Reklama

Wielkie podsumowanie not. Nikolić zaorał Ekstraklasę

redakcja

Autor:redakcja

29 grudnia 2015, 23:10 • 9 min czytania 0 komentarzy

Przez cały sezon, po każdym meczu, wystawiamy noty wszystkim aktorom i pseudoaktorom widowiska/pośmiewiska zwanego Ekstraklasą. A potem przychodzi taki dzień, w którym parzymy mocną kawę, zbieramy to wszystko do kupy i  wychodzi nam, kto był największym debeściakiem na swojej pozycji, a z kogo należy kręcić beczkę, bo spisał się gorzej od III-ligowych trampkarzy. Jak na dłoni wychodzi, który obrońca jest postrachem ekstraklasy, a któremu nie dalibyśmy przypilnować nawet naszych furek. I tak dalej, i tak dalej.

Wielkie podsumowanie not. Nikolić zaorał Ekstraklasę

Często widzimy jak tzw. eksperci oceniają piłkarzy po różnych meczach. Niby skala od jednego do dziesięciu, ale głupio dać coś niżej niż cztery, tak samo jak ciężko przyznać komuś coś więcej niż sześć. W teorii – wszystko super. W praktyce – dostajemy zupełnie niemiarodajną papkę. No bo czy widzieliście kiedyś mecz, w którym każdy z piłkarzy zasłużył na piątki i szóstki, ewentualnie na – co za skrupulatność! – piątki z plusem? Pewnie, że nie. U nas? Ktoś zrobił mecz na tyle, żeby dać mu dziewiątkę – nie mamy większych skrupułów, żeby go nagrodzić. Ktoś wyleci z boiska w piątej minucie za durny faul na czerwoną kartkę – dajemy jedynkę i jeszcze młotek od R-GOL-a, żeby miał czym się walnąć w łeb.

To jeszcze słówko wyjaśnienia. Przyjęliśmy jedną zasadę, dzięki której odsialiśmy z zestawienia przypadkowe osoby – braliśmy pod uwagę tylko tych, których oceniliśmy co najmniej dziesięć razy. Z tego powodu po czerwonej stronie nie zobaczycie takich „asów” jak Rymaniak, Gigołajew czy Crivellaro – ich szczęście, że trenerzy za rzadko wystawiali ich na pośmiewisko. Jak ktoś się znalazł w gronie najgorszych – naprawdę na to zasłużył swoją permanentnie beznadziejną formą. Tak samo jak po stronie kozaków nie było miejsca dla bohaterów jednego wieczoru, którzy raz czy dwa pokazali się z dobrej strony i zniknęli na długi czas.

 pilkarz

Kto zdominował, zmasakrował, zaorał nasze podsumowanie? Nemanja Nikolić. Jego nazwisko padnie w tym tekście jeszcze jakieś 156 razy. No i siedzący gdzieś teraz na Łotwie Deniss Rakels, przeklinający właśnie przerwę zimową. Świetną notę wykręcił w dużej mierze dzięki końcówce rundy, w sześciu ostatnich meczach nie zszedł poniżej siódemki, dając nam wszystkim jasny sygnał: „ejże, panowie, pogramy jeszcze chwilę!”.

Reklama

Zaskoczenia? To, że w czołówce nie znalazło się miejsce dla ani jednego piłkarza Piasta, choć Vacek i Mraz mocno deptali stawce po piętach. To pokazuje jedno – ta drużyna ma swoich liderów, owszem, ale nie można powiedzieć, że jeden czy dwóch piłkarzy ciągnie ją za uszy.

