Afera biletowa. Chyba wszyscy wiedzą, o co chodzi. Kazimierz Greń ubrany w granatową (podkreślamy: nie czarną!) kurtkę oraz sweter i spodnie w takim samym kolorze (jeśli ktoś myśli inaczej, życzymy dobrego okulisty), sprzedający bilety pod stadionem w Irlandii. Reakcja PZPN? Zawieszenie – zakaz pełnienia jakichkolwiek funkcji w strukturach piłkarskich. Pierwotnie – na 10 lat. Później skrócone do czterech. Co się więc z Greniem dzieje? Nie bądźcie naiwni. Może nie jest prezesem, ale zarabia dalej. Dopadło go straszliwe choróbsko, przez które wylądował na L4. Płaci mu więc ZUS. Postępy w leczeniu – jeśli są – to bardzo powolne, bo taka sytuacja utrzymuje się już od dość dawna. Funkcję prezesa Podkarpackiego ZPN od sierpnia pełni Marek Hławko. I generalnie rzecz biorąc – jest ciekawie.
***
Pod koniec października odbyły się nocne obrady Podkarpackiego ZPN, podczas których doszło do małego spięcia między Hławko a Norbertem Mastalerzem. Kim jest Mastalerz? To były prezydent Tarnobrzega, który jest jednym z kandydatów na nowego prezesa związku (zjazd zaplanowano na 27 lutego). W skrócie: Mastalerz zarzucił Hławce, że wciąż trzyma Grenia w organizacji, bo ten jest jego kumplem. Domagał się co najmniej zawieszenia swojego adwersarza. Prezes związku, który przejął tę schedę po zawieszeniu Grenia – czyli pod koniec lipca – stanowczo odciął się od tych zarzutów. – Jestem człowiekiem honoru, uczciwym oraz odpowiedzialnym i zawsze dotrzymuję danego słowa – mówił wówczas.
Oddajmy zatem głos obu panom. Wnioski zostawiamy wam do indywidualnej oceny. Na pierwszy ogień idzie Mastalerz. – W 2012 roku ówcześni wiceprezesi Hławko i Zenon Krówka podpisali potajemną umowę z Kazimierzem Greniem, o której nikt w zarządzie wcześniej nie słyszał. Kontrakt został aneksowany w 2014 roku. Sprawa jest bardzo świeża, bo na światło dzienne wyszła dopiero w październiku – gdy Hławko pokłócił się z Greniem. Pan Hławko zobowiązał się, że 3 grudnia, podczas następnego zebrania, wytłumaczy się z tej słynnej umowy i zrezygnuje z pełnienia dotychczasowej funkcji. Jeśli tego nie zrobi, podejmę odpowiednie kroki – powiedział nam Mastalerz.
– Jakie to będą kroki? – dopytujemy.
– Pozwoli pan, że na razie zostawię to dla siebie. Nie chcę, żeby zaskoczeni koledzy z zarządu o takich sprawach dowiadywali się z mediów.
Co na to Hławko?
– To nieprawda. Umowa rzeczywiście została podpisana w 2012 roku, ale wcale nie była tajna. Mastalerz uczepił się jej i ciągle z uporem maniaka opowiada o tych bajkach. Cały czas wylewa na mnie wiadro pomyj. To przykre.
– Greń? Od dłuższego czasu – gdzieś od sierpnia – jest na świadczeniu lekarskim, które regularnie odnawia co dwa, trzy tygodnie. W tej chwili nie opłaca go związek, tylko ZUS. Mamy związane ręce, musimy poczekać, aż wróci z leczenia i wtedy zastanowimy się, jak tę sytuację rozwiązać. Postaramy się o orzeczenie o zakazie pracy. Zwolnienie dyscyplinarne nie wchodzi w grę, ponieważ wyrok został uchwalony jedynie przez Najwyższą Komisję Odwoławczą PZPN i nie jest uprawomocniony przez sąd, więc – zgodnie z prawem karnym – nie możemy skorzystać z takiej opcji – kontynuuje Hławko.
– Dziwię się, że członek zarządu stał się nagle taki aktywny, skoro przez trzy poprzednie lata właściwie się nie udzielał. Jeśli ma jakieś uwagi, powinien przede wszystkim zwrócić się do zarządu, zamiast udzielać się w mediach. Uważam, że w ten sposób chce zwiększyć swoje szanse na zwycięstwo w wyborach. Mam swój honor i nie pozwolę obrzucać się błotem. Mastalerz jest faworytem Kazimierza Grenia i on realizuje tylko jego scenariusz. To wszystko jest przez niego inspirowane.
– Grenia? To ciekawe, bo Mastalerz w każdym zdaniu zarzucał panu, że to pan trzyma jego stronę… – reagujemy z zaskoczeniem.
– To taka strategia. Wie, że jeśli publicznie przyznałby się do współpracy z nim, to stałby na straconej pozycji. Bo niby skąd może mieć wiedzę na niektóre tematy? Od Grenia! Greń steruje nim z tylnego siedzenia – tłumaczy Hławko.
– A jakie relacje łączą pana z Greniem? – pytamy.
– Obecnie nie mam z tym człowiekiem żadnego kontaktu i nie chcę mieć.
– Ostatnia kwestia. Pan Mastalerz powiedział, że 3 grudnia, gdy odbędzie się kolejne zebranie zarządu, wytłumaczy się pan z tej – jak on to nazwał – tajnej umowy i zrezygnuje ze swojego stanowiska. Potwierdza pan? – kończymy temat.
– Złożyłem deklarację wyjaśnienia sytuacji i oddania się do dyspozycji zarządu. Jeśli koledzy uznają, że powinienem odejść, to przyjmę to z pokorą i podam się do dymisji. Ale nie oznacza to, że nie mam zamiaru startować w najbliższych wyborach, bo to ze sobą nie koliduje.
***
Podsumowując: wzajemne obrzucanie się błotem i oskarżenia o współpracę z Kazimierzem Greniem, którego obaj panowie podrzucają sobie jak gorącego ziemniaka. Pozycja niedawnego barona – do którego nikt się nie chce przyznać – znacząco więc opadła. Ale sam Greń zwolnić się nie daje.
Fot. FotoPyK