Reklama

Jedyny wygrany szpitala w Barcelonie – ostatnia szansa Sergiego

redakcja

Autor:redakcja

01 października 2015, 14:04 • 3 min czytania 0 komentarzy

Luis Enrique po meczu z Leverkusen po prostu nie mógł uwierzyć. – Ta sytuacja zaczyna przypominać żart. Niesmaczny żart – stwierdził szkoleniowiec Barcelony na wieść o kontuzji Andresa Iniesty, którego czeka przynajmniej miesiąc pauzy. Dzień później na treningu dorosłej drużyny pojawiło się sześciu chłopaków z drużyny rezerw. W przeciwnym razie mógłby zajść problem ze zwykłym przeprowadzeniem zajęć. Bo Barcelonie zaczyna brakować piłkarzy. Skład w ciągu paru tygodni posypał się tak drastycznie, że „Lucho” ma do dyspozycji jedynie 14 zawodników z pola. Kontuzji w Blaugranie jest już więcej niż rozegranych meczów. Urazy uderzyły w każdą pozycję. Od bramkarza aż po atak. Jeden wielki szpital.

Jedyny wygrany szpitala w Barcelonie – ostatnia szansa Sergiego

Sergi Roberto zawsze był przeciętniakiem. Co najwyżej – solidnym ligowcem. Od zespołu kadetów aż do pierwszej drużyny był tylko jednym z wielu. Co prawda Pep Guardiola apelował do agenta Jose Marii Orobitga, by ten dbał o Sergiego, bo „jest najlepszym, jakiego ma w stajni”, ale młodzian na pewnym etapie się zatrzymał. Zaliczył wszystkie szczeble barcelońskiej edukacji, ale nie wskoczył na level Pique, Busquetsa czy Iniesty. Kiedy już grywał w pierwszym składzie, spisywał się albo bardzo słabo, albo po prostu był do bólu przewidywalny. Czytało się go jak otwartą książkę. Nie dawał nic ekstra. Nie ryzykował. Niektórzy twierdzili nawet, że wynikało to ze zbyt grzecznego usposobienia chłopaka. Na tym etapie – w momencie debiutu w dorosłej drużynie – studiował zarządzanie firmami. Daleko mu było do stereotypu rasowego piłkarza.

Trenerzy stawali jednak za nim murem. Victor Munoz stwierdził, że Sergi Roberto nie jest zawodnikiem, który wyróżni się drobnymi zagraniami, ale wykonuje masę pracy na korzyść innych. – Jest bardzo zdyscyplinowany. Czasem aż za bardzo – mówił na łamach „El Pais” były szkoleniowiec Saragossy i Getafe. Andoni Zubizarreta porównał go natomiast do Niemca. – Nie jest jak Thiago, który będzie błyskawicznie przebijał się przez formacje. Sergi się „przetacza”. Ale kiedy już ruszy, nikt go nie zatrzyma. Jest jak pociąg – mówił „Zubi”.

Latem wydawało się jednak, że Sergiemu skończyła się cierpliwość. Na celownik wzięły go Stoke, Tottenham, Leverkusen i Porto. Zainteresowanie zrobiło się ogromne. Było jasne, że jeżeli 23-latek odejdzie, to trafi do klubu prawie z elity. Hasło “Barcelona” otwiera najwięcej drzwi. Wtedy jednak o rozmowę poprosił go Luis Enrique, który powiedział: „zostań”. Po odejściu Xaviego, Montoyi, braku możliwości zarejestrowania Ardy Turana oraz konieczności częstszego odpoczynku Daniego Alvesa, stało się jasne, że drużyna będzie potrzebowała kogoś uniwersalnego. Kogoś, kto może nie zrobi szału, ale raz załata dziurę tutaj, raz tam. Kogoś takiego jak z Sergi Roberto, który zawsze był oczkiem w głowie Luisa Enrique. – Kiedy zobaczyłem, że Luis wystawił go na boku obrony, pomyślałem, że to fantastyczna decyzja. W pierwszej drużynie grając na środku pomocy, Sergi sprawiał wrażenie zahamowanego. Grał w sposób zbyt powściągliwy – analizował Eusebio, jego trener z drużyny B.

Ostatnio to się jednak zmieniło. W meczu z Las Palmas – grając już na prawej obronie – spisał się fantastycznie. MVP zgarnął oczywiście strzelec dwóch goli Luis Suarez, ale to Sergi – po którym spodziewano się tego najmniej – zaskoczył najbardziej. Błysnął też przedwczoraj z Leverkusen. Wszedł dopiero w 72. minucie, ale to jego gol przywrócił Barcę do gry. W Katalonii zapanowało na jego punkcie małe wariactwo. Dziennik „Sport” wrzucił go nawet na okładkę z tytułem „Revelación Sergi Roberto” podkreślając, że wychowanek, w końcu zaliczył ten skok jakościowy, na który czekał przez pięć lat od debiutu. Że nareszcie eksplodował. Przed nim jednak kluczowy moment w karierze – jeszcze przez trzy miesiące Barcelona będzie sobie radziła bez Aleixa Vidala i Ardy, którzy docelowo zajmą te miejsca, w których Sergi czuje się najlepiej. Pytanie tylko, czy on sam je odda. Każdy kolejny mecz będzie dla niego następną piłkarską maturą. Aż do stycznia.

Reklama

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Hiszpania

Hiszpania

Mbappe: Bilbao było dla mnie dobre, bo tam sięgnąłem dna

Patryk Stec
2
Mbappe: Bilbao było dla mnie dobre, bo tam sięgnąłem dna
Hiszpania

Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać

Patryk Stec
15
Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać

Komentarze

0 komentarzy

Loading...