Największe pierdoły? Gecov – tak, to ten złotowłosy. Jak to możliwe, że ten przebieraniec znalazł się kiedyś w Fulham? (hahaha) Chyba tylko za ładne włosy oczy. Równie tragiczny był Aankour. Od kiedy jest w ekstraklasie (to już 1,5 roku) ledwie TRZY RAZY wystawiliśmy mu notę wyższą niż wyjściową. Owszem, chęci i ambicji nie możemy mu odmówić, ale gdyby tylko za to brali do ekstraklasy, kluby powinny szukać piłkarzy gdzieś na wykładach motywacyjnych Grzesiaka, a nie na boisku. Znalazło się też miejsce dla skromnej reprezentacji nie-piłkarzy. Przybecki – zawodowy sprinter i lekkoatleta. Korzym – pracownik fizyczny Górnika Zabrze, który ostatecznie poszedł na L4, bo w takiej formie miał problem nawet z przestawianiem szaf, no i Nowak – naukowiec-filozof zajmujący się poszukiwaniem samego siebie. Szkoda, że we własnym polu karnym.

br

Kto na plus? Przede wszystkim Zubas, który ratował bielskie tyłki niezliczoną ilość razy. Pozytywnie wypadli też panowie z „trójką” z przodu – Cierzniak, Małkowski, Szmatuła (najlepszy okres w karierze) i Kuciak.

A wśród najgorszych? Nuda… Przyznamy uczciwie – brakowało nam jesienią ananasów, prawdziwków pierwszej wody, którzy byliby gwarancją elementu komediowego podczas oglądanie ekstraklasy. Pamiętacie minione lata: różnego typu Cabaje, Przyrosie czy Pawełki (mowa o jego wcześniejszej formie, bo teraz trudno się go o cokolwiek czepiać) bronią jak ostatnie pokraki, a trenerzy i tak nie sadzają ich na ławce, mimo że aż prosi się, by postawić na bramce kogokolwiek innego – nawet ręcznik, którąś z Grycanek lub Pawła Kukiza. By nie szukać przykładów daleko – w poprzednim sezonie mieliśmy choćby Zajaca. W tym? Nikogo. Owszem, byli lepsi, byli gorsi, były nawet żenujące wpadki, ale do nikogo nie możemy przylepić łatki pierdoły, nikt nie zawalał swojej drużynie meczu za meczem.

Najgorzej prezentowała się bramka Górnika Łęczna – wybór pomiędzy Prusakiem a Rodiciem był wyborem między dżumą a cholerą. Po czerwonej stronie znalazł się też Drągowski – a to fakt o tyle wart odnotowania, że w poprzednich zestawieniach masakrował swoich rywali.

Reklama

obr

Wśród najlepszych obrońców króluje Michał Pazdan, który już w poprzednim roku wskoczył do czołówki polskich defensorów, w tym – tylko ugruntował swoją pozycję. Do Legii trafił latem, a już zdążył… zostać jej kapitanem. Potrzeba lepszego potwierdzenia, że „Pazdek” przeżywa najlepszy czas w swojej karierze? Nie ma o czym gadać: wziął tę ligę z buta i nie mówimy tu o jego popisowym zagraniu.

Poza nim – dwóch łysych z Pogoni, których nie chciałbyś spotkać na mieście po 23 i trójka z Piasta (Mraz bardziej za popisy ofensywne). To, co zasługuje na odnotowanie – czołowa siódemka zdominowana jest przez klasycznych stoperów, a zwykle w tego typu rankingach królują skrajni defensorzy, głównie za nabijanie kluczowych podań i asyst.

Wśród najgorszych podium zdominowane przez duet Kolcak – Nowak. Umówmy się: zostawiali przed bramką Podbeskidzia takie przestrzenie, że śmiało można by tam bezkarnie rozbijać biwaki. Zubas się cieszy, bo tym sposobem zrobili z niego czołowego bramkarza ligi. Litwin na nudną pracę nie może narzekać.

pom

Któryś z klubów kompletuje linię pomocy z Cetnarskim, Guilherme i Vackiem – Liga Mistrzów w kieszeni. A jeśli nie LM, to na pewno wzrost frekwencji na trybunach, bo taki tercet wyczyniałby razem cuda. Na docenienie zasługuje kapitalna runda Damiana Dąbrowskiego – jeszcze pół roku temu mało kto rozpoznałby tego faceta na ulicy, dziś niektórzy na poważnie mówią o tym, że należałoby sprawdzić go w kadrze.

