Reklama

Góralu, czy ci nie żal… obrywać ciągle pod Klimczokiem

redakcja

Autor:redakcja

22 listopada 2015, 18:38 • 2 min czytania 0 komentarzy

Po wczorajszych hitach obawialiśmy się, że dostaniemy między oczy ligową młocką nużącego kalibru. Najlepsza liga świata sprawiła nam jednak miłą niespodziankę, Podbeskidzie – Zagłębie okazało się fanym, emocjonującym mecz z całkiem konkretną dozą boiskowej jakości. Pogratulowalibyśmy obu stronom, ale ci “Górale” – tak konsekwentnie dostawać po łbie na własnym stadionie to oczywiście sztuka, ale raczej taka, jak poślizgnąć się kilka razy na tej samej skórce od banana.

Góralu, czy ci nie żal… obrywać ciągle pod Klimczokiem

A wydawało się, że tym razem może być inaczej, że najgościnniejszy stadion świata choć raz zamiast dać frajdę rywalom, sprawi nieco radości własnym kibicom. Rozgrywana w dobrym tempie pierwsza połowa mniej więcej od trzydziestej minuty zaczęła być grana pod dyktando gospodarzy. Mójta znowu był o centymetry od gola zawstydzającego najlepszych wirtuozów FIFA 16, próbował urywać się Demjan, szło dośrodkowanie za dośrodkowaniem. W końcu Kowalski przeprowadził akcję, za którą toast wzniósłby nawet Maradona – nie okiwał w Zagłębiu chyba tylko Stokowca, a potem podał do Demjana, który musiał strzelić.

Jach, który nawalił przy trafieniu Słowaka, szybko się zrehabilitował i chwilę później mieliśmy już 1:1. Znowu efektownie, bo asysty głową na głowę – dośrodkowanie Cotry przedłużył Guldan – to cacuszka. Cios do szatni odbił się na gospodarzach, co widzieliśmy tuż po przerwie, gdzie nie mogli się otrząsnąć i byli wyraźnie jacyś zamroczeni. Szybko wykorzystało to Zagłębie, Nowak dał koncertowy przykład krycia na radar i Janoszka wykorzystał doskonałą wrzutkę Janusa. Podbeskidzie ogarnęło się dopiero w końcowej fazie gry, spychając broniących rezultatu lubinian, ale a to miał szczęście Polacek, a to czyścił Guldan (wślizg przy akcji Szczepaniaka – kapitalne zagranie), a to po prostu brakowało umiejętności.

Uśmialiśmy się z defensywy “Górali”, byli dzisiaj kuriozalni. Wszyscy jako tako dawali radę tylko… w ataku. Mójta stanowił tam jedną z głównych armat Podbeskidzia, ale w obronie był ogrywany raz po raz. Pazio, jeśli do czegokolwiek się przydawał, to także z przodu, podczas gdy po swojej stronie stanowił ruchomy pachołek treningowy. O Nowaku powiedzmy tyle, że raz okiwał go nawet Zbozień, a jeśli kogoś kiwa Zbozień, to cały klub powinien zostać ukarany karnymi punktami.

Zagłębie wygrywa w lidze pierwszy raz od połowy września, a więc od dwóch miesięcy. Ważne przełamanie, szczególnie, że po pokazaniu całkiem niezłej piłki. Podbeskidzie? Może potrzeba im nie wzmocnienia szatni, a wizytacji egzorcysty na stadionie.

Reklama

bielsko zaglebie-1

Najnowsze

Hiszpania

Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać

Patryk Stec
4
Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać

Komentarze

0 komentarzy

Loading...