Reklama

To jest ten dzień. 11 października 2015 roku wywalczymy awans na Euro!

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

11 października 2015, 13:36 • 4 min czytania 0 komentarzy

To jest ten dzień. Dzień, którego po prostu nie mamy prawa spierdolić. Zbyt wiele włożyliśmy w te eliminacje sił, zbyt wiele przeżyliśmy trudnych momentów i zbyt dobrze nam szło, by nagle to zaprzepaścić. Po dość kompromitujących eliminacjach do MŚ 2014 podnieśliśmy się z kolan, otrzepaliśmy z kurzu i pokazaliśmy, że możemy. Dziś trzeba pokazać to raz jeszcze. Bilety do Francji wieczorem mają być nasze!

To jest ten dzień. 11 października 2015 roku wywalczymy awans na Euro!

Tak, jesteśmy nakręceni, nabuzowani i podnieceni przed tym meczem. Tak, jaramy się tą reprezentacją, jesteśmy dumni, widząc jak ten zespół zasuwa. Tak, z wysoko podniesioną głową oglądamy, jaką robotę wykonują na boisku – i to już nie tylko w klubach – Glik, Krychowiak i Lewandowski. Tak, mamy kapitana z prawdziwego zdarzenia i porządną drużynę: jeszcze nie w pełni ukształtowaną, ale w końcu drużynę.

Pokazaliśmy to trzy dni temu na Hampden Park w Glasgow, doprowadzając do wyrównania w ostatniej minucie. Zabrakło nam umiejętności, to dośrodkowanie Grosickiego było przecież tragicznie wykonanym rzutem wolnym, ale nie zabrakło woli walki i serducha, gdy Lewandowski strzelił gola, a potem zabrał się z piłką i ruszył na środek, by grać dalej. Pokazaliśmy to również rok temu – remisując u siebie ze Szkotami, a chwilę wcześniej pokonując mistrzów świata. Ta historyczna data, kiedy ograliśmy Niemców, to był właśnie 11 października. Równe dwanaście miesięcy temu.

11 października to chyba szczęśliwy dzień. W 2006 roku wygraliśmy 2:1 z Portugalią, w 2008 r. – 2:1 z Czechami. Oba te mecze doskonale pamięta zresztą Kuba Błaszczykowski, był na boisku. A po trzecim triumfie 11 października, właśnie rok temu, z ust Wojciecha Szczęsnego padło ciekawe zdanie: – Pokazaliśmy, że potrafimy walczyć z najlepszymi.

Reklama



Pokazali. Meczem rewanżowym z Niemcami, choć był przegrany, również. Wciąż jednak mamy wątpliwości, czy Polacy umieją radzić sobie z drużynami ze średniej półki – tymi o zbliżonym potencjale. Ze Szkotami dwukrotnie zremisowaliśmy 2:2, z Irlandią raz 1:1. Irlandczycy ze Szkocją raz zremisowali i raz przegrali, ale aż cztery punkty, jeden więcej niż my, ugrali z Niemcami. Dlatego tak my, jak i nasz dzisiejszy rywal, wyczekujemy tego ostatniego kroku, kropki nad „i”. Rzecz w tym, że o awansie może rozstrzygnąć też remis. Przyjmując wygraną Niemców z Gruzją, 0:0 i 1:1 premiuje Polaków, 2:2 i wzwyż zadowala Irlandczyków.

Z jednej strony cały czas słyszymy hasła w stylu „jeśli mamy jechać na Euro, to takich rywali, jak dziś, musimy pokonywać”. Z drugiej – Irlandia to nie ogórki. Podopieczni Martina O’Neilla mają tyle samo punktów, co my, osiągali bardzo podobne wyniki. Zdobyli znacznie mniej goli (konkretnie: nie rozstrzelali dwukrotnie Gruzji), ale w dziewięciu meczach stracili ich tylko pięć, najmniej w grupie. Super Express wycenił ostatnio, że nasz skład jest wart trzy razy więcej niż Szkocji, a od Irlandii dwa razy więcej. Joachim Loew, selekcjoner Niemców, mówi też: – Irlandczycy wiedzą, jak dobrze się bronić. Myślę też, że fizycznie są jeszcze lepsi od Szkotów.

W jaki sposób załatwili jego zespół? Jak opowiadał Loew, długie i pełne nadziei piłki na napastnika. 99 z nich udało się zatrzymać, ta setna była o jedną za dużo. Dlatego dla O’Neilla dzisiejszy mecz to również spore wyzwanie taktyczne. Wie, że jego główną bronią w ofensywie pewnie będzie superrezerwowy Shane Long, że po drugiej stronie jest Robert Lewandowski. Ale Lewy bez wsparcia drugiego napastnika będzie mniej groźny. Wypadł nam Milik, wypadli też Rybus z Jodłowcem. U Irlandczyków kilku ludzi natomiast doszło – z Seamusem Colemanem, Glennem Whelanem, Jamesem McCleanem czy Robbie Keane’m na czele. My jesteśmy osłabieni, oni są jeszcze mocniejsi… Ale to naprawdę już nie czas i miejsce na takie rozważania.

Jaka jest stawka tego meczu, widzimy na każdym kroku. Jak informuje Przegląd Sportowy, Roy Keane, asystent O’Neilla, zjawił się wczoraj na Stadionie Narodowym, chciał rozstawiać pachołki długo przed treningiem Irlandczyków – podczas, gdy na boisku byli Polacy. Zrobił aferę i pokłócił się z kilkoma osobami. Nie myślcie, że to przypadek czy zbyt duże nerwy, z którymi nie potrafi sobie poradzić. Irlandczycy doskonale wiedzą, że grają na trudnym terenie, że dziś zmierzą się nie tylko z jedenastoma przeciwnikami na boisku, ale potężnym dopingiem na Stadionie Narodowym.

Dlatego, raz jeszcze: nie ma możliwości, byśmy wyrżnęli na ostatniej prostej. Dziś wychodzimy na boisko po awans!

Reklama

Fot.FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...