Nie od dziś wiadomo, że ten, kto wyleci z karuzeli trenerskiej, może mieć spore problemy, by na tę karuzelę wrócić. Pamiętacie Macieja Bartoszka, który cztery lata temu odchodził z ekstraklasowego Bełchatowa? W zawodzie pracował przez ten czas niewiele, prowadził krótko Pelikana i Legionovię, a kandydował też na burmistrza czy był prezesem firmy, która m.in. zarządza wysypiskiem śmieci. Drugą, prawdziwą szansę w trenerce dostaje dopiero dziś – w Zawiszy.
Radosław Osuch, właściciel klubu, delikatnie nas wszystkich zaskoczył. Po tym, jak z Bydgoszczą pożegnał się Mariusz Rumak, zespół prowadził duet Osiński-Hermes. Ten pierwszy na konferencji prasowej mówił, że jeżeli będą wyniki to oni będą pracowali dalej. No i te wyniki były: wygrana w Pucharze Polski, siedem punktów w trzech meczach pierwszej ligi. Zawisza, będąc wcześniej w dość przeciętnym położeniu, wskoczył na pozycję wicelidera.
Jak informuje serwis sport.pl, nie jest to zwykła zmiana. PZPN nie zgodził się na prowadzenie drużyny przez Osińskiego, dlatego on zostaje cofnięty do roli asystenta. Pierwszym szkoleniowcem będzie Bartoszek, wspomagany przez Hermesa.
Pisaliśmy niedawno o lawinie zmian, które przechodzą przez kluby pierwszej ligi. Teoretycznie, ta była wymuszona, ale jednak – miała miejsce. Rumak z dnia na dzień rozstał się z Osuchem, chciał tymczasowo powierzyć zespół nowym w trenerce ludziom, ale po trzech tygodniach okazało się to niemożliwe. Znów więc trzeba rotować, choć tym razem nie w samej szatni, lecz na ławce. A my też jesteśmy ciekawi, jak sprawdzi się model, w którym do duetu zajmującego się pierwszą drużyną dołącza ten trzeci.
Pewnie, nie brakuje opinii, że Bartoszek tym trenerem będzie tylko na papierze, a zespołem ma się dalej zajmować Osiński. Rzecz jednak w tym, że on akurat nie wygląda na takiego, który miałby usunąć się w cień i siedzieć cicho. Przypomina nam się choćby mecz w Bełchatowie sprzed kilku miesięcy, kiedy z trybun głośniej dyrygował GKS-em, nie pełniąc w nim żadnej funkcji, niż siedzący na ławce trener. Jakoś trudno nam uwierzyć, że miałby tu robić tylko za słupa.
Co ciekawe, Bartoszek od momentu, kiedy odszedł z Bełchatowa, prowadził tylko dwie drużyny. W Pelikanie Łowicz był trenerem przez cztery miesiące, gdzie w szesnastu meczach zebrał skromne siedemnaście punktów – to 15. wynik w lidze. W Legionovii przepracował jeszcze mniej, bo dwa i pół miesiąca, aż po niezłych rezultatach zrezygnował. A dzisiejsze przejęcie zespołu Zawiszy to dla niego szansa większego formatu. Bardzo możliwe, że na tym poziomie ostatnia.
Fot.FotoPyk