Reklama

Powolny zjazd Kieresia. Trafi do galerii Bartoszka?

redakcja

Autor:redakcja

02 listopada 2015, 19:26 • 4 min czytania 0 komentarzy

GKS Tychy z pewnością wyróżnia się spośród zespołów występujących w drugiej lidze. Piękny, nowoczesny stadion, niesamowity doping kibiców i drużyna, która w większości zna smak ekstraklasy. Aż trudno uwierzyć, że taki klub tkwi gdzieś w odmętach poważnej piłki i jeszcze ma problemy, aby ogrywać biedniejszych i teoretycznie słabszych od siebie.

Powolny zjazd Kieresia. Trafi do galerii Bartoszka?

A jednak czwarta w tym sezonie porażka w lidze stała się faktem. Tym razem szczęśliwcem, który dostał trzy punkty okazał się Radomiak Radom, a więc klub, który delikatnie mówiąc nie poraża kadrą i budżetem. Wcześniej Tychy doznały goryczy porażki w spotkaniach z Wisłą Puławy, Rakowem Częstochową i Legionovią Legionowo. Doliczmy do tego jeszcze pięć remisów i styl, który momentami aż razi po oczach jak niegdyś Jola Rutowicz. Z szybkiego powrotu do pierwszej ligi chyba nici.

A wydawało się, że będzie to idealne miejsce, aby Kamil Kiereś potwierdził swoje atuty. Wreszcie udało mu się nie podpisać kontraktu z GKS-em Bełchatów i choć nie jest to może ekstraklasa czy nawet pierwsza liga to pewnie znalazłoby się wielu trenerów, którzy chcieliby zasiąść za sterami śląskiego klubu. Szefowie GKS-u, choć pewnie długo płakali na myśl o tym, że muszą otworzyć stadion w niższej lidze niż pierwotnie planowali, to pewnie byli spokojni o przyszłość tego projektu.

Przede wszystkim śliczny stadion, który gotów jest pomieścić 15 tysięcy kibiców. Takiego cacka nie mają niektórzy nawet w ekstraklasie. Bano się, że nowy, że tyle miejsc, a nikomu nie będzie chciało się przychodzić na drugą ligę. Okazało się, że fani w Tychach nic nie robią sobie z poziomu piłkarskiego na jakim przyszło rywalizować ich pupilom i na stadionie regularnie pojawia się ponad 5 tys. kibiców. Do 20 tysięcy z czasów kiedy to Tychy sięgały po wicemistrzostwo jeszcze trochę brakuje, ale i tak obrazuje to jak wielki potencjał tkwi w tym miejscu.

Mimo to Kamil Kiereś jakoś tego wszystkiego nie jest w stanie poskładać w całość. Widać, że coś w tym zespole nie funkcjonuje tak jak należy. A funkcjonować musi, bo nikt nie zgodzi się finansować drugi rok z rzędu tylu byłych ekstraklasowiczów. Gancarczyk, Górkiewicz, Zganiacz, Radzewicz, Bocian, Wodecki jeszcze niedawno rywalizowali w naszej elicie, teraz mają problem z pokonaniem Legionovii (przy całym szacunku do tego klubu), a przecież wciąż pewnie chcą zarabiać godnie. Czy przeskok pomiędzy tymi ligami jest aż tak duży? Kibice mają już na to receptę. Podczas starcia z Kotwicą Kołobrzeg wywiesili dość wymowny transparent: “Koniec lansu i gwiazdorzenia. Macie wygrywać, albo do widzenia”. Oberwało się też Kamilowi Kieresiowi.

Reklama

Trenerowi, który pomimo niezłego PR-u i pochwał zbieranych od wszelakich ekspertów jest jednak w tym zawodzie lekką zagadką. Niby zbudował fajną drużynę w Bełchatowie i to dwa razy, ale za każdym razem coś tam się w pewnym momencie psuło. Przecież pamiętamy wszyscy jesień marzeń w ubiegłym sezonie, a potem fatalną wiosnę. Podobnie było też za pierwszym razem, ale tu mocno namieszali działacze. Przez nich nie wiemy też czy ten trener jest w ogóle w stanie wyciągnąć drużynę z kryzysu, bo nigdy nie otrzymał takiej szansy.

Liczby Kieresia są jednak średnie. Bierzemy oczywiście poprawkę na to, że nie miał w swoim składzie Stilicia, czy Nikolicia, a Rachwała i Ślusarskiego, ale też nie miał tak tragicznej sytuacji jakby mogło się zdawać. Popatrzmy więc na średnią punktową w Bełchatowie:

– najpierw w ciągu roku (2011-2012) w 30 meczach wykręcił 0,93 punktu na spotkanie
– potem było świetnie, ale przecież przyszło mu walczyć na niższym poziomie rozgrywkowym. W 78 spotkaniach 1,59 punktu na mecz, a warto dodać, że jego zespół też rozpędzał się wolniutko.
– następnie było szybkie ratowanie Bełchatowa, ale tego nie liczymy w ogóle…
– teraz w Tychach w 16 spotkaniach, wykręcił 1,44 punktu na mecz.

Dla porównania 1,29 punktu na mecz ma Tomasz Kulawik w Okocimskim. To jednak trochę obrazuje trochę całą sytuację.

Może więc ten szkoleniowiec nie jest tak utalentowany jak utarło się powszechnie? Może nie jest takim cudotwórcą, za jakiego go mamy? A może trafił na przeciętny materiał ludzki, który odcina już kupony od sławy. Jedno jest pewne: Kiereś nie ma już zbyt dużo czasu (choć ratuje go dość długa przerwa zimowa), a terminarz ma dość trudny, bo zmierzy się z Siarką Tarnobrzeg i Stalą Mielec. Ciekawe czy trafi do galerii Macieja Bartoszka, czy jednak będziemy o Kieresiu mówić jeszcze w kontekście poważnej piłki…

Michał Hardek

Reklama

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Francja

Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Aleksander Rachwał
2
Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...