Ronaldo vs Zlatan, kolejne starcie, tym razem na Bernabeu. Atletico w mroźnym Kazachstanie, Rooney z nożem na gardle. Krychowiak kontra bogacze z Manchesteru City, Juventus przed szansą na zapewnienie sobie awansu do kolejnej rundy. Zapowiada się gorący wtorek w Lidze Mistrzów, zapraszamy!
***
Blanc chce atakować. Narzucić swoje warunki. PSG ma przejąć stery od meczu na Bernabeu i rządzić na boisku. Ambitny cel? Jak cholera. Z czego Francuz zdaje sobie sprawę, ale sorry – jak chcesz należeć do europejskiej elity, a to jest plan PSG, to musisz sobie tak ambitne cele wyznaczać: – Wierzę, że możemy wygrać tę bitwę zarówno fizycznie jak i technicznie.
Z naszej perspektywy brzmi to bardzo dobrze. Niech będzie to walka dwóch spuszczonych z łańcucha psów, niech nie będzie kunktatorstwa, a bitka na całego dwóch ofensywnie usposobionych piłkarskich lewiatanów. Tego spodziewaliśmy się na Parc de Princes, gdzie jednak nie wyszło, tak bardzo nie wyszło – cóż, może i teraz nie ma co zapeszać? A może należy spojrzeć na to inaczej: dwa razy tyle gwiazd nie może stworzyć słabiutkiego widowiska? Obstajemy za tym drugim.
Bardzo wiele mówi się o Ronaldo przed tym meczem i owszem, zdajemy sobie doskonale sprawę, że o Ronaldo wiele mówi się zawsze, ale tym razem są to dyskusje w nieco innym tonie. Wszystko przez ostatnią wypowiedź CR7: – Jestem szczęśliwy w Madrycie, ale nie wiadomo co przyniesie przyszłość. Zrobię to, co będzie dla mnie dobre. Nie wiem co będzie jutro.
Dyplomacja, dyplomacja i jeszcze raz dyplomacja, ale jednak między wierszami wszyscy czytają to jako coraz poważniejsze rozważanie odejścia. Jeśli to by miało się ziścić, to najprawdopodobniejszym kierunkiem właśnie Paryż. Zlatan to legenda, piłkarz wybitny, ale coraz bliżej mu do wieku emerytalnego i ciężko będzie na jego plecach namieszać w Champions League. Co innego Cristiano, któremu współpraca z Benitezem nie układa mu się rewelacyjnie, a PSG mogłoby dać mu furę pieniędzy – tak spekuluje się we Francji i w Hiszpanii. Może i plotki, ale wiecie jak jest – w każdej plotce jest ziarno prawdy.
***
Mecz – kuriozum? Przesada, ale na pewno scena i warunki są osobliwe. Atletico leciało do Astany siedem godzin, pokonując tysiące kilometrów. Mecz rozegrany zostanie już o szesnastej naszego czasu, a temperatura ma wynosić -11. Wszystko na sztucznej murawie stadionu Astana Arena. Choć na pierwszy rzut oka to starcie z gatunku “Dawid kontra Goliat”, to jednak otoczka jest wielce barwna.
Hiszpańska prasa rozpisuje się nawet o samolocie, którym leciało Atletico
Nawet zastanawialiśmy się przez chwilę, czy Simeone nie będzie chciał dać odpocząć największym gwiazdom, oszczędzić im wypraw do – było nie było – Azji. Jednak Cholo nie zamierza odpuszczać, wiezie wszystkich najlepszych, którzy mogą zagrać. Wymówek nie będzie: – Jako dzieciaki graliśmy w wietrze, na słońcu, na mrozie i w deszczu. Graliśmy na ulicach, na śniegu, na ubitej ziemi. Ani warunki ani murawa nie będą dla nas problemem.
Kurtuazja odnośnie rywala to standard na tym poziomie, ale Simeone idzie o krok dalej i nazywa dzisiejsze starcie w Kazachstanie najważniejszym z ostatnich trzech meczów fazy grupowej dla Atletico. Wytłumaczenie? Proste – wyjątkowo trudny teren. W podobnym tonie wypowiada się Torres, który będzie polował na setną bramkę dla Rojiblancos.
***
W Juventusie przekonują, że zwycięstwo w Derby della Mole z Torino będą punktem zwrotnym. Nowy początek, teraz już po staremu, a więc od zwycięstwa do zwycięstwa. Cóż, może i to nie był najgorszy mecz Juve w tym sezonie, ale pamiętajmy, że i tutaj trzy punkty były wyszarpane w ostatnich sekundach, a o dominacji nie było mowy.
Gladbach to rywal bardzo niewygodny, w Niemczech wygrywa wszystko. Po remisie ze Starą Damą zbili w lidze Schalke 3:1 i Herthę 4:1 na wyjeździe – efektowne rezultaty, skuteczna, pełna polotu i pewności siebie gra, która może narobić kłopotów Buffonowi i spółce.
