Reklama

Ta ostatnia niedziela… Kto tym razem bardziej zawiedzie: Legia czy Lech?

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

04 października 2015, 10:48 • 4 min czytania 0 komentarzy

Dwaj pucharowicze – a jeden najprawdopodobniej zmienia właśnie trenera – których wyniki w lidze to kompletna niewiadoma. Ciężko poważnie traktować mistrza, który przegrywa niemal ze wszystkimi jak leci, i wicemistrza, który ma prawo cieszyć się z remisu z beniaminkiem. Dziś na rozkładzie tej dwójki: wyjazdy na Cracovię i Zabrze. Są też derby Dolnego Śląska.

Ta ostatnia niedziela… Kto tym razem bardziej zawiedzie: Legia czy Lech?

Jak pożegna się Henning Berg?

Wszyscy zgodnie powtarzają: to jego pożegnanie. Ale w samej Legii nikt nic komentować nie chce i nie zamierza przyznawać racji. Bogusław Leśnodorski najpierw opowiedział w mediach, jak to jeździ na rozmowy z innymi trenerami i sprawdza różne warianty, potem – nabrał wody w usta. Między innymi dlatego, że zespołem wciąż opiekuje się Berg, najprawdopodobniej po raz ostatni.

– Wszyscy robią, co w ich mocy, żeby pokonać Legię. My musimy pokazać pełnię możliwości i skuteczną piłkę, jak z Ruchem czy Lechią – mówi Norweg. Tylko, że taki sam cel Berg miał przed tygodniem, gdy szykował się do meczu z Termaliką. Gdyby ktoś nie pamiętał, to beniaminek zremisował w Warszawie po bardzo dobrej grze i miał prawo odczuwać niedosyt. To trochę tak, jak i sama Legia: dała z siebie maksimum przeciwko Napoli, ale po prostu okazała się na takiego rywala zbyt krótka. Tam, gdzie dla Włochów znajdowała się podłoga, dla Polaków był sufit. Aż sami jesteśmy ciekawi, czy bardziej widoczne dziś będzie zmęczenie, czy zmniejszona motywacja.

A Legia gonić musi. Piast przed tą kolejką miał osiem punktów przewagi, po wczorajszym zwycięstwie – już jedenaście.

Reklama

Z kolei Górnik przed tygodniem zremisował w Poznaniu, ale wielkich powodów do radości nie ma. Wciąż wiele mu brakuje, by wydostać się ze strefy spadkowej, na pewno nie uczyni tego nawet w przypadku wygranej. Trener Ojrzyński w ostatnich dniach miał jednak sporo personalnych zmartwień: Sobolewski, Magiera, Korzym, Kwiek, pauzujący Grendel czy zajęty problemami rodzinnymi Janota.

Na ile przed derbami Dolnego Śląska wierzyć tabeli?

Michal Papadopulos mówi przed dzisiejszym meczem, że to tabela doskonale pokazuje, kto jest faworytem. Znaczy się, jest nim Zagłębie – zespół numer pięć w Ekstraklasie, ze stratą tylko jednego punktu do podium. Śląsk, który przyjeżdża dziś do Lubina, jest trzynasty. W teorii ta różnica jest całkiem spora, w praktyce wynosi trzy punkty. Czyli to jedno, dzisiejsze 90 minut może sprawić, że oba zespoły będą miały identyczny dorobek.

Tylko, że w tym przypadku faktycznie znacznie gorsza aura jest wokół Śląska. Wrocławianie wygrali w tym sezonie jedynie trzy razy: z Termaliką, Górnikiem Łęczna i Jagiellonią Białystok. Ich gra jest bardzo daleka od ideału, obrona – mimo, że nie zanotowała w ostatnim czasie strat – wypada prawie najgorzej w kraju. Z ofensywy trener Pawłowski stracił Roberta Picha, od którego zaczynał ustawianie składu, a który w drugiej lidze niemieckiej grzeje ławę. Bez niego Śląsk wygląda gorzej. Zresztą, powtórzenie wyniku z poprzedniego sezonu wydaje się dziś mało realne.

I jak w kontekście Śląska powtarza się stwierdzenia o nierównej formie, tak Zagłębie jest w coraz lepszej. Pewnie, pamiętamy, że przed tygodniem przegrali w Gdańsku, mimo prowadzenia do przerwy, ale to było przełamanie ich passy pięciu kolejek bez porażki. Zespół Piotra Stokowca źle zaczął sezon, natomiast momentalnie podkręcił tempo. Wygrał z Jagiellonią i Lechem, zremisował z Legią. Maciej Dąbrowski pytany przez sport.pl o obecny dorobek, nie trzyma głowy wysoko, tylko wspomina cztery stracone punkty – właśnie z Legią i Górnikiem Zabrze. Takie podejście lubimy.

Reklama

Ale Zagłębia nie należy chwalić tylko za zdobyte punkty. To naprawdę dobra, przemyślana i konsekwentna gra, z widocznymi schematami wypracowanymi na treningach.

Czy Skorża obudzi atuty Lecha?

Trener Maciej Skorża mówi o atutach, które są głęboko schowane i trzeba je obudzić. Jego zdaniem, piłkarze Lechia nie wykorzystują sytuacji, bo w tej chwili nie są silni mentalnie. My podczas czwartkowego meczu z Basel odnosiliśmy wrażenie, że ich forma psychiczna sprawia już, że nie wierzą w jakiekolwiek powodzenie akcji: nie startują do prostopadłych piłek, nie wychodzą na wolne pole. Nie wierzy ani ten, który piłkę podaje, ani ten, do którego jest ono adresowane.

Te sześć goli, które zdobył dotychczas w lidze Kolejorz, sprawia, że gol dla mistrzów Polski pada średnio co… 150 minut. A tydzień temu z Górnikiem Zabrze Kownacki wpisał się na listę strzelców w 66. minucie.

Równie mocno zastanawia nas to, co dzieje się w tyłach Lecha. Niby jest pewien progres, niby wrócił już jakiś czas temu Arajuuri, ale z Basel było przecież tak:
– mnóstwo błędów popełniał Fin
– raz fatalnie przyjmował piłkę Gostomski i był bliski swojaka
– Kamiński zawalił jednego gola

A Cracovia, mimo że nie zdobywa zabójczej liczby bramek, to ofensywę ma ciekawą. Z Ruchem nieźle wyglądał Kapustka, dawał radę Jendrisek, ale show skradł Rakels – dwa gole i najlepszy gracz na boisku. To zwycięstwo wyjątkowo ucieszyło trenera Zielińskiego, bo we wcześniejszych czterech meczach ugrał dwa punkty. Dziś mówi, że Lech na pewno się odbije, może niekoniecznie już teraz, że to nadal mistrz Polski. Pytanie tylko, czy tego mistrza można się jakkolwiek bać.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...