W świątecznym wydaniu naszego cyklu „Weszło z butami”, który przygotowaliśmy kilka dni wcześniej, przepytujemy Kamila Sylwestrzaka z Korony Kielce.
Kiedyś wśród lewych obrońców wskazałeś się w Ekstraklasie jedynie za Barry’m Douglasem. Twoje pierwsza trójka na tej pozycji wśród Polaków?
– Od kiedy Rybus zaczął grać na lewej obronie, to naprawdę fajnie mu to wychodzi. Wawrzyn z racji doświadczenia byłby wysoko. A ja? Chyba umieściłbym siebie w tej samej kategorii, co Kubę. Nie chodzi nawet o to, że mam się za najlepszego, co nie uważam siebie za gorszego.
Wawrzyniaka i Sadloka umieściliśmy w kategorii trzeciej, ciebie – w czwartej. Nie zgadzasz się z tym?
– Ja jedynie nie czuję się słabszy od Sadloka czy Wawrzyna.
Kiedyś opowiadałeś, że kibicujesz Legii. Dlaczego dziś Legia bierze Sadloka, a nie Sylwestrzaka?
– Pytanie do Legii. Widocznie Maciek coś ma, czego ja nie mam.
Najważniejszy element u ciebie do poprawy?
– W dalszym ciągu gra w defensywie. Sporo rzeczy poprawiłem, ale mankamenty wciąż są. Pracuję nad tym.
Największa zaleta w twojej grze?
– Odnajdowanie się w sytuacji. Piłka mnie szuka, a ja też potrafię dobrze dograć. Koledzy nie narzekają na dośrodkowania.
Ofensywny piłkarz, którego – z perspektywy obrońcy – najtrudniej zatrzymać?
– Myślę, że Rakels. Jest bardzo ruchliwy i nieprzewidywalny.
Kiedyś się mówiło, że to technicznie drewniak.
– Ale wiesz, jak to jest z tym gadaniem na czyjś temat. Kiedyś też mówiono, że Sylwestrzak jest fatalny w defensywie i to się za mną ciągnie do dziś. Takie gadanie to jedno, a nasza świadomość, co mamy do poprawy – drugie.
Najbardziej niedoceniany ligowiec?
– Dąbrowski. Uważam, że – chociaż jest o nim trochę głośniej – wciąż się go nie docenia. Fenomenalny zawodnik.
Najbardziej przereklamowany ligowiec?
– Jest kilku. Ale jak powiem nazwiska, to się jeszcze odwróci przeciwko mnie.
Czyje umiejętności robią na tobie wrażenie?
– Wrócę do Dąbrowskiego: jestem pod wrażeniem jego gry. Kilku chłopaków się wyróżnia, ciężko wskazać tego z największymi umiejętnościami. Ciekawy jest choćby Nikolić.
Największy twardziel w lidze?
– Pavol Stano.
Ile masz punktów na prawie jazdy?
– Kurczę, nie wiem. Ostatnio, kiedy sprawdzałem, miałem dwanaście. Może licznik już się wyzerował?
Przerwa świąteczna – poluzowanie pasa czy kontrola diety?
– Nie mam problemów z przybieraniem na wadze. Zjem w święta więcej domowych posiłków, niż w trakcie sezonu. Ale żadnego obżarstwa.
Wolne miejsce przy wigilijnym stole?
– Tak, koniecznie.
Wymarzony prezent?
– W tej chwili to chciałbym, żeby przyjechał wujek z rodziną. Ale to chyba niemożliwe.
Życzenia noworoczne dla ciebie?
– Zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia. O resztę sam będę walczył.
O co?
– Mam swoje cele na najbliższy rok.
Rok 2016 – czas na transfer?
– Zobaczymy, co się wydarzy. Nie chcę zapeszać, ale być może jest to odpowiedni czas.
28 lat, rocznikowo. Właściwy moment na krok naprzód?
– Chyba tak. Jeśli nie spróbujesz, to się nie przekonasz. Nie chcę być zawodnikiem, który na stare lata będzie gdybał i mówił „mogłem to zrobić”. Zrób, a najwyżej będziesz żałował.
Rok 2015 – indywidualny progres?
– Tak, zdecydowanie. Odkąd trafiłem do Ekstraklasy, każdy rok mam coraz lepszy.
Pamiętając, jak Korona wyglądała latem, miejsce nie w strefie spadkowej i przyzwoity dorobek punktowy to zaskoczenie?
– Zaskoczenie? Nie wiem. My, zawodnicy nie odbieramy tego w ten sposób. Nie jest tak, że mamy nie wiadomo jak wiele punktów, bo to nieduża przewaga nad strefą spadkową. Z drugiej strony, do pierwszej ósemki tracimy niewiele. Nikt nie chce być na miejscach 9-16. Rok temu w pierwszych trzech meczach rundy finałowej mieliśmy kibel i zaczął się stres.
Patrząc na akcje Korony z tyłu – zastanawiasz się, w którym kierunku oddaje strzały Michał Przybyła? Czy w kierunku bramki rywala czy waszej?
– (śmiech) Wiem, o co chodzi. To nie była łatwa sytuacja, trochę za wcześnie nabiegł i źle wyskoczył. Młody chłopak, niedoświadczony, mogło mu się zdarzyć. Ma jednak to, co powinien mieć napastnik: piłka go szuka.
„Odwróć tabelę, Korona na czele”. Tak, jeszcze przed ostatnią kolejką, można było zestawić wasze mecze domowe z wyjazdowymi.
– Nie punktowaliśmy zbyt dobrze u siebie. Potraciliśmy głupio punkty, a wiele przegranych meczów powinniśmy przynajmniej zremisować. Rozliczamy się z wyników, sporo rozmawialiśmy.
