Lewy pewnie nigdy nie marzył o zostaniu grabarzem, ale dzisiaj może wykopać płytki grób Arsenalowi. Kanonierzy natomiast będą chcieli przetrwać monachijską nawałnicę i wywieźć choćby punkt z jaskini lwa. Poza tym spodziewamy się szalonej strzelaniny na Olimpico, dorównującej radosnym potyczkom ulicznym rodem z lat dzieciństwa, wyświetlany będzie również kolejny epizod greckiej tragedii pod tytułem “kryzys na Stamford Bridge”. Zapraszamy.
***
Bayern – Arsenal, czyli bezsprzecznie hit dnia. Zarezerwujcie wieczór, wygońcie bliskich z domu, żonę poślijcie na fitness – to trzeba zobaczyć. Z jednej strony podrażnione piłkarskie monstrum, z drugiej ambitne chłopaki w trakcie wypełniania mission impossible. A jeszcze w tym rozgrzanym kotle ważnym składnikiem może okazać się Lewy – tak, na papierze temu meczowi niczego nie brakuje.
Kiedy ostatnio Polak znalazł się na okładce Four Four Two? Pewnie gdzieś w 1979. Albo jeszcze dawniej. Medialny sukces specjalnie nie dziwi biorąc pod uwagę niedawne strzeleckie rekordy Roberta, z drugiej strony nie ma wątpliwości, że Lewandowski zszedł już na ziemię. Przestał hurtowo dziurawić bramki rywali, w październikowych meczach Bayernu trafił tylko raz na pięć spotkań. Jak bardzo przyczynił się do tego powrót Robbena? Oto interesujące pytanie i współpracy na linii Arjen – Robert będziemy przyglądać się bardzo uważnie.
Wenger poruszył dziś intrygujący temat z przeszłości: mianowicie niewiele brakowało, a Pep zbierałby pierwsze trenerskie szlify pod okiem Francuza. Otóż w 2001, gdy Guardiola odchodził z Barcy, chciał iść do Arsenalu. Pojechał do Londynu, panowie spotkali się, wszystko zmierzało w dobrym kierunku. Ostatecznie Wenger uznał jednak, że ma Vieirę i Petita, więc Pep nie jest potrzebny.
Dziś Pep otwarcie opowiada na konferencji, że przeczytał plany niedoszłego mentora. Arsenal jego zdaniem znowu będzie grał długimi podaniami, próbując wykorzystać szybkość swoich ofensywnych graczy – taktyka podobna do tej z Emirates. Najszybszy z “Kanonierów”, a więc Walcott, nie zagra jednak ze względu na kontuzję. Czy to spore osłabienie? Na dwoje babka wróżyła. Theo był bardzo aktywny, faktycznie sprawdzał się w tej taktyce, jednak zarazem irytował słabym wykończeniem. Natomiast Giroud ,choć mniej mobilny, mniej właściwy do takiego grania, wszedł i strzelił bramkę.
Arsenal na pewno przyjedzie z zaufaniem i wiarą w siebie, ale chowanie się za podwójną gardą, gdy masz za rywali maszyny z Monachium, zawsze jest ryzykowne. Prawda jest taka, że “Kanonierzy” samą obroną wiele nie zdziałają, muszą zaatakować i tu zapunktować, bo inaczej grający u siebie z Dinamem Olympiakos może dziś odskoczyć nawet na sześć punktów.
Kluczowym elementem może być dyspozycja Mesuta Ozila, o którym Lahm powiedział, że to grający najinteligentniejszą piłkę w Europie zawodnik. Mocne słowa ze strony gościa, który sam w takim rankingu byłby w ścisłym topie.
***
Cóż to był za mecz! Totalne szaleństwo w Leverkusen – Bayer od 2:0 do 2:4, by potem doprowadzić do 4:4. Faworyt do miana widowiska numero uno fazy grupowej. Teraz obie bandy mierzą się ponownie, tym razem na Olimpico. Spodziewać się znowu fantastycznego widowiska byłoby naiwnością, tak dobry spektakl drugi raz zdarzyć się nie może? Błąd. Zarówno Roma jak i Bayer mają pierwszorzędne linie ofensywne, natomiast wybrakowane zasieki. Na pierwszy rzut oka to doskonały materiał pod wiele goli i arcyciekawe starcie.
W Rzymie nikt nie ukrywa, że Giallorossi mają nóż na gardle. Porażka z BATE sprawiła, że Rzymianie po trzech kolejkach są w głębokiej dupie dziurze. Wszyscy podkreślają, że dziś trzeba wygrać i nic innego się nie liczy: nam w to graj, znowu coś co każe spodziewać się ekscytującego widowiska pełnego popisów w ataku.