Wśród ananasów trójka, o której pisaliśmy wcześniej. Z nowych twarzy chyba największe zaskoczenie in minus – Sławek Peszko. OK, może nie spodziewaliśmy się, że wciągnie tę ligę nosem, ale przyzwoitego wyniku w liczbach (ze cztery gole, trzy asysty i z pięć kluczowych podań) spodziewać się zwyczajnie wypadało. Cóż, „Peszkin” zawiódł na całej linii. Podobnie jak Kucharczyk – to chyba najgorsza runda w jego karierze (tak, wiemy Michał, sami jesteśmy fatalni).

nap2

Złośliwi mówią, że strzela tylko słabym, realiści, że… w takim razie słaba musi być prawie cała liga, bo nie walnął bramki jeszcze tylko Pogoni, Jagiellonii i Lechowi. Tylko trzem drużynom, to jakiś kosmos. Gdyby ktoś przespał ostatnie lata – Nikolić nie siedzi w tej lidze od pięciu lat, przyszedł zaledwie pół roku temu, a już ma odhaczone prawie wszystkie kluby. Prawdziwa deklasacja.

Wśród najgorszych Wladimer „hej, jestem wozem z węglem i raz do roku gram dobry mecz” Dwaliszwili i zabójczy duet z Korony Kielce, mający poważne problemy z trafieniem w bramkę. Jeden strzela nie w tę stronę, w którą powinien, drugi – kładzie bramkarza na deski sto razy, a potem ładuje prosto w chłopca do podawania piłek. Panowie, ten metalowy prostokąt z zawieszoną siatką – tam trzeba!

Łącznie siódemka wspaniałych snajperów trafiła do siatki 22 razy w 109 meczach. Prawdziwi kilerzy, nie ma co.

obcokr

Po prawej stronie szrot, którego chcielibyśmy widzieć w naszej lidze jak najmniej. W przypadku Cabrery czy Kadara sprawy jeszcze nie przesądzamy – szczególnie ten drugi czyni zaskakujące postępy w przypominaniu sobie, na czym polega futbol. Reszta – do badziewia. Ci z lewej to goście, po których autentycznie będziemy wzdychać, kiedy wyfruną w świat. A że tak stanie się z Nikoliciem, Rakelsem, Guilherme i Vackiem – jesteśmy niemalże pewni.

u21

Zawodnicy U-21, czyli rocznik 1994 i wyższe. Zawsze cieszy nas, kiedy młodzież jest wprowadzana do składów, ale uczciwie musimy przyznać – o dobrego młokosa coraz trudniej. W najlepszej siódemce mamy tylko jednego obcokrajowca, co absolutnie nie wywoła u nas kłopotów ze snem.

sędzia

Sędziowie – ich z kolei oceniamy w skali 1-6. Uznaliśmy, że żeby dany sędzia był w ogóle brany pod uwagę, musi poprowadzić co najmniej pięć spotkań. Pierwsza, rzucająca się w oczy sprawa – Szymon Marciniak. Chcielibyśmy powiedzieć, że reszta stawki ogląda jego plecy, ale widzą oni tylko małą, nie do końca wyraźną plamkę. Marciniak odjechał polskim sędziom na kilka długości i bezwzględnie widać to po notach. Na 19 ocenionych meczów dostał tylko dwie czwórki (!), cztery piątki (!!), reszta to szóstki, czyli bezbłędnie poprowadzone spotkania (!!!). Na 19 meczów 13 razy był perfekcyjny.

Kolejne zaskoczenie: brak Tomasza Musiała. Sędzia, który nawet na naszej gali został wybrany przez piłkarzy drugim arbitrem ekstraklasy (i to z dość sporą przewagą), nie znalazł się u nas nawet w pierwszej piątce. I to nie przypadek – w podsumowaniu not za poprzedni sezon również zabrakło go w tym gronie. Wnioski nasuwają się same – to facet, który podchodzi do życia na luzie. Można się z nim pośmiać, pożartować, sympatycznie rozładować napięcie przed meczem, co piłkarze lubią i doceniają. I druga rzecz – zawodnicy nie przepadają za tym, że sędzia gwiżdże byle pierdoły, a to ostatni zarzut wobec Musiała. Druga strona medalu jest taka, że zdarza się, że przez zbyt liberalne podejście zdarza się, że mecz nieco wymknie mu się spod kontroli. I to wychodzi w naszych notach.

