Reklama

Lech Poznań zatrudnił piłkarza, nie trenera

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

13 października 2015, 12:34 • 4 min czytania 0 komentarzy

Jana Urbana w Poznaniu nikt raczej za cudotwórcę nie uznaje. Przychodzi w kryzysie, ma dać drużynie nowy impuls, czego efektem ma być kilka zwycięstw, najlepiej z rzędu. To pozwoli drużynie odbić się od dna tabeli i może nawet zakończyć sezon zasadniczy w pierwszej ósemce. Co dalej? – Ma pracować u nas długo – mówi wiceprezes Lecha Piotr Rutkowski, ale jednocześnie podpisał się pod kontraktem jedynie do końca sezonu.

Lech Poznań zatrudnił piłkarza, nie trenera

Już od pierwszych chwil konferencji prasowej w Poznaniu widać było, że Urban jest innym trenerem niż Maciej Skorża, a może raczej – innym człowiekiem. Poprzednik był raczej technokratą opowiadającym o taktyce, o oczekiwaniach wobec drużyny i poszczególnych piłkarzy. Nowy szkoleniowiec opowiada powoli i długo i podkreśla znaczenie zaufania, szacunku wobec zawodników. Używa piłkarskiego, a nie trenerskiego języka.

Jedziemy z, jak to się po piłkarsku mówi, koksem – stwierdził już na samym początku. Określenie “jechania z koksem” nie do końca pochodzi z futbolowego slangu, ale nie tutaj jest to istotne – Urban widocznie dowiedział się o tym wyrażeniu w szatni. I później wielokrotnie mówił o tym co tak naprawdę czuje piłkarz. Było o presji towarzyszącej sportowcom, o tym, że gry w piłkę się nie zapomina – bo ktoś kończy karierę tylko dlatego, że brakuje już mu sił. Ba, Urban podkreślił nawet, że na Zachodnie piłkarze wywalczyli sobie dłuższe letnie wakacje dzięki związkom zawodowym. A chyba żaden trener ekstraklasy w tym roku nie mówił o znaczeniu organizacji związkowych.

Po konferencji założył dres, korki, wychodząc ze stadionu rozmawiał serdecznie z Marcinem Kamińskim. Pierwsze, co zrobił po wejściu na boisko treningowe, to kopnął piłkę. Niby szczegół, ale pozwala na refleksję czy Urban mówiąc o zakończeniu kariery nie mówił przede wszystkim o sobie. Mówi się o nim, że to znakomity trener od siatkonogi – właśnie na tym ćwiczeniu bazuje jego warsztat treningowy. Niby pomaga to w rozwoju techniki, ale wiadomo, że to przede wszystkim zabawa polegająca na tym, co sportowcy lubią najbardziej – rywalizacji.

Urban wie, czego potrzebuje piłkarz, by dobrze się czuć. Po prostu rozmawia w jego języku. Dlatego chyba żaden jego podopieczny nie powie na niego złego słowa. To atut, ale też i ogromna wada. Drużyny Urbana na boisku czują się dobrze, ale raczej indywidualnie. Piłkarze są pewni siebie, biorą na siebie ryzyko, ale gdy rywalem będzie dobry, zorganizowany w obronie zespół, to zaczynają się schody, a raczej mur w który przez 90 minut bije się głową. Potwierdzają to opinie ekspertów, choćby oceny jego ostatniej pracy w Osasunie Pampeluna.

Reklama

Urban wciąż ma jednak dobrą reputację, dlatego trafił do Lecha. Ma dobrą reputację, choć trenerem jest najwyżej średnim. Ale sposób w jaki się wypowiada, słowa których używa, no i warsztat trenerski wskazują raczej na to, że opiekun pierwszej drużyny Lecha nie uważa siebie za szkoleniowca. Wciąż bardziej czuje się piłkarzem, któremu zdrowie pozwala tylko na realizowanie się w innej niż sportowiec roli.

W Poznaniu szykują się więc teraz rządy piłkarzy – to oni będą w całej układance najważniejsi. Z jednej strony to szlachetne, bo to właśnie zawodnicy wykonują w tym sporcie najcięższą, fizyczną pracę i teraz władza trafia w ich ręce. A kto inny zrozumie piłkarza lepiej niż drugi piłkarz? Z drugiej – niebezpieczne, jak każda anomalia. Klub piłkarski jest jak sieć powiązań – jest zarząd, są kibice, dyrektorzy, trenerzy i zawodnicy. Normalna sytuacja jest wtedy, gdy wszyscy ze sobą współpracują i nikt nie uważa, że ma ważniejszą rolę niż cała reszta. Dlatego przez ostatnie tygodnie i miesiące trwała dyskusja, czy Maciej Skorża nie przesadza, gdy uzurpuje sobie prawo do podejmowania decyzji w sprawie transferów czy skautingu. Teraz wahadło wychyla się w drugą stronę – piłkarze mogą być najważniejsi. Kontrowersje są i będą, bo w Poznaniu mówi się, że Lecha dopadła kultura minimalizmu i bumelanctwa na boisku i poza nim.

Tak czy siak – w sobotę na mecz z Ruchem na murawę przy Bułgarskiej wybiegnie zupełnie inna drużyna niż w ostatnich miesiącach. Z zupełnie inną dawką treningów nogach, z zupełnie innym przekazem w głowach. Takimi bodźcami, które usłyszeć chciałby każdy piłkarz. Ale nie każdy klub i nie każdy kibic.

JACEK STASZAK

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Wygrywa tytuły, ale nie jest cudotwórcą. Ante Simundza, nowy trener Śląska Wrocław

Szymon Janczyk
0
Wygrywa tytuły, ale nie jest cudotwórcą. Ante Simundza, nowy trener Śląska Wrocław

Felietony i blogi

Komentarze

0 komentarzy

Loading...