Wyobraź sobie, że jesteś Mirceą Lucescu. Trenujesz Szachtar Donieck od wielu, wielu lat. Zarobiłeś w nim już tyle szmalu, że spokojnie mógłbyś na nim spać, ale jak to w życiu – apetyt rośnie w miarę jedzenia. Dostajesz ofertę, dzięki której będziesz zarabiał dwa razy więcej. Czy kierunek powala sportowo? Nie, to liga podobnego pokroju co ukraińska. Trabzonspor. Różnica polega na tym, że w nowym miejscu pracy będziesz miał ogromne perspektywy, żeby zbudować coś naprawdę dużego. Włodarze gwarantują ci, że będziesz mógł wydać dużą sumkę na transfery. Bajka.
Wszystko teoretycznie wskazywałoby na jedno rozwiązanie – pakujesz walizki i spadasz z Ukrainy najszybciej jak się da. Ale życie pokazuje, że to nie takie proste. Polityka i futbol – niby dwie dziedziny życia tak od siebie odległe, ale często jednak mające na siebie ogromny wpływ. Owszem, nikt nie stoi nad tobą z pistoletem, możesz wyjechać z kraju, ale… przepisy, które weszły w ubiegłym roku, zezwalają ci na wywóz z kraju ledwie pół miliona euro rocznie. A na koncie w banku znajdującym się na terenach opanowanych przez separatystów tych milionów masz 20.
Czyli masz dwie opcje:
– wyjechać do Turcji i zarabiać dwa razy więcej, zamrażając pieniądze na Ukrainie nie mając żadnej pewności, że kiedykolwiek uda się je odmrozić,
– zostać na Ukrainie przez najbliższe lata i tam wydać zarobione miliony, co ze względu na szeroko rozumianą sytuację polityczną najlepszą perspektywą nie jest.
Żeby było śmieszniej – pieniądze Lucescu są ulokowane w banku należącym do właściciela Szachtara Donieck, Rinata Achmetowa, więc mało prawdopodobne wydaje się także szeroko pojęte rozwiązanie ugodowe. Oligarcha odda Rumunowi kasę, a ten w mig pryśnie do innego klubu. Jakoś tak mu się to nie kalkuluje.
Jeśli sytuacja z Lucescu nie rozwiąże się po ludzku, ukraiński futbol, który zawsze umiał przyciągnąć do siebie mocne nazwiska, zanotuje ogromną stratę wizerunkową. Umówmy się, na ziemi są lepsze miejsca do życia, jeśli ktoś przyjeżdżał grać na Ukrainę – to raczej dla kasy. A jeśli wyjdzie tak, że i kasa przestanie być oczywistym argumentem ukraińskich klubów, futbol u naszych wschodnich sąsiadów, ten na najwyższym poziomie, może za chwilę zacząć się zwijać.