Reklama

Kibice Wisły zbierają pieniądze, ale nie przychodzą na stadion. Co dalej?

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

26 września 2015, 17:35 • 3 min czytania 0 komentarzy

Choć akcja marketingowa “Wisła Kraków to nasza historia” zbliża się do szczytu, a kibice hojnie dają pieniądze na swój klub, to wciąż nie przychodzą na stadion. Mecz z Koroną Kielce obejrzało 10357 widzów. Drużyna mimo wszystko gra całkiem nieźle, lecz wciąż mówi się o zwolnieniu Kazimierza Moskala. Jeśli do tego dojdzie, klub z potężnymi problemami finansowymi będzie płacił trzem trenerom.

Kibice Wisły zbierają pieniądze, ale nie przychodzą na stadion. Co dalej?

O tym, że Moskal jest na wylocie, pisze się od dawna. Sprawa wygląda tak: Bogusław Cupiał nie chce go już widzieć na stanowisku trenera, ale po pierwsze zdarzają się Moskalowi wyniki bardzo dobre (4:2 ze Śląskiem czy 6:0 z Podbeskidziem), a po drugie szkoleniowca bronił prezes Robert Gaszyński. “Przegląd Sportowy” w tygodniu poinformował, że klub jest już dogadany z pewnym bałkańskim szkoleniowcem i zwolnienie Moskala to kwestia czasu. Wisła zareagowała wydając oświadczenie, w którym stwierdziła, że artykuł powstał dlatego, żeby podnieść wyniki sprzedaży gazety.

Zwalnianie trenerów jest praktyką popularną nie tylko w Polsce i nie tylko w Wiśle, przy czym warto zawsze zadać sobie pytanie: “Co dalej?”. W tym momencie krakowianie płacą dwóm trenerom – Moskalowi i zwolnionemu w marcu Franciszkowi Smudzie. “PS” podaje, że pierwszemu 30 tys. miesięcznie, drugiemu 60 tys. Zatrudniając kogoś nowego, a w domyśle trener z Bałkanów na pewno będzie chciał zarabiać więcej niż paczkę frytek, trzeba dorzucić kolejne kilkadziesiąt tysięcy. Razem zbierze się pewnie grubo ponad stówa, a w skali roku to już kwota liczona w milionach.

To wszystko w klubie, który ma problemy ze związaniem końca z końcem. Wisła wisi piłkarzom, wisi trenerom, wisi też urzędom i miejskim instytucjom. Zdarza się. Dlatego, żeby szybciej powrócić na podium ekstraklasy, klub wraz z kibicami zbiera pieniądze na spłatę zaległości. – Komunikacja, komunikacja, komunikacja – mówią o kluczach do udanej akcji crowdfundingowej eksperci w tej branży.

Generalnie chodzi o to, żeby problemy finansowe były tajemnicą Poliszynela, a nie wychodziły na pierwszy plan. Tutaj ma chodzić o powrót Wisły na tron. Akcja krakowskiego klubu przeszła oczekiwania, bo pieniądze wciąż spływają, a na dobre nie ruszyła jeszcze sprzedaż biletów na kulminację, czyli mecz gwiazd.

Reklama

Za tą pozytywną akcją nie idzie jednak frekwencja. Mecz z Koroną zobaczyło 10357 osób, choć był to piąteczek i taka pora, że zaraz po meczu można skoczyć na Rynek bądź Kazimierz, a drużyna tydzień wcześniej zagrała widowiskowo. Kibice chcą pomagać Wiśle, miło wspominają dawne czasy, ale nie ufają temu, co teraz się dzieje, nie chcą tłumnie wspierać obecnych piłkarzy. Coś w tym klubie jest więc nie tak, na tym polu komunikacja leży kompletnie. Nie ma tego “czegoś”, że w Krakowie mecze Wisły to dodatkowy dreszczyk emocji. Po prostu są.

Wyobrażamy sobie, że czas kryzysu, a w takim Wisła jest od kilku lat, to okazja do tego, by wymyślić siebie na nowo, opracować jakiś plan. A takiego, co zaskakujące nie jest, w Wiśle – innego niż pomysły Bogusława Cupiała – nie ma. A i jego może zabraknąć, bo Tele-Fonika, która stara się o kredyty dowiedziała się od banków, że dostanie pieniądze, jeśli pozbędzie się Wisły. Nie wygląda to najlepiej.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...