Ostatnie miesiące dla Francka Ribery’ego były mniej więcej tak udane, jak transfer Michała Masłowskiego do Legii. W całym 2015 roku zagrał oszałamiające dziewięć meczów, co oznacza, że prawdopodobnie na każde wyjście na murawę przypadały przynajmniej dwa wyjścia do sądu. W ciągu całego swojego życia Francuz spraw miał pewnie tyle, co przeciętny rycerz ortalionu z najciemniejszej ulicy Nowej Huty. Głównie, rzecz jasna, jako oskarżony, choć ostatnio wystąpił w innej roli.
Tym razem to on pozywał. Powód? Franck nie godził się na nazywanie go „gangsterem” czy „szumowiną”. Wynik? Cóż, jak wszystko w ostatnim okresie. W plecy.
Aby zrozumieć historię tego procesu, należałoby się cofnąć do roku 2010 i największej żenady w historii francuskiej piłki, czyli mistrzostw świata w RPA. O tym, co się działo w szatni „Trójkolorowych” powstawały nawet nie tyle reportaże, co książki. Autorem jednej z nich był dziennikarz Daniel Riolo, czyli gwiazda francuskiego RMC Sport. Obraz, jaki przedstawił był – co tu dużo mówić – cholernie brutalny, ale i prawdziwy. Powstało ponad 200 stron chwytliwie zatytułowanych „FC Hołota”.
Dostało się – jakże by inaczej – Benzemie, Anelce i Ribery’emu właśnie. – Czy francuski futbol stał się klubem piłkarskiej hołoty – zadawał pytanie autor, który barwnie porównał związek Francuzów z futbolem. W 1998 – miłość, w 2010 – rozwód. Wystarczył jeden turniej, by podzielić naród i na maksa obrzydzić ludziom piłkę, sprowadzić ją do poziomu rynsztoka. Riola się nie patyczkował i walił prostu z mostu, jak to wszystko widzi. Pisał o 80 procentach piłkarzy pochodzących z przesiąkniętych dogłębnie islamem francuskich przedmieść, o brudzeniu francuskiej koszulki, ignorowaniu Marsylianki przed meczami kadry i szeroko pojętym braku szacunku do barw narodowych.
Słowa takie jak „hołota”, „szumowiny”, „gangsterzy” przewijały się w linijkach dość często. Ribery poczuł się dotknięty, chwycił za topór i poszedł na wojnę z autorem i wydawcą publikacji. Oczywiście – przed wymiarem sprawiedliwości, z którym miał mniej lub bardziej po drodze w ostatnim czasie. W sprawie karnej o seks z nieletnią prostytutką mu się upiekło i zakończyło się uniewinnieniem. Liczył, że sąd cywilny będzie równie przychylny jego stanowisku, ale mocno się przeliczył.
W orzeczeniu stwierdzono, że nie ma nic obraźliwego w nazywaniu gwiazdora Bayernu „gangsterem” ani „szumowiną”, bo… autor książki posłużył się obiektywną analizą sytuacji. Poza tym podobnie sytuację oceniała ówczesna minister sportu Francji, Joselyne Bochelot. Ribery nie tylko nic nie wskórał, ale do tego sąd w orzeczeniu przywalił mu poniesienie kosztów sądowych w wysokości 5 tys. euro. Jasne, kwota marna, którą może zarobić w ciągu kilkudziesięciu minut, natomiast dodatkowo podkreśla jego klęskę. Pod koniec ubiegłego, beznadziejnego dla niego roku, mógł odetchnąć z ulgą i liczyć na lepsze otwarcie kolejnych 12 miesięcy.
Ale jak widać, 2016 rok wcale nie zaczyna się lepiej…
Mariusz Grzegorczyk