Ekstraklasa jeszcze się meczy, pierwsza liga – zamyka właśnie rok. Dziś zakończyła się dziewiętnasta kolejka, choć nie wszyscy zdołali rozegrać tyle meczów. Zawiszę z Zagłębiem Sosnowiec przełożono już wcześniej, a Dolcan z Miedzią w ten weekend. Powód? Zły stan boiska.
A teraz spójrzcie na poniższą fotkę.
Nie, nie jest to zdjęcie z treningu, ani dnia poprzedzającego spotkanie. To zdjęcie… z meczu. Sandecja Nowy Sącz w takich oto warunkach zmierzyła się ze Stomilem Olsztyn. Śniegu tyle, że jedni i drudzy mogli zorganizować sobie wojnę na śnieżki. I kto wie, czy widowisko by na tym nie zyskało. Pracownicy klubu przez dobrych kilkanaście godzin toczyli walkę ze śniegiem, choć – jak widzicie – efekty raczej nie powalały. Piłkarze zdołali spędzić na boisku 90 minut, ale gra nie kleiła się kompletnie, futbolówka niewłaściwie „chodziła” i więcej w tym wszystkim było kopaniny. Wygrał natomiast Stomil, a Sandecja, która mówiła o awansie do Ekstraklasy, rok kończy w strefie barażowej.
**
Ponad Sandecją jest Chojniczanka, która dość gładko poradziła sobie z GKS-em Bełchatów (2:0). Z kolei Mariusz Rybicki, jak czytamy, zapewnił Pogoni Siedlce spokojną przerwę w rozgrywkach. W końcówce meczu z Chrobrym piłkarz strzałem zza pola karnego zdobył jedyną bramkę. Ale najbardziej zaskakują statystyki strzeleckie z Siedlec:
– Adam Duda: siedem goli
– Mariusz Rybicki: cztery gole
**
Co ciekawe, na aż czterech stadionach z ośmiu padały bramki w 90. minucie gry. Na listę strzelców w Kluczborku wpisał się Szymon Lewicki, dzięki któremu Zawisza przerwał słabiutką passę i zmniejszył stratę do pierwszej dwójki, w Grudziądzu – Michal Piter-Bućko na 1:1 z Bytovią. Goście z Bytowa mogą sobie jednak pluć w brodę, bo wcześniej rzut karny zmarnował Janusz Surdykowski. Gdyby trafił, byłby liderem strzelców wspólnie z Goncerzem z Katowic i Lebedyński z Płocka.
W piątek Lebedyński piłkę w siatce umieszczał dwukrotnie. A sam mecz Arki z Wisłą?
No tak… Rekordowa w tej rundzie frekwencja, dwa najwyżej sklasyfikowane zespoły w tabeli i – co najważniejsze – bardzo interesujące widowisko. W Gdyni działo się wiele. Dobry, żywy mecz, bez kalkulacji tak często spotykanej w starciach na szczycie. Lebedyński pokazał, że ma niezły nos snajpera, bo naprawdę wzorowo wykańczał akcje Wisły. Problem w tym, że po drugiej stronie było więcej zawodników, którzy robili różnicę. Abbott najpierw dobił strzał z bliska, a potem zakręcił dwoma obrońcami, by uderzyć tuż przy słupku, Nalepa z pomysłem rozprowadzał piłkę, Wojowski dał świetną zmianę, Warcholak asystował przez całe boisko w stylu Boatenga z Dortmundem, a Kiełpin zawalił przy dwóch bramkach.
– Większość zawodników zagrała poniżej swoich możliwości, stąd ten wynik. W poprzedniej kolejce rozegraliśmy doskonały mecz z Zagłębiem i w Gdyni chcieli zaprezentować się z równie dobrej strony. Nie ukrywam jednak, że to był nasz najsłabszy występ w sezonie. Arka wygrała zasłużenie, choć dwie lub trzy bramki strzeliliśmy sobie sami – nie ukrywał Adam Majewski, drugi trener Wisły.
**
I jak przed tygodniem Wisła Płock rozprawiła się z Zagłębiem Sosnowiec, tak teraz Arka rozprawiła się z Wisłą. Zagłębie natomiast zrehabilitowało z GKS-em Katowice, również chętnym do awansu (pytanie, czy to aktualne?).
Wystarczyło to spotkanie odpalić w ostatnich minutach. Povilas Leimonas wszedł na boisko nieco ponad kwadrans przed końcem, zaraz po nim – Bartosz Iwan. W 83 min. Litwin trafił po rzucie wolnym, wykorzystując fatalne wyjście Fabisiaka do dośrodkowania. Momentalnie odpowiada Zagłębie: Pribula świetnie zagrywa do Udovicia, ten wystawia Fidziukiewiczowi i remis. Koniec meczu? Nic z tych rzeczy. Pribula ma szansę zostać bohaterem, ale w świetnej sytuacji uderza niecelnie. Być może strzał Fidziukiewicza, już w 90 min., też byłby nieudany – odbił się jednak od Iwana i kompletnie zaskoczył Kuchtę. 2:1 dla Zagłębia, trzy punkty straty do drugiej Arki i jeszcze jedno spotkanie do rozegrania.