Reklama

Majewski: Za mną ciężki czas w życiu. Wierzę jeszcze w dobry klub

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

12 grudnia 2015, 00:12 • 9 min czytania 0 komentarzy

– Przez dwadzieścia lat myślisz, że liczy się tylko futbol, chodzenie na dodatkowe treningi i oglądanie meczów, aż nagle okazuje się, że ktoś, z kim spędziłeś całe życie, jest poważnie chory. Za moment może odejść. I wtedy spędzisz jak najwięcej czasu z tatą czy pójdziesz na ten dodatkowy trening? – mówi w rozmowie z Weszło Radosław Majewski, piłkarz greckiej Vierii.

Majewski: Za mną ciężki czas w życiu. Wierzę jeszcze w dobry klub

Najprościej będzie zapytać, co w ogóle u ciebie zawodowo słychać.

– No co, gram w piłkę… Wiesz co, nie lubię tego pytania. Nie widzę się z kimś przez cztery miesiące, pyta, co słychać i zastanawiam się, co odpowiedzieć. Milion rzeczy mi przychodzi do głowy.

Ty z pola widzenia zniknąłeś na półtora roku.

– W sumie tak. Wszystko zaczęło się od Huddersfield – przez długi czas nie grałem, popełniłem błąd, że nie odszedłem, potem znów nie grałem. To się nagromadziło i wróciłem do Nottingham, by rozwiązać kontrakt. Wiesz co, wrzuciłem teraz na Facebooka kompilację ze swoimi występami w tej rundzie w Grecji: podania, akcje, fajne sytuacje. Chcę się trochę przypomnieć.

Reklama

I dobrze, bo samymi liczbami nie przekonujesz. Z tego, co widziałem – jedna asysta w lidze.

– Nawet nie wiem dokładnie. Miałem udział przy jakichś golach, ale… Wiesz, my w ogóle nie strzelamy. Graliśmy w pucharze, zdobyłem bramkę, wywalczyłem rzut karny, ale nam piłka nie wpada do siatki. Dziś byłem na Zniczu, pograłem w siatkonogę i pokazali mi tabelę ligi greckiej. Patrzę, a my najmniej goli strzeliliśmy i najmniej straciliśmy. Ostatnie trzy mecze? 0:0, 0:0, 0:1. Nikt nie dostał od nas więcej niż dwie bramki.

Z tobą było już latem tak źle, że musiałeś – jak powiedziałeś w jednym z wywiadów – odzyskać radość z gry?

– W zeszłym roku wiele się u mnie w życiu działo, nie tylko na boisku. To, że nie dostawałem szans, też było dziwne. Miałem 27 lat, przez ponad dziesięć lat zawsze grałem regularnie, nagle przychodzi trener, który mnie odstawia i… koniec. Początkowo jeszcze to rozumiesz, szukasz wyjaśnień, ale potem zaczynasz się gubić. Wchodzisz na ostatnie siedem minut, dajesz asystę, a na kolejny mecz nie łapiesz się do kadry. To odbiera tę radość z gry. A jak nie grasz dwa, trzy miesiące, to zaczynasz się zastanawiać, co jest z tobą nie tak, czy rzeczywiście jesteś tak słaby. Miałem zimą iść do Rotherham, ale odrzuciłem tę propozycję. Sam nie wiem, dlaczego. Myślałem chyba, że trafi mi się coś lepszego. Tak mi się trafiło, że zostałem, zacząłem reagować desperacko, już się pakowałem do Polski. Z jednym klubem nie zdążyliśmy z papierami, z drugim – po dwóch tygodniach rozmów nie wypaliło. Stwierdziłem, że już kit z tym, walczę dalej, zostałem do maja. Wszedłem jeszcze wiosną z ławki z Rotherham i Fulham. Normalnie nie pamiętam meczów, ale trudno ich nie pamiętać, jeśli były dwa.

Pytam cię o tę radość, bo zastanawiam się, jak ty z perspektywy czasu odbierasz transfer do Grecji. Wielu – jeśli patrzyłeś w sieci – pukało się w czoło.

