“Jesteś płaska jak tabela Ekstraklasy” to ponoć nowa obelga krążąca po szkolnych korytarzach. Można się spierać nad jej taktownością, ale nie można jej odmówić jakiejś sensowności. Jednak i tak Ekstraklasa wymięka w starciu z ligą, o której wam powiemy. W tychże rozgrywkach bowiem czeka fanów iście hitchcockowski finisz: do końca zostały cztery kolejki, a TRZY PUNKTY oddzielają strefę spadkową od miejsc premiowanych awansem.
Rzeczone rozgrywki to Esiliiga, drugi poziom rozgrywkowy w Estonii. Trochę z przymrużeniem oka nazwaliśmy tę tabelę płaską, bo jednak w sensie ścisłym trzy ekipy wyraźnie odcinają się od reszty stawki – rezerwy Levadii, rezerwy Flory i rezerwy Infonetu. Sęk jednak w tym, że choć zdecydowanie lepsze, tak nie mogą awansować do Meistriliigi z oczywistych przyczyn: wówczas toczyłyby boje z pierwszymi drużynami swoich klubów.
Dlatego awans uzyska ten, kto zajmie czwarte miejsce, a w barażu zagra ten, kto zajmie piąte miejsce – no, chyba, że którąś z tych pozycji zajmą rezerwy Nomme Kalju, wtedy zrobi się jeszcze śmieszniej. Tak czy inaczej w tym momencie premiowane miejsce zajmuje czwarte Rakvere, choć raptem trzy oczka, przestrzeń jednego meczu, dzielą ich od barażu do utrzymanie. Nawet Kuressaare, które straciło 84 goli i ma bilans -41, nawet ostatnia Vandra – wszyscy wciąż mogą liczyć na końcowy sukces.
Niezłe jaja. Pokazujące z jak ogórkowym futbolem mamy tu do czynienia i dlaczego tak wielkim wstydem była kiedyś porażka z Levadią, a nawet odrobiona porażka Lecha z Nomme Kalju.