpańska Komisja ds. Przeciwdziałania Przemocy przesadziła z wieczorną suplementacją, albo z nami jest coś nie tak. Grzegorz Krychowiak został oskarżony o namawianie do przemocy po nagraniu zwykłego wideo zapowiadającego mecz. No, może nie zwykłego, bo w sumie rzadko się zdarza, żeby jakiś piłkarz prezentował przyśpiewki swojego klubu do kamery, ba, to wręcz dość niecodzienne, żeby śpiewał je w ogóle. Krychowiak przed derbami z Betisem zaśpiewał i może ponieść za to karę. To jakiś absurd.
Ale jak to, pomyślicie, zwykła przyśpiewka i sankcja od Komisji ds. Przeciwdziałania Przemocy? Co on takiego musiał zaśpiewać? Chciał posłać do piachu wszystkich, którzy mieli na sobie biało-zielone barwy? Zapowiadał mecz w kominiarce, szaliku i z zestawem kijów bejsbolowych i kastetów? Piana leciała mu z pyska, rzucał wulgaryzmami na prawo i lewo, zarażał swoją nienawiścią wszystkich w promieniu pięciu kilometrów? No właśnie… nie.
Uśmiechnięty, elegancki facet wchodzi na trybunę swojego stadionu i śpiewa coś, co w wolnym tłumaczeniu oznacza: „my, ultrasi z Sevilli, jesteśmy z tobą na zawsze, bronimy twych barw i dla ciebie umrzemy”. No dobra. Siadamy wygodnie na krześle, parzymy mocną herbatę i doszukujemy się w tej przyśpiewce jakiegokolwiek nawoływania do przemocy. A potem znajdujecie nas jak wyglądamy mniej więcej tak:
Nie mamy pojęcia, co o tym myśleć i pewnie uznalibyśmy to za jakąś piramidalną pomyłkę, gdyby nie fakt, że Komisja ds. Przeciwdziałania Przemocy na Sevillę zwyczajnie się uwzięła. Dopiero co zarekomendowała nałożenie na klub z Andaluzji 120 tys. euro kary za to, że ten miał nie tylko przymykać oko, ale wręcz „promować i wspierać” brutalne zachowania kibiców podczas meczów ligowych. Co tu dużo mówić – komuś wyraźnie sufit spadł na łeb.
Dla nas sprawa jest prosta – jeśli przyśpiewką Krychowiaka powinna się zająć jakakolwiek komisja, to tylko ta złożona z Foremniakowej, Chylińskiej i Wojewódzkiego.