Reklama

– Ja przecież sam pukam się w czoło do dzisiaj. Ale od internetu i rozmów trochę się wyłączyłem. Kiedyś jak dzwonili po wywiad, robiłem wszystko, by znaleźć czas. Rzucałem wszystko, co miałem pod ręką, byle pogadać. To się zmieniło. Latem miałem trzy oferty z League One, ale to była ciężka sprawa. Tyle lat grałem w Championship, w tylu meczach wystąpiłem i mam iść ligę niżej? Nie wiadomo, czy stamtąd wrócę. Chciałem więc klub, który w danym kraju będzie na najwyższym poziomie. W Polsce ciągle coś się wywalało na ostatniej prostej, pojawił się temat Grecji. Nie wiedziałem, czy się wstrzymywać, czy będzie coś lepszego, czy to najlepszy wybór. Podjąłem ryzyko.

A w to czoło dlaczego się pukasz?

– Po sześciu latach gry w Anglii pojechać do Grecji? To nie jest normalny kierunek. Jestem tutaj i widzę, że jest to przeciwieństwo miejsca, w którym ostatnio byłem. Ale powiedziałem sobie, że przez te pół roku wszystko podporządkowuję piłce. Wcześniej też tak było, ale teraz liczyła się ciągła gra, rywalizacja i odzyskanie tej radości. Wiedziałem, po co tutaj idę, że teraz będę chciał wykonać dwa kroki do przodu. Mój świętej pamięci tata mówił: „Dzieciak, nie planuj, bo plany się pierdolą”. I już nie planuję. Bo kiedyś też miałem plany, trochę inne, nie było w nich Grecji.

Ale w ostatniej kolejce po przeciwnej stronie biegał taki Essien.

– Ile on ma już lat?

33.

– No to jeszcze… Fajne są te ekipy. Poszedłem do Grecji ze względu na taki Olympiakos, PAOK, AEK, Panathinaikos, Asteras czy Atromitos. Widzisz, tylko tu nie ma atmosfery piłki, na trybunach trzy tysiące ludzi. Nie to, że narzekam – mówię ci, jak jest, byś zrozumiał różnicę. W Championship zdarza się 20 tysięcy ludzi, na Huddersfield czasem 15 tysięcy.

Essien nie zrobił już na tobie wrażenia?

– Na mnie zawsze wrażenie robił Zidane, ale przeciwko niemu już chyba nie zagram. Tutaj jest nie tylko Essien, bo i Berbatov, Kasami, Ideye, Mak. Są ciekawi goście, ale ja już tych wszystkich nazwisk nie pamiętam.

Olympiakos całą tę ligę zjada na śniadanie.

– Kurde, sędziowie gwiżdżą 65 do 35. A po drugie, to ja trochę zjebałem. Odpalcie sobie ten filmik, zobaczcie te moje sytuacje… Powinien być gol, a nawet tego Roberto nie udało mi się sprawdzić. Olympiakos? Oni nic z nami nie zrobili. To były jakieś jaja. Nie dość, że gol padł po zagraniu ręką, to nasz bramkarz chyba pomyślał, że gra z grupką na boisku blokami. To, co zrobił, było co najmniej zastanawiające.

Ta przeprowadzka do Grecji to też chyba potwierdzenie, że ty jesteś człowiekiem, który lubi robić na przekór? Od strony choćby finansowej wyglądało to bardzo niepewnie.

– Na przekór to nie. Jak w połowie rundy nie podpiszesz papierka, że dostałeś wszystkie pieniądze, to klub ma problemy. A zdarzają się przecież degradacje czy ujemne punkty. Powiedziałem sobie: jak cię chcą, to idź, będziesz grał. Poza tym, ja chciałem zmierzyć się z tymi najlepszymi w kraju, też się sprawdzić. Może coś akurat by z tego wyszło? Ja naprawdę wierzę, że pójdę jeszcze do dobrego zespołu. A jak coś mi się nie podoba na miejscu, to przypominam sobie, że dopiero co miałem gorzej i nie grałem.

Nie tracisz motywacji przez brak tej otoczki?