A o co tutaj chodzi? Logiczne wytłumaczenie?
– Wytłumaczenia nie ma. Być może za bardzo chcemy wygrać u siebie, trochę nas „puszcza” i pozamiatane. Zaczynaliśmy dobrze mecz, a przeciwnik nas karcił i walił gonga.
Najlepszy mecz 2015?
– Ostatni mecz poprzedniego sezonu – z Podbeskidziem, który decydował o końcowym układzie tabeli. Był dreszczyk emocji.
Tatuaże?
– Jak najbardziej. Mam kilka, chociaż nie tyle, co Deniss.
Najgłupsze pytanie od dziennikarza?
– „Co się stało?”. Zaraz po meczu, oczywiście przegranym.
Jaka odpowiedź?
– Człowiek jest po porażce w różnym stanie, próbuje utrzymać nerwy na wodzy. Jeśli dziennikarz pyta „co się stało?”, dodatkowo się uśmiechając, mam ochotę się odwrócić. Ale taki wykonujemy zawód, że odejść nie wypada, a trzeba odpowiedzieć. Niekoniecznie mądrego, ale odpowiedzieć.
Artykuł na twój temat, który najbardziej zapadł ci w pamięć?
– Na Weszło. Macie czasem niezłe artykuły, przyznaję. Po meczu z Legią napisaliście, że Sylwestrzak z Malarczykiem powinni wyjść w koszulkach „Napierdalajcie, ile wlezie. Przyjmiemy wszystko”. Tego nie mogłem nie zapamiętać.
Sposób na motywację przed meczem?
– Muzyka. W pokoju staram się być z osobami, które mają poczucie humoru – wcześniej „Janotka”, teraz młody Cebula. Grobowa cisza i stan depresyjny mi przeszkadzają. Potrzebuję luźnej atmosfery, wolę pogadać.
W szatni rządzi Zenek?
– Przed meczem nie, być może czasem po. Ale nie on dominuje, słuchamy czegoś innego. Natomiast w szatni muzykę ogarnia Radek Dejmek.
Największy jajcarz w Koronie?
– Myślę, że „Tryto”. Ma najlepsze żarty.
Z którym kolegą ruszyłbyś na podryw?
– Vanja Marković. On się cieszy największym powodzeniem wśród kobiet.
Kolega, który zrobi największą karierę?
– Życzę tego „Cebulce”. Ma duże możliwości.
Który z kolegów napisałby najciekawszą książkę?
– „Tryto”.
Trener z Ekstraklasy, z którym chciałbyś pracować?
– Nie wskażę takiego. Chciałbym natomiast zobaczyć, jak wyglądają treningi u Mourinho. Gość fascynuje, a jednocześnie odraża. Jestem ciekawskim człowiekiem i chciałbym sprawdzić, jaki jest naprawdę. Ale to już mi raczej nie grozi.
Ostatnia książka?
– „Masa”. Teraz jeszcze dostałem nową część.
Ostatni film?
– Sporo oglądam. Ten ostatni o kokainowym baronie z Kolumbii.
Do you speak English?
– A little bit.
Największy modniś w drużynie?
– Maciek Wilusz dołączył teraz do mocnej już ekipy. Wcześniej byli głównie Vanja i Radek Dejmek.
Klub, w którym byś nie zagrał?
– Nie ma takiego.
Ilu dziennikarzy masz na czarnej liście?
– Z jednym rozmawia się przyjemniej, z innym mniej. Ale niczyjego numeru nie blokowałem. Nie ma też co się obrażać, kiedy źle o tobie napiszą. Taka praca.
Sprawdzasz noty po meczach?
– Sprawdzam.
I podzielasz?
– Czasem myślę, że zagrałem padlinę, a potem patrzę – piątka. „To jaki wy mecz oglądaliście?”. A jak sądzę, że wyszło przyzwoicie, to nota jest niska. Czasem się zgadzam, a czasem nie. Różnie oceniają konkretne media, a też inaczej wygląda to z boiska.
Alkohol w trakcie sezonu czy w okresie przygotowawczym?
– Wszędzie z umiarem, a w okresie przygotowawczym – niewskazane. Ja rzadko sięgam po alkohol, ale jeśli ktoś lubi i potrafi to pogodzić, jest to jego sprawa.
Inwestycje?
– Kupiliśmy z narzeczoną pierwsze mieszkanie i szykujemy się do zakupu drugiego. Zobaczymy, co dalej, bo mam w Kielcach pół roku kontraktu.
Plan po karierze?
– Jeszcze niesprecyzowany. Marzy mi się otworzyć własną knajpę.
Co kupiłeś za pierwszą premię?
– Pojechałem do Berlina na zakupy. Starczyło na kilka t-shirtów.
Od którego zawodnika nauczyłeś się najwięcej?
– Od Lisowskiego i Golańskiego. Kiedy trener Ojrzyński, znany ze swojego charakteru, denerwował się, że coś nie wychodziło – „Lisu” mówił „Spokojnie, młody” i tłumaczył, co zmienić. Rywalizowaliśmy o pozycję, ale zachowywał się bardzo fair. Potem wskazówki przekazywał mi „Golo”.
Kogo z Korony wysłałbyś do… Turbokozaka?
– Niech będzie Airam Cabrera.
… MMA?
– Darka Trelę.
… Jeden z dziesięciu?
– Krzysia Kiercza.
… Trudnych spraw?
– „Trytę”.
… Masterchefa?
– Kiercza raz jeszcze.
… Warsaw Shore?
– Przybyłę.
**
Jeszcze w Wigilię odebraliśmy od Kamila Sylwestrzaka wiadomość: „Spełniło się życzenie świąteczne”.