Osobliwe wyniki Gladbach w lidze. Ot, cały futbol. Źródło: transfermarkt
Oczywiście, Juventus ma znakomitą passę meczów u siebie w pucharach, aż piętnaście bez porażki. Z drugiej strony ciekawostka: ostatnio gdy został zbity na własnym stadionie, to przez Niemców (a konkretnie przez Bayern). Niemniej jednak mentalnie do tego meczu powinien wyjść z dużą pewnością siebie – wciąż pokutuje w Italii mit, że Juve w Europie spina się na lepsze granie, niż w Serie A. Dzisiaj stawka jest konkretna, bo jeśli City wygra w Sevilli, wówczas trzy oczka mogą dać mistrzom Włoch awans do fazy pucharowej na dwie kolejki przed końcem gier grupowych.
***
Mecz Sevilli z City znowu poprzedziły bijatyki. W Anglii podobno swoją rolę odegrali kibice Śląska, dzisiaj już starcia bezpośrednie Hiszpanów z Angolami.
Kibice “The Citizens” oglądali w Irish Pubie mecz Tottenham – Aston Vila, gdy nagle zjawiło się około pięćdziesięciu zamaskowanych ultrasów Sevilli. Nie doszło do jatki, bo jedni chowali się wewnątrz, próbowali się zabarykadować, drudzy ciskali przedmiotami w szyby i próbowali wbić do środka. Sprawa rozeszła się po kościach, bez większych obrażeń, ale co się Anglicy najedli strachu to ich. Kto by pomyślał, że akurat mecze Sevilla – City staną się rywalizacją podwyższonego ryzyka?
W mediach poza tą sprawą najwięcej o Pellegrinim, który poparł wygwizdujących hymn Champions League. Przypomnijmy: City miało nawet dostać karę za to zachowanie kibiców, co Kompany określił jako “fucking joke”, a teraz Pellegrini przyznał, że każdy ma prawo do protestowania, a same gwizdy też nie wzięły się przecież znikąd. Fanom z Anglii chodziło choćby o nie wpuszczenie ich na stadion podczas zeszłorocznego meczu w Rosji – wycieczka była opłacona, a tymczasem UEFA zamknęła stadion ze względu na rasistowskie zachowania kiboli CSKA, co jednak rykoszetem trafiło też w obóz “The Citizens”.
Oczywiście znowu będziemy się też przyglądać Krychowiakowi, który zrobił sobie dobrą reklamę pierwszym meczem. Ogółem Sevilla choć przegrała, to zebrała dobre oceny i nikt w Anglii łatwego meczu się nie spodziewa, szczególnie, że przecież klub Polaka znacznie lepiej radzi sobie na własnej arenie.
***
Czy Rooney się skończył? Czy od teraz będzie już tylko na znoszącej? Czy niebawem wyląduje na ławie? Pytania może przedwczesne, ale prawda jest bezlitosna: zawodzi jak jasna cholera, prasa się nad nim znęca, a żarty robi sobie z Roo nawet… angielska policja. Tak, jest aż tak źle.
Tylko dwa gole i jedna asysta w dziesięciu meczach Premier League – rezultat niedostateczny. Ostatnie trzy mecze Man Utd bezbramkowo remisował, grając nudny, toporny futbol, a Rooney specjalizował się w znikaniu, co wytknięto mu powyżej. Nie da się ukryć – dzisiejszy mecz jest szczególnie ważny właśnie dla niego. Przełamać się, przypomnieć sobie jak strzelało się bramki, zagrać znakomite zawody – to jest potrzebne jemu najbardziej.
Van Gaal już musi odpowiadać na pytania odnośnie tego, czy posadzi Rooneya na ławce. Jest ciekawie, jak to u Van Gaala, bo Holender mówi wprost, że nie będzie się tego bał, jeśli tylko uzna to za właściwe rozwiązanie. Sadzał Litmanena w Ajaksie, to posadzi i Rooneya w United.
Presja, presja ze wszystkich stron na Angliku, a przecież rywal trudny. CSKA trzeba doceniać, ich rajd w lidze rosyjskiej jest wymowny, już mają dziewięć punktów przewagi nad drugim w tabeli Lokomotiwem, zamiatają rozgrywkami. Dzisiaj też wątpliwe, by dali się zdominować, tak jak nie dali się zdominować podejmując Manchester United u siebie.
***
To najciekawsze naszym zdaniem mecze. Co poza tym? Benfica spróbuje zrewanżować się Galatasaray i tym samym uciec Turkom już na pięć punktów. Ewentualne zwycięstwo Wolfsburga z PSV ustawi Niemców w doskonałej sytuacji przed ostatnimi meczami, szczególnie jeśli na Old Trafford padnie remis. W grupie A z kolei Szachtar ma praktycznie ostatnią szansę by wywalczyć miejsce w Lidze Europy – Malmo dzielnie broniło się na własnym stadionie, teraz jednak zadanie przed nimi o wiele trudniejsze.