– Co ty, przygotowałem się. Mam trenera mentalnego, dzwonię do niego i o wszystkim rozmawiamy. Pytam, jak mam do tego wszystkiego podchodzić, jeśli – w cudzysłowie – na boisku przed treningiem gość na traktorze naprawia murawę, a wokół biegają krowy. Idę potem na trening, patrzę z innej perspektywy, bo mam swoją motywację. Chłopaki narzekają, coś im się nie podoba, nie tego się spodziewali. Ale ja ich nie słucham, odchodzę i koncentruję się na swoich celach. Im dłużej się będę zastanawiał, to wziąć tylko krzesło, zawiązać pętlę i już wiszę.

Od dawna współpracujesz z trenerem mentalnym?

– Ponad półtora roku. Czyli w najgorszym dla siebie czasie. Ale może i mogło być gorzej? 2014 rok był dla mnie bardzo ciężki. Mnóstwo nerwów, miałem problemy z psychiką i koncentracją.

Długo wracałeś na właściwe tory?

– Mój tata zachorował w styczniu zeszłego roku, odszedł we wrześniu. Dowiadując się o jego chorobie, byłem w Nottingham. To był bolesny cios, nie wiedziałem, co robić. Moja żona była z kolei w ciąży. Mówiłem w klubie, że jadę do Polski, od razu media pisały, że znowu nie gram – nieważne. W Anglii dogadałem się z trenerem, wiedział, że trenuję też indywidualnie, sporo latałem do kraju. Chciałem wtedy spędzić więcej czasu w domu, każda chwila była cenna.

Michał Probierz mówił dziś w Przeglądzie Sportowym o chorobie ojca: – Na wiele problemów spojrzałem inaczej. Porażki, niepowodzenia stały się niczym. Jako trener wracałem do domu, siadałem przy tacie i myślałem: „Czym ja w ogóle się przejmuję”.

– Dopóki dana sprawa nie dotknie człowieka, on inaczej ją rozumie. Pytałem ciebie wcześniej, czy masz dzieci, bo ja też, jako w miarę młody ojciec, w inny sposób patrzę na niektóre rzeczy. Przegrałeś mecz, ale co po tej porażce masz zrobić? Pogadamy pół godziny, przeanalizujemy błędy, ale czy mamy się linczować? Są w życiu priorytety. Wyobraź sobie, że twój tata ma raka, będzie operowany i za tydzień może go po prostu nie być. A piłka będzie cały czas – dziś, jutro i za miesiąc. Przez dwadzieścia lat myślisz, że liczy się tylko futbol, chodzenie na dodatkowe treningi i oglądanie meczów, aż nagle okazuje się, że ktoś, z kim spędziłeś całe życie, jest poważnie chory. Za moment może odejść. I wtedy spędzisz jak najwięcej czasu z tatą czy pójdziesz na ten dodatkowy trening? Trener Probierz ma rację, optyka się zmienia.

Udało ci się w pełni oczyścić głowę?

– Tak, już dawno. Nie powiem, że byłem przygotowany – bo przygotować się chyba nie da – ale z trenerem mentalnym robiliśmy podkład, czego się spodziewać. Przyszedł cios, dostałem kilka dni wolnego. Wszyscy w klubie składali mi po powrocie kondolencje, ale ja już wtedy myślałem o piłce. Wiedziałem, że już nic nie mogę zrobić, musiałem się szybko odciąć. A dokładnie miesiąc po odejściu taty urodziła moja żona. Z jednej strony płacz, żałoba, tragedia, z drugiej – radość, łzy szczęścia i nowa rodzina. Znów trzeba było inaczej spojrzeć na życie. I ta perspektywa mi się zmieniła.

Wyjaśnij jeszcze: płacą ci w Grecji?

– Nie mam z tym większego problemu, choć zdarzają się poślizgi około trzech tygodni, raz nawet do miesiąca. Byłem świadom kryzysu w Grecji, rozmawiałem więc o tym, by część pieniędzy dostać z góry. Przed przyjazdem do Verii wypisałem sobie „za” i „przeciw”, na miejscu – doszło jeszcze mnóstwo nowych argumentów. Myślałem, że widziałem w piłce wiele, ale wystarczyło, że pojechałem do Grecji.

