Jeśli wcześniej sądziliście, że nie ma sensu sięgać po pilota ze względu na Górnika Łęczna – byliście w błędzie. Jeśli uważaliście, że jedyny dobry element, jaki będzie można dostrzec w jego grze, to twarda defensywa i precyzyjne parkowanie autobusu – tym bardziej. Podopieczni Jurija Szatałowa przeprowadzili dziś tak wiele ładnych, szybkich i sensownie skonstruowanych ataków, że Michał Probierz mógłby powiedzieć swoim podopiecznym: „O, tak macie grać!”.
Probierz w ostatnich dniach narzekał na liczbę piłkarzy, których miał na treningu. Wielu zawodników wyjechało na reprezentacje i ciężko było o wprowadzanie poprawek dla całego zespołu. Na kadrze był też choćby Konstantin Vassiljev i dziś szybko okazało się, że lepiej go na boisku mieć, niż nie mieć. Tym bardziej, że biegający na „dziesiątce” Alvarinho zawodził na całej linii. Co ciekawe, drugi z ostatnich transferów, Fedor Cernych wszedł dopiero na ostatnie dziesięć minut. Wróćmy jednak do Estończyka: zmiana po pół godzinie gry i alarm w zespole Jagi. Jest źle, i to naprawdę źle.
Główny pomysł Górnika na dzisiejszy mecz to były dynamicznie wyprowadzane kontry: rozegranie przez środek pola, odegranie na skrzydło i zejście w szesnastkę. Gospodarze co chwila byli krok, czasem nawet dwa przed rywalami. W końcu po jednym z kilku podręcznikowo przeprowadzanych kontrataków padł gol. Piłkę stracił Frankowski, Nowak uruchomił szybkim podaniem Piesia, ten wypuścił w uliczkę Śpiączkę. Golkiper przyjezdnych pokonany po raz pierwszy. Zanim jednak Vassiljev, wchodząc tuż po golu, zdążył ogarnąć, co się dzieje – Górnik wyprowadzał kolejne ciosy. Pierwszy strzał Piesia zdołał jeszcze butem odbić Drągowski, przy drugim – nie miał już szans. Stadiony świata.
Jak Łęczna atakowała dziś kontrami, tak Jagiellonia chciała zaskakiwać długimi podaniami, dłuższymi jeszcze od tych, dzięki którym Bayern pokonał ostatnio Borussię. Raz Drągowski dokopał do Grzelczaka w pole karne, raz Grzyb z własnej linii defensywy posłał piłkę w szesnastkę rywala, skąd Mackiewicz uderzał przewrotką, aż wreszcie po takim zagraniu Augustyniaka pomylił się Leandro. Z jego pomyłki skorzystał Frankowski, a po przerwie – choć już w nieco innej sytuacji, Brazylijczyk błąd popełnił w prostej sytuacji – mógł też skorzystać Grzelczak, który uderzył zbyt lekko.
Czy ktoś powiedział jednak, że złe strzały nie mogą znaleźć drogi do siatki? Silvio Rodić miał dziś niezłe interwencje – zwłaszcza, gdy obronił uderzenie Vassiljeva – ale co zrobił, gdy piłkę mizernie kopnął Grzelczak, wie tylko on sam. Nie, wybaczcie, my nie będziemy nawet próbowali tego gola opisać.
Gdyby ten mecz skończył się w tym momencie, przy stanie 2:2, moglibyśmy mówić o dużej niesprawiedliwości. Jagiellonia wcale na tak dobry rezultat nie zasługiwała – nie powinna strzelić tych dwóch goli, a powinna stracić ich więcej. Mówiąc o indywidualnych wyróżnieniach, wskazywalibyśmy przecież Piesia, Nowaka, Bonina czy Śpiączkę. A z Jagi nikogo, może jedynie Vassiljeva. Ale sprawiedliwości w końcu stało się zadość, bo Bonin obrócił się z piłką przy nodze i uderzył nie do obrony, tuż przy słupku.
Ktoś powie: Jagiellonia jest w dołku, Probierz mówił o konsekwencjach gry w Europie. Tak, to wszystko prawda. Ale dziś kawał świetnej roboty wykonali przede wszystkim piłkarze Górnika.