Lupą obejmujemy dwóch graczy. Z jednej strony Chicharito, który pięknie odnalazł się w Bayerze po przesiedzeniu miliona godzin na ławkach Realu i Man Utd. Teraz dostał szansę i udowadnia, że jest kapitalnym zawodnikiem. Z drugiej strony Pjanić, maestro i serce zespołu Rudiego Garcii. Sześć goli, sześć asyst, bodaj najlepszy obecnie fachowiec od stałych fragmentów gry. Owszem, miewający gorsze chwile, w weekend chociażby wyleciał z boiska podczas meczu z Interem, ale tym razem obrócić się może to na korzyść: będzie bardziej zmotywowany by się pokazać, poza tym nie musi kalkulować, że trzeba oszczędzać siły na weekend. Może śmiało zagrać ile fabryka dała.
Sporo pisze się też o Wojtku Szczęsnym, który od dziennikarza na konferencji prasowej dowiedział się, że jest… słaby. Zapytano go bowiem jak się czuje ze swoją słabą formą, a on odparł, że swoją słabość odkrył dopiero dzięki pomocy pismaka. Później pytano Polaka co sądzi o swoim zdjęciu w szatni Lazio, które ma motywować Biancocelesti przed derbami. Tu już wykazał się pełnią kurtuazji i uznał, że nic go to nie obchodzi.
Szczerze mówiąc im dłużej przyglądamy się Roma – Bayer, tym bardziej żałujemy, że mecze Ligi Mistrzów nie są rozgrywane jak choćby Liga Europy, a więc o różnych porach. Wizyta na Stadio Olimpico, a potem Bayern – Arsenal – ależ to byłby wieczór!
***
Sergij Rebrow wściekł się na konferencji. Powód? Ciągle pytano go o Mourinho. Tak to niestety teraz działa: myśli się Chelsea, mówi “kłopoty The Special One”.
Trudno jednak rozpatrywać mecz z Dynamem Kijów w innym świetle. To co wyprawia się ostatnio na Stamford Bridge to przecież grecka tragedia. Chelsea nie wygrywa, gra fatalnie, zawodzą ci, którzy przed chwilą zgłaszali ambicje do bycia najlepszymi na świecie biorąc pod uwagę ich pozycje, a trener-mag został pozbawiony mocy. Dość powiedzieć, że w mediach angielskich królują plotki odnośnie tego, jakoby Fabregas miał być zdrajcą i liderem opozycji Mourinho w szatni. Oczywiście wszyscy wszystko dementują, ale sam fakt, że powstają dziś takie historie, pokazuje jak ciężka atmosfera wisi nad Stamford Bridge.
Premier League prawdopodobnie już jest nie do uratowania, w Champions League jeszcze można poszaleć, ale tu też trzeba zacząć prezentować sensowny poziom. Przecież to Dynamo przyjeżdża do Anglii będąc przed Chelsea w tabeli. Mourinho stwierdza, że to nie jest mecz, który trzeba wygrać, bo wystarczy zremisować i zdobyć sześć punktów w ostatnich dwóch starciach, ale takiego minimalizmu raczej nikt nie przyjmie.
Co z Łukaszem Teodorczykiem? Dobra wiadomość jest taka, że już wrócił i ostatnio w pucharze strzelił bramkę. Gorsza taka, że do Londynu nie pojechał, wciąż pracuje nad powrotem do pełni dyspozycji.
***
W Barcelonie są tak pewni zwycięstwa z BATE, że tematami dominującymi są kwestie flagi Katalonii oraz zachowania piłkarzy Barcy podczas Haloween.
Bartomeu przekonuje, że kibice mają prawo wywieszać flagi o niepodległości Katalonii, że jest to ich fundamentalne prawo do ekspresji i wolności słowa. Luis Enrique jest nieco bardziej dyplomatyczny: – Jutro gramy w piłkę, chcemy wygrać, awansować. To ważniejsze niż jest najważniejsze dla piłkarzy i jak sądzę również dla kibiców.
Gdy zapytano go o zachowania zawodników Barcelony podczas Haloween, Lucho tak się zirytował, że aż zestrzelił dziennikarza: – jeśli nie mają państwo pytań dotyczących meczu, to proszę nie podnosić mikrofonu.
Jak widać Białorusini naprawdę nikogo nie ekscytują, ot, trzeba zagrać, wygrać i zapomnieć. Nas ciekawi powrót Hleba na Camp Nou, ciekawe jak zostanie przywitany – szału tu nie zrobił, ale jednak, coś tam pograł. Awizowany jest jednak wyłącznie na ławce.
***
Co w pozostałych starciach? O Olympiakosie wspominaliśmy – w Grecji wyjątkowo kibicują Niemcom, bo będą wtedy o włos od awansu. Maccabi podejmie Porto; Portugalczycy mogą odskoczyć, natomiast Izraelczycy powalczą o pierwsze punkty. Do tego starcia w grupie H, gdzie Zenit podejmie Lyon i może klepnąć awans, tak samo jak Valencia w Belgii podejmując Gent. Szczerze myśleliśmy, ze to będzie nieco bardziej wyrównana grupa.