Po blisko czterech latach Maciej Dobrowolski wychodzi na wolność, co oznacza, że znana ze stadionów piłkarskich akcja #UwolnićMaćka wygasa. W sprawie nie odnotowano żadnego przełomu, proces wcale się nie poruszył i wciąż jego końca nie widać. Okazało się jednak, że wystarczy 50 tysięcy złotych kaucji, by taki podobno groźny gangster wyszedł na wolność. Czyli absurd i groteska.
Nie, nie nawołuję, żeby go wsadzić z powrotem, chyba co do tego mamy jasność. Po prostu pokazuje to cały idiotyzm sytuacji: blisko cztery lata za kratami, a na koniec okazuje się, że to wcale nie musiały być cztery lata, tylko w zupełności wystarczyło pięć dych. Można je było wpłacić trzy lata temu, dwa lata temu, rok temu… Można było to po prostu zrobić znacznie szybciej – bez szkody dla procesu i bez szkody dla człowieka, który jest przecież w myśl prawa niewinny. Nie było konieczności, by łamać mu życie. Sam sąd dzisiaj to potwierdził: NIE BYŁO KONIECZNOŚCI. A skoro jej nie było, to znaczy, że wcześniej ktoś podejmował skandaliczne decyzje, za które nie zapłaci. Wiem, że teraz trzeba się cieszyć, że Maciej Dobrowolski wraca do domu, ale nie potrafię cieszyć się bezrefleksyjnie. Zwyczajnie wkurwia mnie to, iż sąd jednego dnia powie tak, innego odwrotnie, a na koniec nie poniesie żadnych konsekwencji. Chciałbym usłyszeć od sędziego: dlaczego pan/pani trzymała człowieka blisko cztery lata w areszcie, skoro okazało się, że wystarczy kaucja? Gdzie dzisiaj są te teksty o skomplikowanym procesie, groźnym przestępcy i opinii publicznej, która przeszkadza, a w rzeczywistości nie ma żadnej wiedzy? Jakim cudem straciły na aktualności w ciągu trzech tygodni? Jak mam wierzyć w wymiar sprawiedliwości? Chciałbym, aby ten pan/pani – jeśli i tak ma zagwarantowaną bezkarność (ewentualne odszkodowanie kiedyś zapłaci nie on/ona, tylko my) – po prostu musiał spojrzeć w oczy ludziom i odpowiedzieć. Ukorzyć się. Bo tacy oni zawsze wyszczekani, tacy wyniośli, tylko w razie wpadki wysyłają rzeczników prasowych. A ja chciałbym zobaczyć to charakterystyczne zakłopotanie w oczach. Ten wstyd.
Życzę Dobrowolskiemu, żeby za jakiś czas uznano go niewinnym, chociaż w to nie wierzę. Nie dlatego, że podejrzewam, że jest winny, tylko dlatego, iż nie wierzę, że sąd w pierwszej instancji finalnie uzna: „tak, nasz skład sędziowski składa się z całkowitych debili”. Wygra chłodna kalkulacja, że dla ogólnego wizerunku i dobrego samopoczucia sędziego – który przecież raz po raz przedłużał areszt – będzie lepiej klepnąć jakiś wyrok. Chciałbym się rzecz jasna mylić, ale sądzę, że dopiero w drugiej instancji Maciej ma szansę na sprawiedliwość. I oczywiście – na odszkodowanie. Ale czterech lat nie da się przeliczyć na żadną kwotę.
Niestety, takie sprawy to u nas niemal codzienność. Dwa lata siedział w więzieniu człowiek oskarżony o zabójstwo, którego nie popełnił. Został w końcu uniewinniony, ale za kratami go pobito i stracił wzrok. Ile to kosztuje? Ile trzeba zapłacić komuś, komu zabrało się i wolność, i wzrok? Czy jest w ogóle taka kwota? W sądzie w Legnicy rusza właśnie sprawa. Jak to policzą? Ktoś z was chciałby stracić dwa lata życia i wzrok w zamian za milion? W zamian za dziesięć milionów? Za sto? Ja za sto baniek bym nie chciał, i za pięćset też nie. A facet pewnie będzie musiał się zadowolić jakimś ogryzkiem. Starczy na karmę dla psa przewodnika.
Wiem, że podobne historie zdarzają się w wielu krajach, ale te tutaj, blisko wnerwiają mnie szczególnie. Ten aparat państwowy, który może cię zmielić bez zadawania pytań. I zapewne nikt o tobie nie usłyszy, jeśli nie masz zaangażowanych przyjaciół (ukłony dla Piotra Kuczy, który nie ustawał w akcji #UwolnićMaćka i dopiął swego) i nie zainteresują się tobą media. Jesteś tylko jedną kartką w teczuszce leżącej na jednym z tysięcy zagraconych biurek. Musisz cierpliwie czekać – tam, za kratami – aż przyjdzie na twoją kartkę pora: zaraz po układaniu pasjansa na starym IBM 386, zjedzeniu jabłka, wypaleniu paczki fajek. Ktoś kiedyś po tę teczkę sięgnie. No, chyba że się ona zawieruszy. Wtedy to nie.
Napisałbym na koniec, że życzę Maciejowi by poukładał sobie życie na nowo, ale nie muszę – bo wiem doskonale, że to zrobi. Ma wokół siebie mnóstwo osób, które go przywitają, a potem pomogą odnaleźć się w nowych realiach.
Dlatego napiszę po prostu: miło cię znowu widzieć.