W ramach ciekawostki – spośród sędziów największy zjazd zaliczył Bartosz Frankowski. W podsumowaniu za poprzedni sezon znalazł się na trzecim miejscu, obecnie – szoruje o samo dno.

tr

Przyznamy szczerze, że ta rubryka napawa nas największym optymizmem. Aż chciałby się krzyknąć: „wreszcie!”. Latem przeprowadzono masę dobrych transferów, większość z nich z miejsca odmieniło naszą ligę. Dość powiedzieć, że do zestawienia nie załapali się tacy kozacy jak Vassiljev, Stępiński, Janus czy Szczepaniak. Letnie okno transferowe odhaczamy dużym plusem, prosimy o więcej.

Nie wierzycie, że lato serio wypadło kapitalnie? To może przypomnimy wam piłkarzy, których w podobnym zestawieniu oglądaliśmy dokładnie przed rokiem. Celeban, Covilo i Jevtić – tylko oni mieli notę wyższą niż wyjściowa. W pierwszej dziesiątce znalazło się miejsce nawet dla Fertovsa, co zakrawa o jakiś ponury żart, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że w tym roku do czołówki nie załapali się Tetteh czy Mączyński.

Kogo uznajemy za króla letniego polowania? Legię, innego kandydata nie ma. Dwóch zawodników, których pozyskali latem, z miejsca stanowi kręgosłup drużyny. Nikolić – najlepszy strzelec i Pazdan – lider obrony.

Taka luźna obserwacja – w top 10 transferów znajdujemy dwóch reprezentantów zaplecza ekstraklasy, tuż za czołówką znajduje się kilku innych. A to pokazuje jedno – warto tam zaglądać.

LYsQEnK

No dobra, musimy się przyznać, że duet Rakels-Cetnarski spisaliśmy już na straty. Pierwszy nie umiał odnaleźć się w ekstraklasie i jedyną rzeczą, którą się wyróżniał, były obrazki na ciele. Drugi – na długi czas wpadł w przeciętność i byliśmy niemal pewni, że z tego szarego błotka się już nie wygrzebie. A tu proszę. Wrażenie robi też progres Marcina Pietrowskiego. W Lechii fatalny, w Piaście – profesor.

jcJgdKl

Największe zjazdy. Bartek Drągowski – od faceta, który zaczarował bramkę, po jednego z wielu. Młody jest, wahania formy muszą przychodzić. Paulus Arajuuri – jeszcze w poprzednim sezonie był najlepszym obrońcą ligi. Dziś? Kompletna padaka, szczególnie na początku rundy. W czołówce jeszcze niedawno byli też prawi obrońcy – Kędziora i Broź, obecnie raczej daleko im choćby do ocierania się o reprezentację. No i Sebastian Mila. Przed chwilą reprezentant pełną gębą, obecnie – taki sobie grajek.

porownanie

I odpowiedź na nurtujące pytanie: kto tak właściwie miał lepszych piłkarzy? Legia czy Piast? Wniosek nasuwa się sam – gliwicki skład jest przede wszystkim równiejszy. Nikt nie odstaje, parę osób lekko się wyróżnia. W Legii obok Nikolicia (6,05) biega prawie dwa razy gorszy Kucharczyk (3,70).

JAKUB BIAŁEK

Najnowsze

Ekstraklasa

Daniel Szczepan: Pracowałem na kopalni. Myślałem, by się poddać i rzucić piłkę [WYWIAD]

Jakub Radomski
0
Daniel Szczepan: Pracowałem na kopalni. Myślałem, by się poddać i rzucić piłkę [WYWIAD]

Komentarze

0 komentarzy

Loading...