Do 19.30 kibice Realu mogli się jeszcze łudzić, że ich „ulubieniec” jednak straci posadę. Że trener, którego obecność na Santiago Bernabeu kwestionuje się od momentu podpisania kontraktu, wreszcie zostanie usunięty. Nic jednak z tego. Florentino Perez – tak jak zapowiadał – pojawił się na swojej tradycyjnej mównicy i ze stoickim spokojem wygłosił zdanie, którego większość fanów „Królewskich” zapewne nie chciała dziś usłyszeć. „Rafa Benitez ma nasze pełne wsparcie i zaufanie. Wybraliśmy go ze względu na jego profesjonalizm, historię i osobowość. Benitez dopiero rozpoczął swoją pracę, więc pozwólmy mu pracować”.
Od tego momentu cała konferencja przebiegła tak, jak to zwykle bywa przy takich sytuacjach. Prezydent wspiera swojego pracownika, wierzy, że Real dysponuje cudowną kadrą, która da jeszcze wiele radości kibicom i rozumie zaniepokojenie po sobotnim meczu, ale oczywiście prosi o dalsze wsparcie. Tradycyjna dyplomatyczna paplanina, która najbardziej w tym wszystkim cieszy chyba kibiców Barcelony. Florentino dorzucił też, że sądzi, iż powstała przeciwko niemu kampania mająca na celu pozbawienie go stołka. Ten komentarz to oczywiście reakcja na okrzyki z El Clasico, kiedy pół stadionu apelowało: „Florentino, dimisión”. Plotki o odejściu Ronaldo? Wszystkie takie teksty służą destabilizacji Realu.
Benitez teoretycznie może więc spać spokojnie. Może skupić się na analizowaniu błędów z soboty, zacieśnianiu formacji, korygowaniu całej defensywy, naprawianiu tych wszystkich felerów, jakie odziedziczył po poprzednim trenerze – w końcu Real zdaniem Pereza obniżył loty już od stycznia – i układaniu stosunków z gwiazdami zespołu. Trzeba też jednak pamiętać, że każda taka konferencja to na ogół zwyczajny początek końca. Mourinho, Ancelotti oraz dziesiątki innych trenerów słyszało, że cieszy się wsparciem zarządu i ma pełne wotum zaufania, zanim zostali wysadzeni na amen. Z drugiej strony – skoro w sobotę nawalili bez wyjątku wszyscy, to może czas zacząć najpierw rozliczać piłkarzy, a potem trenera?