Od czasu do czasu sprawdzamy, co się dzieje z piłkarzami, którzy jeszcze do niedawna biegali po boiskach Ekstraklasy. Z reguły weryfikacja jest bolesna. Najczęściej łapiemy się za głowę, widząc jak ktoś, kto u nas kasował kluby na przyzwoite pieniądze, wylądował w jakiejś dziurze, bo nikt inny nie dał się nabrać na usługi danego ananasa. Tym razem jednak jest inaczej, a nawet odwrotnie. To jedna z tych nielicznych historii, której bohater idzie w górę dopiero wtedy, gdy opuści nasze bagienko, w którym nie do końca poznano się na jego talencie. Bekim Balaj, pamiętacie prawda?
Kiedyś: głównie rezerwowy Jagiellonii Białystok. Żaden leszcz, o którego istnieniu chcielibyśmy jak najszybciej zapomnieć. Po prostu chłopak całkiem nieźle sprawdzał się w roli jokera. Na kolana grą nie rzucał, ale swoje zrobił – z Polski wyjeżdżał z dziewięcioma golami i pięcioma asystami w trzydziestu siedmiu meczach.
Teraz: piłkarz chorwackiej Rijeki, nazywany tu i ówdzie – uwaga! – nowym Robertem Lewandowskim, którym podobno interesują się firmy pokroju Liverpoolu, Swansea, Valencii, o czym rozpisują się bałkańskie media. W przypadku pierwszego z klubów wszędzie przewija się postać Juergena Kloppa, w końcu to pod skrzydła niemieckiego trenera trafił w Borussii polski napastnik.
Pobujaliśmy trochę w obłokach za sprawą tych plotek, pora więc wrócić na Ziemię i sprawdzić, co działo się z Balajem od momentu odejścia z Jagi, do której był wypożyczony ze Sparty Praga. Wrócił do Czech, ale nie wylądował w najlepszym spośród tamtejszych klubów, a w drużynie lokalnego rywala, w Slavii. Trzy gole i asysta w trzynastu meczach. Bilans, który – mówiąc wprost – dupy nie urywa.
W związku z tym albański napastnik w styczniu tego roku spakował mandżur i ruszył na podbój ligi chorwackiej. O dziwo – udało mu się.
Wiosna poprzedniego sezonu – 18 spotkań, 10 goli i 2 asysty.
Jesień obecnego – 15 spotkań, 6 goli i 1 asysta.
No to tak… Pamięć i rozsądek podpowiadają, że z Balaja jest mniej więcej taki Lewandowski jak z Filipa Starzyńskiego Luis Figo, a szanse Albańczyka na dołączenie do The Reds są tylko trochę większe od tych, które miał Jakub Wawrzyniak w kontekście transferu do Juventusu. Plotka jak plotka – niewykluczone, że jest w niej ziarno prawdy, wielkie kluby monitorują przecież dziesiątki graczy na całym kontynencie, nic wielkiego. Z drugiej strony – te bilanse naprawdę są przyzwoite, a chyba nie musimy was przekonywać, że liga chorwacka jest przyzwoitym oknem wystawowym. W dodatku Balaj nie jest stary, ma 24 lata, więc niewykluczone, że przyjdzie mu jeszcze pograć w piłkę w trochę poważniejszym otoczeniu niż teraz.
Fot. FotoPyK