GKS Tychy wygrał na zakończenie roku, choć nie bez problemów – Olimpia Zambrów strzeliła mu dwa gole, a on odpowiedział trzema, w tym dwukrotnie z rzutu karnego. Najciekawsze, co podrzucił nam czytelnik, wydarzyło się jeszcze przed meczem: w katowickim Sporcie pojawiła się bowiem rozmowa z Andrzejem Dziubą, prezydentem miasta.
Z pozoru, mówi w miarę konkretnie i sensownie. Opowiada, że w sporcie bardzo duże znaczenie odgrywa „team spirit”, którego w Tychach nie ma. Zwraca uwagę na indywidualności i umiejętności poszczególnych zawodników, a jednocześnie brak zespołu. W końcu stwierdza: – Sądzę nawet, że gdybyśmy grali w I lidze, bylibyśmy wysoko w tabeli, a w ekstraklasie nie zajmowalibyśmy ostatniego miejsca. II liga jest jednak specyficzna. W niej żeby wygrywać, trzeba walczyć i „gryźć trawę”, a nasza drużyna do tych wymagań nie potrafi się przystosować.
A to dobre. GKS Tychy przed tą kolejką, czyli w trakcie wywiadu, zajmował siódme miejsce w tabeli. Miał siedem punktów straty do czwartej pozycji, która daje baraże o zaplecze Ekstraklasy, ale i siedem przewagi nad strefą spadkową. Mówiąc wprost:ligowy przeciętniak, bez szału ani w jedną, ani w drugą stronę. Ale pan Dziuba dochodzi do zaskakującego wniosku: gdyby GKS grał ligę wyżej, szłoby mu o wiele lepiej. A gdyby grał dwie ligi wyżej, to też by sobie poradził. A gdyby, panie prezydencie, grał w europejskich pucharach?
Gwoli przypomnienia, do nich GKS Tychy też się nie dostanie, bo w rundzie wstępnej (!) Pucharu Polski przegrał z trzecioligową Garbarnią. To akurat dla pana Dziuby pewnie logiczne, bo im niżej grają „jego” piłkarze, tym gorzej im idzie. Oby nie spadli po raz kolejny, bo już się nigdy nie wygrzebią.
Prezydent miasta mówi również: – Zapewniliśmy wszystko, by efekt był inny od tego, który osiągnęli piłkarze. Mamy znakomitą infrastrukturę. W kadrze jest wielu zawodników pozyskanych z ekstraklasy, a prowadzi ich renomowany szkoleniowiec. Liczyliśmy więc, że postawiony cel awansu do I ligi i budowy drużyny na miarę ekstraklasy będzie realizowany z marszu.
Zaraz, zaraz. Wielu zawodników pozyskanych z ekstraklasy, czyli kto? Owszem, latem doszli Seweryn Gancarczyk, Tomasz Górkiewicz i… to by było na tyle. Dwa lata temu do klubu trafili też Marcin Wodecki i Mariusz Zganiacz, ale to z nimi w kadrze Tychy spadły ligę niżej. Jakiekolwiek mielibyśmy problemy z matematyką, „wielu zawodników z ekstraklasy” się nie doliczymy.
GKS po wygranej nad Olimpią traci do czwartego Znicza cztery punkty, do trzeciego Rakowa – który już może wywalczyć bezpośredni awans – osiem. Dziennikarz, widząc niezadowolenie z wyników i krytykę zawodników przez pana Dziubę, pyta, czy te wyniki to wina trenera.
– Kamil Kiereś ma „carte blanche”. Pracował w I lidze i ekstraklasie, więc dla niego II liga to coś nowego. W rundzie jesiennej miał okazję poznać jej wymagania i sprawdzić zawodników.
Okazuje się więc, że trener nie ma nic z tym wszystkim wspólnego. Nikt go nie wini, nikt nie ma pretensji. Kiereś miał jesienią (19 z 34 meczów!) poznawać jedynie wymagania ligi, no a jak już je poznał – wyszło, że może być zbyt późno na awans. Zresztą, jeśli zdawano sobie sprawę, że dla Kieresia druga liga to aż taka nowość, czy nie lepszy byłby trener, dla którego nowością by ona nie była?
No tak, ale – jak mówi pan Dziuba – on pracował w I lidze i ekstraklasie. A przecież tam cały GKS radziłby sobie lepiej, niż radzi sobie obecnie. Trener na zaplecze już jest, piłkarze też są. Ktoś tylko zapomniał, że najpierw trzeba się tam dostać.