Mundial. Święto futbolu. 32 drużyny, osiem grup, po dwie z każdej przechodzą dalej i grają fazę pucharową. Format, wydaje się, idealny. Po co więc kombinować, po co znowu prowadzona przez osoby decyzyjne w światowym futbolu dyskusja nad jego rozszerzeniem? To proste – szykują się wielkie przetasowania w FIFA, a gra miejscami na mistrzostwach to najapetyczniejsza kiełbasa wyborcza.
Wczoraj FIFA zaprezentowała swój plan naprawczy. Zestaw reform, które mają uzdrowić organizację, od której lepszy PR ma chyba nawet camorra. Co tam znajdziemy? Prezydent miałby rządzić maksymalnie 12 lat – wciąż długo, ale lepszy taki limit, niż żaden (limit wieku dla działacza, ustalony na 74 lata, w ostatniej chwili został usnięty). Przestałby istnieć też komitet wykonawczy, które to ciało skompromitowało się doszczętnie. Zastąpiony byłby radą FIFA (FIFA Council) i powiecie: zmienili szyld, jadą dalej. Coś w tym jest, ale nowy organ miałby mniej praw, choćby brak takiej zdecydowanej kurateli nad finansami.
To wszystko jednak zmiany przeciętnego kibica interesujące tyle, co zeszłoroczny śnieg. Ale jeden punkt w pakiecie reform elektryzuje wszystkich: 40 uczestników mundialu od 2026 roku. Decyzja zapadnie w lutym.
Myślicie, że to poroniony pomysł, za którym głosować będą tylko jakieś piłkarskie pipidówy? Otóż nawet Gianni Infantino, kandydat europejski, też odpowiedział się za zwiększeniem miejsc na mistrzostwach. Cwany lis wie, że to bardzo efektywna droga do pozyskania sobie głosów. Może obiecuje gruszki na wierzbie, ale może to była obietnica z pokryciem. Wiedząc do jak gruntownych zmian jego ekipa doprowadziła ostatnio w UEFA, raczej należy sądzić, że ręka mu nie drgnie gdy przyjdzie poszerzyć mundial. Inni też grają tym tematem, a lobby afrykańskie i azjatyckie forsowało tę opcję już w maju, kiedy ostatecznie nie przeszła.
Jak w tym momencie wygląda projekt? Nie wiemy które kontynenty otrzymały dodatkowe miejsca, ale można podejrzewać, że najbardziej zyskałyby Afryka i Azja. Grup ma być tyle samo, mają jednak liczyć sobie po pięć drużyn – faza pucharowa wciąż dla dwóch najlepszych. Wszystko sprawi, że mistrzostwa trwałyby tydzień dłużej, a rozegrano by 96 meczów.
Naszym zdaniem poroniony pomysł, wynik politycznych gierek, a nie rozsądku. Zostawcie mundial w spokoju, meczów dostatek, słabych drużyn niemal brak, a faza grupowa trzyma w napięciu. Awans dwóch drużyn z pięciu mógłby namnożyć spotkań o pietruchę. Choć z drugiej strony lepsze to, niż kombinacje z tabelką trzecich miejsc (co zaraz czeka nas na Euro i czego się obawiamy) albo inne dziwactwa.
Mamy nadzieję, że to jednak nie przejdzie. Ale taka walka o władzę w centrali, jaka jest na horyzoncie, musi wiązać się z poważnymi obietnicami i sporymi zmianami. Trudno wierzyć, że w krzyżowym ogniu nie oberwie również flagowa impreza FIFA.