Pogoń Szczecin wciąż pozostaje jedyną niepokonaną drużyną w tym sezonie Ekstraklasy. Ta część kibiców, która zawsze widzi szklankę w połowie pełną, zapewne doceni tę serię i bez trudu przejdzie do porządku dziennego z faktem, że podopiecznym Czesława Michniewicza nie udało się dziś wygrać z Zagłębiem Lubin. Druga grupa – ta od szklanki w połowie pustej – ma prawo ponarzekać. Po pierwsze: nie udało się zmniejszyć straty do Piasta Gliwice, po drugie: Pogoń dogoniła Wisłę Kraków w liczbie remisów (siedem), po trzecie: Portowcy rozegrali jeden z najsłabszych meczów w tym sezonie.
A że Zagłębie dostosowało się do tego poziomu, mieliśmy coś, czego się najzwyczajniej w świecie nie spodziewaliśmy. Mdły mecz. Zarówno drużyna z Lubina, jak i ta ze Szczecina są dość wysoko na naszej liście ekip, przed których meczami nie mamy obaw o nudę. Ich bezpośrednie stracie powinno być więc fajnym widowiskiem. Panowie, darujcie sobie takie niespodzianki.
Pierwsza połowa była jeszcze w miarę żywa, aczkolwiek brakowało konkretów. Gdy akcje zapowiadały się przyzwoicie, zawsze przychodził moment, w którym coś nie zagrało, jeden z piłkarzy nie stanął na wysokości zadania. Do przerwy mieliśmy tylko jedno odstępstwo od tej reguły – prawą stroną pomknął Przybecki, dośrodkował wprost na głowę Frączczaka, a ten sprawdził refleks Forenca. Bramkarz Zagłębia test zdał wzorowo. Nieczęsto zdarzają się skrzydłowemu Pogoni tak celne zagrania, trzeba to docenić.
Nie da się ukryć, że w szczecińskiej drużynie bardzo widoczny był dziś brak Rafała Murawskiego, który odniósł lekką kontuzję w sparingu. Nie było na boisku piłkarza, który potrafił w odpowiednim momencie przyśpieszyć grę, a także w nieszablonowy sposób uruchomić podaniem kolegów z zespołu. Jeśli chodzi o Zagłębie, Piotr Stokowiec zdecydował się dziś na wystawienie z przodu tylko Papadopulosa, a Krzysztof Piątek niemal cały mecz przesiedział na ławce. Tu też coś nie zagrało, Rakowski – ustawiony za plecami Czecha – nieco zawiódł.
Druga połowa? Szczecinianie trafili w bramkę Forenca ledwie raz, a piłkarze Zagłębie dwa razy upewnili się, czy Kudła nie przysnął. Obaj byli na posterunku, stawiamy przy ich nazwiskach plusiki.
Tylko cztery celne strzały w meczu pomiędzy drużynami, które potrafią grać ofensywnie. Nienawidzimy tych poniedziałkowych spotkań.
Fot. FotoPyK