Reklama

Cały Poznań odetchnie z ulgą. Wygląda na to, że Thomalla wreszcie gdzieś trafi

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

11 stycznia 2016, 22:24 • 2 min czytania 0 komentarzy

Denis Thomalla, prawdopodobnie największa pomyłka transferowa Lecha ostatnich lat, odchodzi po zaledwie pół roku. Nikt nie przypomina, ile klub na niego wydał (ok. 400 tysięcy euro), nikt nie wyciąga tragicznych indywidualnych statystyk (dwa gole przez 1433 minuty). Słychać jedynie głośne: „wreszcie”. Cały Poznań macha białymi chusteczkami z uśmiechem na twarzy.

Cały Poznań odetchnie z ulgą. Wygląda na to, że Thomalla wreszcie gdzieś trafi

Z niedowierzaniem przypominamy sobie to, co działo się latem. Lech tuż po zdobyciu mistrzostwa przeprowadził całkiem sensownie zapowiadający się transfer – Thomalla strzelił dziesięć goli w poprzednim sezonie w Austrii, miał polskie korzenie, aklimatyzacja powinna przebiec bezboleśnie. Skauting Kolejorza dotychczas rzadko się mylił, Piotr Rutkowski w rozmowie z Weszło tuż przed meczem o Superpuchar uzasadniał, dlaczego wolał Thomallę od Nikolicia, a na samym boisku napastnik Lecha faktycznie był lepszy od napastnika Legii. Po raz pierwszy i ostatni.

Z perspektywy czasu – obrzydliwa pomyłka transferowa, zaprzeczenie jakiegokolwiek sensu dalszego ładowania dużych pieniędzy w skauting. Ktoś za wydanie pozytywnych ocen w trakcie obserwacji i finalne „tak” w dyskusjach o zakupie powinien beknąć. Bo Thomalla nie dość, że uderzał gorzej niż Przybyła, to najpewniej nie zdałby testów organizowanych przez trenera Szukiełowicza. Nie radził sobie z presją, nie rozumiał krytyki, kompletnie przegrał psychicznie.

Dziś odchodzi, bo ma dość. Chce się odbudować. Wszędzie, byle nie w Poznaniu. Chłopak przebywa obecnie na testach medycznych w Heidenheim (półroczne wypożyczenie), klubie ze środka tabeli drugiej ligi niemieckiej. On, tak jak i kibice Lecha, wypowiada pod nosem: „wreszcie”. Tak po dupie, jak podczas pobytu w Kolejorzu, nie dostał nigdzie. Czy zasłużenie, czy może jednak trochę na wyrost – nieważne. Pospiesznie pakując walizki, mimo że jeszcze w ostatnim meczu przebywał na boisku, pogodził się z porażką. Nie podejmował już nawet walki o skład, a to też wiele oznacza.

Tym bardziej, że Lech siłę napadu ma obecnie naprawdę żenującą. Kasper Hamalainen odszedł, Dawid Kownacki w całej swojej dotychczasowej przygodzie z Ekstraklasą strzelił osiem goli, a Marcin Robak – ma za sobą kolejną straconą rundę i nawet nie zdąży na początek rundy wiosennej. Wypada tylko zapalić świeczkę. Przynajmniej do momentu aż władze Lecha nie zepną pośladków i nie ruszą do transferowej ofensywy.

Reklama

Tylko niech już lepiej nie słuchają ludzi, którzy decydowali o umiejętnościach Thomalli.

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...