Nietrudno jest nie pałać do niego sympatią. Bez trudu można przypiąć mu też łatkę błazna. Nazywanie go zabójcą futbolu? Szybko powinniśmy znaleźć mocne uzasadnienie. Ale to tylko opinie z jednej strony barykady. Druga traktuje go z honorami należnymi piłkarskiemu geniuszowi, widzi w nim tytana pracy i genialnego stratega, a wszelkie wybryki klasyfikuje jako dodawanie kolorytu całej dyscyplinie. Dziś swoje święto obchodzi facet, który jak nikt innych w ostatnich latach podzielił piłkarski świat. Jose Mourinho.
Kończy 53 lata. Nie ma sensu pisać o tym, co w swojej karierze zdążył wygrać, a co przegrać. Jeśli nie pamiętacie, zajrzyjcie na Wikipedię.
Wyobraźmy sobie, że ktoś dziś postawia mu pod nos tort z odpowiednią liczbą świeczek, prosi o ich zdmuchnięcie, ale najpierw – by tradycji stało się zadość – trzeba pomyśleć życzenie. Co by to mogło być? Oj, to tak barwna postać, że różne pomysły przychodzą nam do głowy. Może wszystkie plagi egipskie spadające na piłkarzy, którzy zdradzili go w Chelsea? Albo hołd złożony jego warsztatowi przez wszystkich topowych trenerów, z Arsenem Wengerem i Pepem Guardiolą włącznie, oraz krytyków? Możliwe, ale bardziej prawdopodobna wydaje się jednak inna opcja.
Praca, bo jego miejsce jest przy linii bocznej, w szatni, w bazie treningowej. To raczej nie jest typ, który potrzebuje roku przerwy, czasu na odsapnięcie, wokół niego ciągle coś musi dziać. Oczywiście nie pierwsza-lepsza, bo umówmy się – gdyby dziś uruchomił kontakty w poszukiwaniu zajęcia, znalazłoby się wiele klubów, które byłyby gotowe na jutro zorganizować powitalną konferencję. Chodzi o pracę w dużym klubie, w którym dostanie pełne zaufanie od właścicieli i znów będzie miał okazję udowodnić swoją wielkość.
Jeśli pomyśleliście w tym momencie o Manchesterze United, to… witajcie w klubie. Jest najpoważniejszym kandydatem do objęcia schedy po Louisie van Gaalu, a według gazety “The Independent” już teraz napisał 6-stronicowy list do władz Czerwonych Diabłów, w którym miał wytykać błędy Holendra i zapewniać, że jest idealnym szkoleniowcem dla tego zespołu. A wszystkim przeciwnikom, których w zarządzie ManUtd nie brakuje, obiecać, że… może się zmienić. Kompletnie to do niego niepodobne, jego agent szybko zdementował te sensacyjne doniesienia, ale jeśli w tej plotce jest choćby ziarenko prawdy, to nie jesteśmy pewni, czy chcielibyśmy takiej zmiany.
Chyba nie. Mou to Mou i niech tak zostanie.