Po wczorajszych hitach obawialiśmy się, że dostaniemy między oczy ligową młocką nużącego kalibru. Najlepsza liga świata sprawiła nam jednak miłą niespodziankę, Podbeskidzie – Zagłębie okazało się fanym, emocjonującym mecz z całkiem konkretną dozą boiskowej jakości. Pogratulowalibyśmy obu stronom, ale ci “Górale” – tak konsekwentnie dostawać po łbie na własnym stadionie to oczywiście sztuka, ale raczej taka, jak poślizgnąć się kilka razy na tej samej skórce od banana.
A wydawało się, że tym razem może być inaczej, że najgościnniejszy stadion świata choć raz zamiast dać frajdę rywalom, sprawi nieco radości własnym kibicom. Rozgrywana w dobrym tempie pierwsza połowa mniej więcej od trzydziestej minuty zaczęła być grana pod dyktando gospodarzy. Mójta znowu był o centymetry od gola zawstydzającego najlepszych wirtuozów FIFA 16, próbował urywać się Demjan, szło dośrodkowanie za dośrodkowaniem. W końcu Kowalski przeprowadził akcję, za którą toast wzniósłby nawet Maradona – nie okiwał w Zagłębiu chyba tylko Stokowca, a potem podał do Demjana, który musiał strzelić.
Jach, który nawalił przy trafieniu Słowaka, szybko się zrehabilitował i chwilę później mieliśmy już 1:1. Znowu efektownie, bo asysty głową na głowę – dośrodkowanie Cotry przedłużył Guldan – to cacuszka. Cios do szatni odbił się na gospodarzach, co widzieliśmy tuż po przerwie, gdzie nie mogli się otrząsnąć i byli wyraźnie jacyś zamroczeni. Szybko wykorzystało to Zagłębie, Nowak dał koncertowy przykład krycia na radar i Janoszka wykorzystał doskonałą wrzutkę Janusa. Podbeskidzie ogarnęło się dopiero w końcowej fazie gry, spychając broniących rezultatu lubinian, ale a to miał szczęście Polacek, a to czyścił Guldan (wślizg przy akcji Szczepaniaka – kapitalne zagranie), a to po prostu brakowało umiejętności.
Uśmialiśmy się z defensywy “Górali”, byli dzisiaj kuriozalni. Wszyscy jako tako dawali radę tylko… w ataku. Mójta stanowił tam jedną z głównych armat Podbeskidzia, ale w obronie był ogrywany raz po raz. Pazio, jeśli do czegokolwiek się przydawał, to także z przodu, podczas gdy po swojej stronie stanowił ruchomy pachołek treningowy. O Nowaku powiedzmy tyle, że raz okiwał go nawet Zbozień, a jeśli kogoś kiwa Zbozień, to cały klub powinien zostać ukarany karnymi punktami.
Zagłębie wygrywa w lidze pierwszy raz od połowy września, a więc od dwóch miesięcy. Ważne przełamanie, szczególnie, że po pokazaniu całkiem niezłej piłki. Podbeskidzie? Może potrzeba im nie wzmocnienia szatni, a wizytacji egzorcysty na stadionie.