Wiecie, jak to jest – czasem podczas przeglądania sieci człowiek tak się gdzieś zapędzi, że wydaje mu się, iż odnalazł koniec internetu. Nam zdarza się to nadzwyczaj często. Na przykład wczoraj jakimś cudem, chyba pierwszy raz w życiu, zajrzeliśmy na media… z Panamy. Nie pytajcie jakim cudem, bo szczerze nie znamy odpowiedzi. Najistotniejsze jest jednak to, co tam znaleźliśmy. Okazuje się bowiem, że Luis Henriquez, ten wyszczekany kolo z lewej obrony Lecha, żyje i ma się całkiem dobrze.
34-latek po siedmiu sezonach w Wielkopolsce pożegnał się tego lata z „Kolejorzem” i – choć spekulowało się, że mógłby trafić do Vancouver Whitecaps z MLS – wrócił do ojczyzny. Tam podpisał kontrakt z tym klubem, z którego przybył. Czyli z FC Tauro. Wyboru dokonał takiego sobie, bo jego drużyna w turnieju otwarcia zajęła szóste miejsce na dziesięć drużyn i nie zakwalifikowała się do kolejnej rundy. „El Coco” – jak nazywają Luisa na Panamie – ma jednak pewne miejsce w składzie. Mało tego – popisał się nawet taką bramą.
Dlaczego piszemy o tym dziś? Ano dlatego, że przedwczoraj rozpoczęło się głosowanie (TUTAJ) na najładniejsze trafienie Trofeo Apertura. Obejrzeliśmy wszystkie i trzeba przyznać, że to były lechita przywalił w najbardziej efektowny sposób.