Co takiego zobaczyłeś?

– Zupełnie inne podejście. Mamy trening na godzinę 17, trzydzieści minut wcześniej zbiórka, więc o 15:15 ruszam z Salonik. W połowie drogi przychodzi sms: „Sorry, trening jednak o 19”. Bo to normalne, że ktoś zapomni o czymś ci powiedzieć. Mamy umówioną sesję zdjęciową, wychodzę z domu i w ostatniej chwili odbieram wiadomość, że sesja odwołana. Jeden facet miał mnie poinformować, jak przyjdą moje buty, pytałem go codziennie, ciągle ich nie było, aż się okazało, że dowiedziałem się tydzień po odbiorze dostawy. To detale, ale wcześniej się z nimi nie spotkałem.

Nie wpisuje się to w angielski profesjonalizm.

– Zdecydowanie. A takich historii jest mnóstwo. Dlatego żartuję, że powinienem napisać książkę „Zagraniczne przygody Radka”.

A do Polski nie chcesz wrócić? Nie spieszy ci się?

– Były propozycje, chyba z sześć możliwości. Nie udało się, ale to wcale nie znaczy, że już się nie uda. Jeśli tutaj mi się nie będzie podobało, to pójdę porozmawiać. Kurde, chciałbym zrobić jeszcze ten krok do przodu. Do Anglii będzie ciężko wrócić. Jak wyjeżdżałem sześć lat temu, to miałem nadzieję na Premier League. Dziś stawiam sobie inne cele, na pewno chcę być w klubie, który ma na siebie pomysł. Veria to raczej efekt tego, co działo się w moim życiu przez ostatni rok. Jak mawiają: jesteś tak dobry, jak twoja ostatnia runda.

Rozmawiał PT

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Anglia

Fabiański: Wierzę, że możemy powalczyć i wyjść z grupy

Bartosz Lodko
0
Fabiański: Wierzę, że możemy powalczyć i wyjść z grupy
Niższe ligi

55-latek zatrzymany. Ukrywał się jako bramkarka pierwszoligowego klubu kobiecego

Bartosz Lodko
8
55-latek zatrzymany. Ukrywał się jako bramkarka pierwszoligowego klubu kobiecego
Ekstraklasa

Mazur: Podolski nie przesądził wyborach, ale w mediach to on jest zwycięzcą [WYWIAD]

Jakub Białek
1
Mazur: Podolski nie przesądził wyborach, ale w mediach to on jest zwycięzcą [WYWIAD]
Ekstraklasa

Urban o Jagiellonii: Jeżeli nie wykorzysta szansy, będzie tego żałować przez dziesięciolecia

Bartosz Lodko
2
Urban o Jagiellonii: Jeżeli nie wykorzysta szansy, będzie tego żałować przez dziesięciolecia

Weszło

Piłka nożna

Niepokonani. Dlaczego nikt nie wierzy, że najlepszy klub świata gra w Turkmenistanie?

Szymon Janczyk
11
Niepokonani. Dlaczego nikt nie wierzy, że najlepszy klub świata gra w Turkmenistanie?
Polecane

Agent zdradza kulisy siatkówki. „Było grubo. Bednorz w Rosji mógł trafić do więzienia”

Jakub Radomski
7
Agent zdradza kulisy siatkówki. „Było grubo. Bednorz w Rosji mógł trafić do więzienia”
Polecane

Czasy się zmieniają, on wciąż na szczycie. O’Sullivan walczy o ósme mistrzostwo świata

Sebastian Warzecha
10
Czasy się zmieniają, on wciąż na szczycie. O’Sullivan walczy o ósme mistrzostwo świata
Polecane

W objęciach Skarbu Państwa. Sprawdzamy wkład państwowych spółek w polskie kluby

Szymon Szczepanik
35
W objęciach Skarbu Państwa. Sprawdzamy wkład państwowych spółek w polskie kluby

Komentarze

0 komentarzy

Loading...