Kogo pięciokrotnie przepłacić – oto typowy problem klubu z Premier League. Jak sprzedać drogo, a potem w szrocie znaleźć perełkę z kartą na ręku – oto typowy problem większości klubów z Ekstraklasy. W niższych ligach polskich kłopoty są bardziej przyziemne: włam do budynku klubowego Pilicy Przedbórz przyniósł stratę między innymi trzech stów i proszku do prania.
Brawurowa akcja włamywaczy rozpoczęła się od zamachu na okno. Śmiały plan się powiódł, okno zostało wybite. Potem rabusie wtarabanili się do środka, a tutaj rozpoczęli gromadzenie łupów: wśród nich znalazł się router, a także skarbonka z drobnymi kwotami płaconymi przez zawodników za spóźnienia, w której było około trzysta złotych. Najwyraźniej geniusze zła nie byli zadowoleni ze skoku, bo jeszcze na dokładkę odsypali sobie większość proszku do prania. Warto zwrócić uwagę, że w stylu największych klasyków złodziejskiego fachu pozostawili po sobie na miejscu zbrodni znak rozpoznawczy: w ich przypadku była to butelkę wódki stojąca na stole.
Tak sprawę skomentował Rafał Rabenda, prezes Pilicy: – W budynku nie było co ukraść, bo zimą z niego nie korzystamy, przenosimy się na halę i wszystkie cenniejsze rzeczy zabieramy ze sobą. Najśmieszniejsza jest sprawa z tym proszkiem: nie wzięli całego, tylko przesypywali w coś, a ścieżka proszku prowadziła od miejsca gdzie stał aż do wyjścia. Jeszcze się okazało, że zabrali dwie stare, zniszczone piłki, więc chyba miłośnicy futbolu. Tylko trochę szyby szkoda i trzech stówek, bo to były pieniądze chłopaków, które na koniec sezonu miały być przeznaczone na wspólny cel.
Policja prowadzi postępowanie i mamy nadzieję, że CSI z Przedborza da radę rozwikłać tę frapującą sprawę – sądząc jednak po pozostawionym znaku rozpoznawczym niewykluczone, że skradziona kwota jest nie odzyskania, została już upłynniona.
Fot. Facebook