Pierwsza myśl: mogli oddelegować na salę sądową Moskala. Przynajmniej by im to zremisował, a więc wywalczył jakieś polubowne rozwiązanie, tymczasem jest jak zwykle: kolejna bolesna porażka. Tym razem z Wisłą na wokandzie wygrał Franek Smuda, wynik? Ponad milion złotych do zapłacenia przez krakowski klub.
Piszemy, że Wisła przegrała jak zwykle, bo przecież to nie pierwszy przypadek, gdy prawnicy Białej Gwiazdy dostają po łbie, a księgowi czuwający nad budżetem wiślaków zastanawiają się czy nie rzucić tego wszystkiego w cholerę i nie wyjechać w Bieszczady. Tylko w ostatnim czasie trzeba było zapłacić:
– Adamowi Mandziarze trzy miliony, a kwota może jeszcze wzrosnąć
– Cwetanowi Genkowowi dwa miliony.
Nierozstrzygnięta jest jeszcze sprawa Milana Jovanicia opiewająca na około dwa i pół miliona złotych, ale znając rękę wiślaków, gdyby sądowe mecze były notowane u buków, czysta “jedynka” na serbskiego bramkarza szłaby po kursie 1.01. Właściwie można by się pokusić o ustanowienie nowego paragrafu “W wypadku zaistnienia sporu strony zgodnie oświadczają, że racji nie ma Wisła Kraków SA” i raz dla odmiany oszczędzić trochę, zarówno czasu jak i pieniędzy.
Co tu dużo kryć: nie wyniki w lidze najdobitniej świadczą o miernej kondycji Wisły, a właśnie te sądowe. Chciałoby się powiedzieć, że sprawa Smudy jest gwoździem do trumny, ale tu już nawet nie ma gdzie wbić gwoździa.
Fot. FotoPyK