Nie mamy wątpliwości, to może być kolejny kompletnie niepasjonujący wyścig żółwi, któremu przewodzi pytanie: czy ktoś jest w ogóle chętny na awans do Ekstraklasy? Niestety, prowadzący w tabeli Dolcan nie ma w tej chwili nawet średniej dwóch punktów na mecz, potyka się na kolejnej przeszkodzie i prezentuje naprawdę przeciętny futbol. Choć sporo mówi już początek tego zdania: prowadzący w tabeli Dolcan…
Podopieczni Dariusza Dźwigały rozgrywali dziś dopiero trzeci mecz na własnym terenie – a tak naprawdę pierwszy, bo wcześniej byli gospodarzem w Pruszkowie. Modernizacja obiektu, nowe oświetlenie, kamery telewizyjne i mecz lidera. Cukierkowe opakowanie nie zaciemni jednak prawdziwego obrazu. Jak na lidera, to trochę było miałko…
Dolcan w wielu momentach zdawał się kontrolować boiskowe wydarzenia, ale rozgrywanie piłki między obrońcami i cofnięcie się przeciwnika wcale nie musi oznaczać panowania na boisku. Bo Chrobry może nie dominował, za to wiedział, kiedy zaatakować. W ciągu trzech minut wypracował sobie dwie niezłe sytuacje, Kryczka najpierw z trudem zatrzymał Sędziaka, a chwilę później – dyskusyjny rzut karny. Piotr Petasz, który sfaulował Wołodymyra Hudymę, mówił po meczu, że był i nadal jest pewien, że to zdarzenie nie miało miejsca w „szesnastce”. No i podobno sędzia też był pewien… Po powtórkach któryś z nich zmieni zdanie i mamy wrażenie, że nie będzie to Petasz.
Pozytywy? Ci, którzy oglądali ten mecz, nie mieli prawa przesadnie narzekać. To był taki hobby-futbol. Tutaj pomylił się sędzia, dyktując rzut karny, niedługo potem Petasz ruszył pod bramkę rywala, ograł Drewniaka, który wyciął rywala już w bezdyskusyjnej „szesnastce”. Dwa bezsensowne faule, dwie jedenastki, 1:1. Ciężko się jednak dziwić, że to już piąty rzut karny przeciwko Chrobremu, skoro faulujący tłumaczy się hasłem: „Nogi się jakoś zahaczyły”. Drewniaka trzeba jednak też pochwalić. Tak, progi chwalenia w pierwszej lidze są niskie, Drewniaka bowiem chwalimy za akcję. Jedną. Ale z kolei taką, w której zabrał się z piłką przed własnym polem karnym, dobiegł pod bramkę rywala, położył na ziemi jednego z obrońców i dopiero w ostatniej chwili został zablokowany. Swoją drogą, jeden z ząbkowskich zawodników razem z bramkarzem, goniąc piłkę, by ta nie wyszła za linię, omal się wzajemnie nie pozabijali, Gołębiewski – pędząc na bramkę i przyjmując w powietrzu też mógł sobie zresztą zrobić krzywdę.
W skrócie: trochę tych sytuacji było, ale nie można aspirować do awansu z Damianem Ferugą w ataku. Bądźmy poważni.
A co w pozostałych meczach? Ano na pewno ciekawie. Olimpia Grudziądz przegrywa na własnym stadionie z Arką 1:2, choć jeszcze w 77. minucie prowadziła. Dla gdynian gola na wagę trzech punktów zdobył Rashid Yussuf – Anglik (?), który ostatnio grał na Malcie (??). Z kolei Miedź Legnica bezbramkowo zremisowała z Wigrami.
Gdyby ktoś nie pamiętał, to Olimpia miała walczyć o awans, tymczasem po jedenastu meczach ma dziewięć punktów, a Artur Skowronek bilans 1-1-3. Nieco lepiej idzie Ryszardowi Tarasiewiczowi w Legnicy (3-2-2), innemu w teorii chętnemu do Ekstraklasy, ale w ciągu tygodnia z trzech spotkań rozgrywanych u siebie nie wygrali ani jednego. Pierwsza liga. Styl życia.
Fot.FotoPyK